Kultura

Filozofia pandemii. O „Arcyludzkim wirusie” Jean-Luca Nancy

wPunkt
Filozofia pandemii. O „Arcyludzkim wirusie” Jean-Luca Nancy

Okazuje się więc, że nawet w tańcu śmierci są równi i równiejsi. W trakcie pandemii najwięksi miliarderzy świata jeszcze bardziej się wzbogacili, a mieszkańcy slumsów jeszcze bardziej zbiednieli. Ujawniły się symptomy tego, co Jean-Luc Nancy nazywa autodestrukcją naszego gatunku.

fot. wikimedia commons

Wybuch pandemii COVID-19 niemal z dnia na dzień stał się jednym z wiodących tematów w dyskursie filozoficznym. Pozycją, która wpisuje się w ten trend, jest Arcyludzki wirus Jean-Luca Nancy’ego – zbiór tekstów napisanych wiosną 2020 roku, a w polskim tłumaczeniu opublikowanych rok później.

To, że filozofowie tak ochoczo komentują rozwój pandemii, nie jest bynajmniej czymś oczywistym. W końcu filozofia to profesja, która z zasady nie trudni się szybkim reagowaniem na bieżące problemy – inaczej byłaby tylko bardziej wyrafinowaną formą publicystyki. Co w takim razie sprawiło, że wielu myślicieli postanowiło zrobić wyjątek od tej reguły? Być może chodzi tu o nagłą konieczność powrotu do platońskiej wizji filozofii jako przygotowywania się do śmierci. Koronawirus uwypuklił perspektywę niekontrolowanego procesu umierania, która w toku „normalnego” (przedpandemicznego) życia była możliwie jak najbardziej wypierana. Oczywiście nie wszyscy filozofowie dostrzegają w koronawirusie czynnik, który odsłania horyzont śmierci. Slavoj Žižek, który wydał już dwie pozycje poświęcone pandemii, widzi w nim raczej zwiastuna komunizmu. Jednak Jean-Luc Nancy ze swoim Arcyludzkim wirusem, który tytułem nawiązuje do książki Ludzkie, arcyludzkie Fryderyka Nietzschego, zdecydowanie wpisuje się w namysł nad pandemią jako współczesnym memento mori.

Wirus jest arcyludzki, zbyt ludzki, zanadto ludzki, dlatego że przez niego człowieczeństwo traci lekkość i odzyskuje ciężar. Z nakreślonej przez Nancy’ego narracji o pandemii wyłania się wizja wirusa jako tego, co niszczy właściwe codzienności zatopienie w świecie przewidywalnym, dającym się prognozować i sterować, a jeśli uwzględniającym śmierć, to jednocześnie kontrolującym i opóźniającym ją tak bardzo, jak to tylko możliwe. Wraz z pojawieniem się nowego, nieznanego wcześniej patogenu, który, choć stopniowo zostaje opanowywany za pomocą szczepionek, nadal stwarza ryzyko mutacji i nie przestaje zagrażać swoją nieprzewidywalnością, pewność opuściła wszystkie aspekty życia poza jednym – śmiertelnością. Według francuskiego filozofa wraz z takim przesunięciem swoją moc utraciły także aksjomaty świata, który można określić mianem neoliberalnego czy technokapitalistycznego. Jego działanie opiera się wszak na możliwości sporządzania prognoz – tak finansowych, jak i naukowych.

