Kalendarz pożenił nam Walentynki z Popielcem. Za stara jestem, żeby myśląc o tym zbiegu okoliczności, nie chichotać…
Debata nad dostępnością antykoncepcji awaryjnej zyskałaby na smaczku, gdyby prowadzona była właśnie w tym tygodniu, a nie w minionym. Przypomnijmy jak to się skończyło – projekt nowelizacji prawa farmaceutycznego został ponownie skierowany do Komisji Zdrowia.
Zgadzam się z posłanką Marceliną Zawiszą, że zbędny jest przepis, który wprowadza uprawnienie ministra zdrowia do wydania rozporządzeń dotyczących dostępności antykoncepcji ze względu na wiek. Dyskutowanie o tym, co może, a czego nie może piętnastolatka, która najczęściej ma za sobą już trzy czy cztery lata miesiączek, jest co najmniej zabawne. Inna sprawa, że nie muszę specjalnie wysilić wyobraźni na okoliczności – jaką minę mieliby moi znajome i znajomi, gdybym zaczęła dopytywać o życie seksualne ich piętnastoletnich córek. Myśl o tym, że piętnastolatki się masturbują bywa dla rodziców ciężka, myśl o tym, że współżyją… Z kim?! Z kim u licha?! Z rówieśnikami czy z starszymi mężczyznami? Ha! Niejeden tatusiek już szuka fuzji… Spoko. Współczesnym piętnastolatkom tak bardzo nie śpieszy się do seksu. Ufarbować włosy, zrobić dziarę, przekłuć uszy, to tak, ale seks? Fuj. Naprawdę można było sobie darować dyskusję nad dostępnością „tabletki po” dla nastolatek i skoncentrować się na dorosłych kobietach. Uniknęłoby się wtedy tekstów w rodzaju: „Z iloma 15-latkami chce pan uprawiać seks, że tak bardzo panu na tym zależy?” Tak się dopytywał poseł Jacek Bogucki z PiS posła Bartosz Arłukowicz z KO. Ten sam Bogucki proponował, aby debata odbyła się po godz. 23:00, „by nie słuchały jej dzieci”. Chwila! Dobranocka jest o godzinie 19… „Zwierzył się komisji zdrowia ze swoich wspomnień z małego objazdowego kina w niewielkiej wsi, gdzie puszczano film dla dorosłych. Komisja nie doszła do wiedzy i przekonania, dlaczego godz. 23:00 jest graniczna dla posła Boguckiego, by zacząć rozważania nad tabletką dzień po” – mówił Bartosz Arłukowicz z KO – w cywilu lekarz pediatria.
Po wysłuchaniu takich tekstów nawet dorosła kobieta czuje się jak kupa mięsa, tylko kupa mięsa, a nastolatka? Mam nadzieję, że nastolatka to oleje i pójdzie bawić się smartfonem. Tak, mam nadzieję, że ma smartfon. Powinna mieć, skoro jej zaraz obetną podstawę programową z przedmiotów takich jak na przykład… biologia. Powinna mieć – smartfon, drugie śniadanie do szkoły, obiad, całe buty. Całe zęby. Psychologa. Tabletkę „dzień po”? Właśnie „dzień po” tym jak będzie najedzona, spokojna, zadbana i z szansą na przyzwoitą edukację. Nie potrzebujemy piętnastoletnich mamusiek, ani nastoletnich mamusiek, które uprawiają seks z frustracji, bo nie potrafią powiedzieć „nie”, bo jakoś się dzieciak wychowa, a socjal będzie. Ale żeby ich nie było trzeba zadbać o ludzki byt, podstawowy ludzki byt, a na to się raczej nie zanosi. Przesadzam? Nie. W moim Pavulon City jest problem z młodymi pielęgniarkami. Dlaczego? Zachodzą w pierwszą ciążę, wracają na moment i bam – zachodzą zaraz w drugą ciążę, żeby załapać się na program Rodzinny Kapitał Opiekuńczy. Mówimy o dorosłych, wykształconych kobietach, po studiach medycznych, które znają, a przynajmniej powinny znać konsekwencje ciąży goniącej ciąże… A jak to jest z innymi? W tym kraju kobieta może czuć się jak kawał mięsa i wtedy, kiedy ciąży unika i wtedy, kiedy rodzi. Nie wiem jak to jest: kobieta zaczyna się człowiekiem od pasa w dół, a kończy od pasa w górę? Oczywiście, kiedy… Tak, tak… Jest w stanie błogosławionym.