Według tej biografii Clint Eastwood jest okropnym człowiekiem: brutalnym, nielojalnym, egotycznym, patologicznie skąpym, agresywnym, z obsesją długowieczności, do tego prawolem republikańskim, który popierał Nixona i Reagana. „Tego człowieka rozpoznaje się po jednej sylabie – bo jest tylko jeden Clint, prawdziwy amerykański samotny wilk.
To jeden z największych sukcesów Hollywood. Pierwotnie znany z grania w westernach – od tego czasu pokazał jednak szeroki repertuar aktorski i udowodnił, że jest nie tylko utalentowanym odtwórcą ról, ale również wybitnym reżyserem. Poza pracą Clint słynie z silnej osobowości, nigdy nie kryje się ze swoimi poglądami.
Kiedy ukazała się ta biografia, krytycy chwalili ją za rzetelność zebranych materiałów, a jej bohater wpadł we wściekłość do tego stopnia, że pozwał autora o 10 milionów dolarów; skutkiem pozwu był zakaz rozpowszechniania książki w Stanach Zjednoczonych. Ostatecznie sprawa zakończyła się bez kary.
Książka „Clint. Życie i legenda powstała na podstawie wyczerpujących rozmów z osobami bliskimi Eastwoodowi, dokumentów i materiałów o produkcji zarówno jego najsłynniejszych filmów, jak i mniej znanych dzieł. To pozycja obowiązkowa dla szerokiego grona jego fanów oraz dla wszystkich interesujących się historią Hollywood” – czytamy w nocie wydawniczej.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, że szczególna pozycja Eastwooda wynika także z tego, że jest on jedynym i ostatnim chyba amerykańskim aktorem, który podtrzymuje (a może raczej: podtrzymywał) tradycje klasycznego westernu i jest jego, na ogół w dobrym tego słowa znaczeniu – epigonem.
Apogeum gatunku dokonało się w latach 50-tych i 60-tych z udziałem pokolenia aktorów urodzonych w latach 1900-1920, takich jak Gary Cooper, John Wayne, Gregory Peck, Kirk Douglas, Yul Brynner. Clint Eastwood jest od nich (wszyscy już nie żyją) młodszy o pokolenie (urodził się 31 maja 1930 roku – tylko Steve McQuinn był jego rówieśnikiem, ale żył tylko 50 lat) lub o generację i przejął po nich pałeczkę w charakterze singla.
To druga już biografia Eastwooda. Pierwsza, autoryzowana przez niego jest hagiografią, dopiero Patrick Mc Gilligan postanowił nie „gryźć się w język” i napisał o Clincie „prawdę”. Czy to prawda? A czy to takie ważne? W końcu, jakie dla widza, a zwłaszcza „wychowanego” na westernach, ma znaczenie prywatna moralność (lub niemoralność) aktora? Choćby Clint był koszmarnym prawolem i brutalem (to typowe dla amerykańskiej prawicy), to zawsze z przyjemnością oglądam jego cynizm, brutalność, zimną krew, ale i odruchy dobra na ekranie.
W spaghetti westernach sprzed lat („Za garść dolarów”, „Za kilka dolarów więcej”, „Dobry, zły i brzydki”), w filmach wojennych („Tylko dla orłów”), jako łowca nagród Tommy Novak w „Różowym cadillacu”, ale przede wszystkim w pięciu edycjach „Brudnego Harry”, w „Niesamowitym jeźdźcu”, „Bez przebaczenia”, „Mścicielu”, gdy bez zmrużenia oka, trochę jakby leniwie i od niechcenia (tak samo jak się porusza) rozwala całą bandę gorszych od niego brutali i zimno spogląda na swoje dzieło szarostalowymi oczami.
W końcu na tym polega magia kina.
Patrick McGilligan – „Clint. Życie i legenda”, przekł. Ewa Penksyk-Kluczkowska, wyd. „Znak Horyzont”, Kraków 2021, str. 480, ISBN 978-83240-7961-2
Tekst pierwotnie ukazał się na łamach Trybuna.info