W środę (1 września) rusza jeden z trzech (po Berlinale i Cannes) najważniejszych festiwali filmowych na Starym Kontynencie. W konkursie głównym poza filmami najważniejszych współczesnych europejskich reżyserów znalazły się także dzieła artystów z Ameryki Południowej, USA i Azji.
Najważniejszym polskim akcentem tegorocznej edycji weneckiego Biennale jest naturalnie film Jana P. Matuszyńskiego – Żeby nie było śladów (2021). Najnowszy projekt twórcy Ostatniej rodziny (2016) i Króla (2019) został zakwalifikowany do walki o Złotego Lwa.
Scenariusz napisała Kaja Krawczyk-Wnuk, bazując na reportażach Cezarego Łazarewicza. Matuszyński przypomina sylwetkę Grzegorza Przemyka – jedną z ofiar milicyjnej agresji, który miał zginąć z rąk funkcjonariuszy w maju 1983 roku.
W oficjalnej selekcji znalazło się także 19 innych tytułów. Wśród nich m.in. najnowszy film Pedro Almodóvara – Madres Paralelas, To była ręka Boga w reżyserii Paolo Sorrentino (Wielkie piękno; Młody papież) oraz opowieść o rozwodzie księżnej Diany i księcia Karola – Spencer – za kamerą której stanął Chilijczyk, Pablo Larraín (Jackie; Ema).
Pretendentów do zgarnięcia Złotego Lwa jest wielu, aczkolwiek na ten moment (dwa dni przed startem festiwalu) nie warto ufać jakimkolwiek predykcjom. W tegorocznym jury głównej kategorii zasiadają m.in. twórca Parasite (2019) – Bong Joon-ho, reżyserka Nomadland (2020) – Chloe Zhao i piosenkarka Cynthia Erivo. Przewodniczącą jury w sekcji Orrizonti będzie Jasmila Žbanić znana polskiej publiczności z Grbavicy (2006) i Aidy (2020).
Jednym z ciekawszych punktów w tym programie będzie najnowszy film Joaquína Del Paso – El hoyo en la cerca. Meksykański reżyser po raz kolejny współprodukował swój projekt z polskim Amondo Films. Polacy pracowali również przy produkcji Nosorih w reżyserii Oleha Sentsova.