W świecie, w którym da się wiele (jeśli nie wszystko) przewidywać i kontrolować, wolność rozumiana jest jako autonomia, samowystarczalność. Podmiot, który ma możliwie jak największy dostęp do danych, jest w stanie na ich podstawie podejmować decyzje, w których nie ogranicza go żadna zewnętrzna siła. Wirus, zaburzając przewidywalność życia, zakwestionował również taką wizję wolności. Wbrew izolacji i lockdownom uspołecznił nas, związał nas ze sobą. Ukazał, że nie ma jednostki absolutnie autonomicznej. Wzajemnie się zarażamy i chronimy przed zarażeniem. Cały świat powiązany jest skomplikowanymi zależnościami ekonomicznymi, które z jednej strony umożliwiły szybkie rozprzestrzenianie się wirusa (przez podróże międzynarodowe), a z drugiej strony spowodowały równie szybką reakcję w postaci dystrybucji szczepionek. Dlatego Jean-Luc Nancy nie waha się posługiwać określeniem komunawirus, które nawiązuje do pojęcia wspólnoty. Wybuch pandemii jest według filozofa wezwaniem do tego, żeby otworzyć się na myślenie o równości jako o podobnym wystawieniu na nieprzewidywalność, z jaką działają czynniki takie jak wirus, przypominając nam o naszej skończoności.

Czym innym jest taka wizja niż dwudziestopierwszowieczną wersją memento mori? Wedle niej wirus wystukuje rytm tańca śmierci, w którym biorą udział wszyscy, niezależnie od statusu społecznego. To, co ma podkreślać równość, ujawnia jednak tak naprawdę skalę nierówności, które są podtrzymywane przez działania polityczne. Przykładem może być tu chociażby sytuacja Stanów Zjednoczonych za rządów Donalda Trumpa. Z jednej strony prezydent doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w następstwie wybuchu pandemii dojdzie do wielu zgonów – potwierdzają to ujawnione nagrania rozmów telefonicznych. Z drugiej strony nie przedsięwziął on wystarczająco radykalnych kroków przeciwko rozprzestrzenianiu się koronawirusa, przedkładając autonomię jednostek nad zbiorową solidarność. Jego decyzjom politycznym towarzyszyły oficjalne komunikaty, które zaprzeczały, że pandemia jest poważnym niebezpieczeństwem. Według nich wirus to nic groźnego, ledwie przejściowy problem, który sam z siebie zniknie, a życie za wszelką cenę musi się toczyć tak jak wcześniej. W taką narrację została włączona również choroba samego Trumpa. Prezydent spędził w szpitalu tylko trzy dni, a później dał ostentacyjny pokaz siły, uparcie nie nosząc maseczki i organizując wielotysięczne wiece. W ten sposób społeczeństwo amerykańśkie zostało zarażone wizją wirusa jako błahostki. Wizją, na którą mogą sobie pozwolić najlepiej leczone osobistości świata, ale która jest śmiertelnie groźna dla większości niemającej dostępu do opieki medycznej na najwyższym poziomie.

Okazuje się więc, że nawet w tańcu śmierci są równi i równiejsi. W trakcie pandemii najwięksi miliarderzy świata jeszcze bardziej się wzbogacili, a mieszkańcy slumsów jeszcze bardziej zbiednieli. Ujawniły się symptomy tego, co Jean-Luc Nancy nazywa autodestrukcją naszego gatunku. Mimo że wirus przypuścił atak na technonaukę jako coś nadludzkiego, a więc dającego człowiekowi kontrolę tak nad naturą, jak i nad samym sobą i innymi, ta wcale nie postanowiła ulec i utwierdza się w swoim panowaniu. Jak długo będą trwały te zmagania nadludzkiego z arcyludzkim i czym ostatecznie się zakończą? To pytanie jak na razie pozostaje bez odpowiedzi. Wiadomo tylko, że choć Jean-Luc Nancy wraz z wieloma innymi myślicielami uznaje wiarę w niekończący się wzrost gospodarczy i panowanie technonauki za naiwną, ta najwyraźniej sama tak o sobie nie uważa. I dlatego jej koryfeusze mogą być jak ślepcy Bruegla, którzy widnieją na okładce polskiego wydania Arcyludzkiego wirusa. Mogą kroczyć prosto w przepaść i prowadzić tam innych.

Jean-Luc Nancy, Arcyludzki wirus, przeł. Anastazja Dwulit, Wydawnictwo Ostrogi, Kraków 2021.

Popularne

Do góry