Od wielu lat eksperci zajmujący się polityką społeczną i usługami społecznymi alarmują, że polskie państwo – i niestety, także samorządy, nie zdają egzaminu jeśli chodzi o opiekę nad osobami starszymi, niesamodzielnymi, chorymi.
Brakuje miejsc w DPSach, brakuje mieszkań chronionych, a deinstytucjonalizacja ośrodków – no cóż, dalej jest ideą zapisaną w rządowych czy gminnych strategiach.
W opinii rządzących są ważniejsze inwestycje: w sport zawodowy, w wielkie imprezy. A że tysiące kobiet musi zrezygnować z pracy, by zajmować się starszymi czy niesprawnymi członkami rodzin, a setki seniorów “umieszcza” się w DPSach, choć mogliby mieszkać w np. mieszkaniach chronionych i tym samym dłużej zachować niezależność – to nie jest temat dla władz interesujący. Tak samo jak to, czy kadra pracująca w DPSach ma odpowiednie warunki pracy czy godne zarobki.
Aż przyjdzie kryzys i okaże się, że DPSów nie stać na zakup środków dezynfekcyjnych. Albo gdy – tak jak teraz w Krakowie – miasto ogłasza specjalną zbiórkę na budowę DPSu, w którym opiekę mają znaleźć ofiary wojny w Ukrainie.
Nie, podstawowe usługi publiczne nie powinny być finansowane na zasadzie crowdfundingu. I nie, zapewnienie opieki osobom niesamodzielnym, osobom z niepełnosprawnościami to nie luksus, na który państwo polskie nie stać.
To rzecz zupełnie podstawowa, która jednak zawsze była pomijana. Bo były ważniejsze wydatki. A zbiórka na budowę DPSu organizowana jest wtedy, gdy województwo i miasto chcą wydać miliard na Igrzyska Europejskie.