Dla wielu osób marka jest wyznacznikiem najważniejszym i niepodważalnym przy zakupie samochodu. W przypadku aut z lat 90 ma to jeszcze jakiś sens (choć też nie do końca), to dziś, co trzeba powiedzieć jasno i dobitnie: to nie ma najmniejszego znaczenia. Czy ma?
Nie, nie ma. Marka nie robi różnicy
Nie tak dawno podniosło się wielkie larum, bo Ford zapowiedział, że ich kolejny elektryczny wóz zostanie zbudowany na platformie VW. No dramat! W oczach swoich fanbojów obie marki zeszły nie to, że na psy, ale wręcz wkopały się pod psią budę. Żeby nie zaogniać, nie będziemy przypominać, że Sharan i Galaxy też powstawały podobnie. Nie to jest sednem przemyśleń. Zauważ, że jeśli wygenerujesz sobie raporty carvertical.com/pl dla zupełnie różnych aut z przełomu wieków, to listy typowych usterek będą różne, inne będą rozwiązania techniczne i – do czego już raportu nie trzeba – estetyka. A dziś? Pierwsza padła estetyka. Zamiast normalnych, ładnych świateł, jakieś dziwolągi LED-owe, czego ostatnim (aczkolwiek przewidzianym już dawno) przejawem, jest schowanie lamp za atrapą w Hyundaiu. Technicznie rynek jest jednak praktycznie jednolity.
Używane? To też nie tak różnorodny świat
Jakie używane marki dziś cieszą się dużym zainteresowaniem? Niezmiennie BMW, które faktycznie pozostaje marką dość specyficzną, ale już nie tak bardzo, jak kiedyś. A dalej? Skoda, Audi i Volkswagen. W zasadzie od drugiej połowy lat 90 różniły się one praktycznie tylko estetyką. Jasne, jakieś tam elementy się włożyło inne, VW i Audi szły w stronę bogatszego wyposażenia, ale gdyby dziś Skodę i VW wrzucić w bestvin.pl, to naprawdę są to auta bliźniacze. Syjamsko bliźniacze.
Faktem jednak jest, że tam jeszcze różnice między grupami były widoczne (bo i grupy były mniejsze, i wciąż było sporo marek niezależnych). Tylko czy to dobrze? Kto jeszcze pamięta erę warsztatów specjalizujących się tylko w autach francuskich, tylko niemieckich albo tylko włoskich?
Marka ma znaczenie. Ale bez przesady
W przypadku nowych aut marka to rzecz drugorzędna. W zasadzie nie da się powiedzieć, że jakiś jeden producent się bardzo wyróżnia. Niestety zły pieniądz wyparł dobry i cała branża się mocno ujednoliciła, co nie jest tylko efektem regulacji unijnych, ale też próby zajęcia miejsca przez każdą markę w każdej niszy. I gdzieś tam niektóre wciąż zachowały jakąkolwiek odrębność.
Czy jednak przy zakupie auta warto aż tak patrzeć na markę? Może. Ale na pewno nie może ona być ważniejsza od specyfiki konkretnego modelu, a tym bardziej historii i sprawności pojedynczego egzemplarza. Im starsze auto, tym jest to wyraźniejsze, bo tym większą rolę odgrywa w jego eksploatacji nie proces produkcji, tylko utrzymanie przez wszystkie lata. Marka się w tym równaniu w zasadzie nie pojawia.
Nie, nie ma. Marka nie robi różnicy
Nie tak dawno podniosło się wielkie larum, bo Ford zapowiedział, że ich kolejny elektryczny wóz zostanie zbudowany na platformie VW. No dramat! W oczach swoich fanbojów obie marki zeszły nie to, że na psy, ale wręcz wkopały się pod psią budę. Żeby nie zaogniać, nie będziemy przypominać, że Sharan i Galaxy też powstawały podobnie. Nie to jest sednem przemyśleń. Zauważ, że jeśli wygenerujesz sobie raporty carvertical.com/pl dla zupełnie różnych aut z przełomu wieków, to listy typowych usterek będą różne, inne będą rozwiązania techniczne i – do czego już raportu nie trzeba – estetyka. A dziś? Pierwsza padła estetyka. Zamiast normalnych, ładnych świateł, jakieś dziwolągi LED-owe, czego ostatnim (aczkolwiek przewidzianym już dawno) przejawem, jest schowanie lamp za atrapą w Hyundaiu. Technicznie rynek jest jednak praktycznie jednolity.
Używane? To też nie tak różnorodny świat
Jakie używane marki dziś cieszą się dużym zainteresowaniem? Niezmiennie BMW, które faktycznie pozostaje marką dość specyficzną, ale już nie tak bardzo, jak kiedyś. A dalej? Skoda, Audi i Volkswagen. W zasadzie od drugiej połowy lat 90 różniły się one praktycznie tylko estetyką. Jasne, jakieś tam elementy się włożyło inne, VW i Audi szły w stronę bogatszego wyposażenia, ale gdyby dziś Skodę i VW wrzucić w bestvin.pl, to naprawdę są to auta bliźniacze. Syjamsko bliźniacze.
Faktem jednak jest, że tam jeszcze różnice między grupami były widoczne (bo i grupy były mniejsze, i wciąż było sporo marek niezależnych). Tylko czy to dobrze? Kto jeszcze pamięta erę warsztatów specjalizujących się tylko w autach francuskich, tylko niemieckich albo tylko włoskich?
Marka ma znaczenie. Ale bez przesady
W przypadku nowych aut marka to rzecz drugorzędna. W zasadzie nie da się powiedzieć, że jakiś jeden producent się bardzo wyróżnia. Niestety zły pieniądz wyparł dobry i cała branża się mocno ujednoliciła, co nie jest tylko efektem regulacji unijnych, ale też próby zajęcia miejsca przez każdą markę w każdej niszy. I gdzieś tam niektóre wciąż zachowały jakąkolwiek odrębność.
Czy jednak przy zakupie auta warto aż tak patrzeć na markę? Może. Ale na pewno nie może ona być ważniejsza od specyfiki konkretnego modelu, a tym bardziej historii i sprawności pojedynczego egzemplarza. Im starsze auto, tym jest to wyraźniejsze, bo tym większą rolę odgrywa w jego eksploatacji nie proces produkcji, tylko utrzymanie przez wszystkie lata. Marka się w tym równaniu w zasadzie nie pojawia.