Przyszłością Europy jest federalizacja i integracja polityczna w duchu socjalizmu. Tylko Socjalistyczne Stany Zjednoczone Europy stanowią rzeczywistą alternatywę dla rozbicia i podporządkowania Europy przez siły imperialistyczne.
Czas wojny to czas weryfikacji wszelkich sojuszy. Państwa europejskie są już powoli świadome tego, że samo NATO nie gwarantuje im bezpieczeństwa. Jest tak z wielu powodów. Jednym z nich jest fakt, że NATO w dużej mierze opiera się na siłach zbrojnych Stanów Zjednoczonych oraz Turcji. To pierwsze państwo przed chwilą ledwie uniknęło upadku w ciężki, autorytarny populizm, któremu zresztą kibicował PiS i połowa polskiej sceny politycznej. To drugie państwo nie jest natomiast znane jako wzór demokracji i szacunku dla praw człowieka. Obecnie Turcja jest też jednym z krajów o wyraźnie prorosyjskim kursie.
Poza tym polityka USA zawsze zmierzała w kierunku imperialnym. Podczas ataku na Afganistan zbrodnicze interesy kompleksu militarno-przemysłowego i amerykańskiej zbrojeniówki przeważyły nad celami statutowymi NATO. Kolejny przykład takiej polityki odnotowaliśmy w obecnym miesiącu. Stany Zjednoczone dając Polsce „zielone światło” do samodzielnego wysyłania samolotów na Ukrainę i równie samodzielnego narażania się na rosyjski odwet działały przecież z wyraźnym pominięciem NATO. Była to próba rozgrywania własnych interesów cudzymi rękami, z oczywistym naruszeniem bezpieczeństwa sojuszników. I nawet śmiech Kamali Harris nie poprawił nam nastrojów.
W następnych miesiącach oraz latach dojdzie zresztą do kolejnych znaczących przetasowań w wielkiej talii sojuszy i porozumień. Cała wojna w Ukrainie jest pokłosiem wielowymiarowej gry imperializmów, która od dekad toczy się pomiędzy Rosją i Stanami Zjednoczonymi. Wystarczy powiedzieć, że ledwie ponad miesiąc temu zarówno USA, jak i rząd Ukrainy twardo stały przy otwarcie wyrażanych planach, że Ukraina będzie mogła dołączyć do NATO. Spora część Europy wiązała z tym duże nadzieje i traktowała amerykańskie stanowisko całkowicie poważnie. Zapewne podobnie myślała także Ukraina. Dziś sam ukraiński prezydent mówi już, że nie wierzy w szybkie włączenie Ukrainy w szeregi NATO i szuka innych gwarancji bezpieczeństwa. Tak radykalna zmiana to porażka amerykańskiej dyplomacji i polityki. A w cieniu mogą ukrywać się jeszcze poważniejsze niespełnione obietnice: Ukraina bardzo długo domagała się przecież strefy zakazu lotów, która z oczywistych względów: ryzyka eskalacji konfliktu, wybuchu trzeciej wojny światowej i wojny jądrowej nie mogła i nie może zostać ustanowiona.
Ponad Europą trwa bowiem historyczna wojna o nowy podział świata. Obserwujemy dziś zderzenie imperialistycznych interesów, wskutek którego wyłonić się może nowa, wielobiegunowa rzeczywistość. Wiążą się z tym ogromne zagrożenia, w tym ryzyko konfliktu nuklearnego. Ze zderzenia interesów wielkich mocarstw rzadko wynika wiele dobrego. Jest to jednak równocześnie ogromna szansa. Szansa dla Europy. Szansa na jej wojskową, ekonomiczną i polityczną niezależność. Na realizację własnych interesów i ewolucję w kierunku jednego federalnego państwa.
Europa dla reprezentacji i obrony swych interesów i wartości stać się musi spójną siłą i w tym celu potrzebne jej będzie silne, scentralizowane państwo. Będzie też potrzebna wspólna gospodarka. Państwo europejskie musi też być państwem, które zadba o wszystkich Europejczyków i Europejki. I zrobi to w interesie ludzi pracy, a nie Trojki oraz europejskich oligarchów i podporządkowanych im kapitałów. Europejska płaca minimalna. Europejska karta praw socjalnych. Europejski podatek CIT. Europejskie uniwersalne ubezpieczenie zdrowotne i wspólna, zjednoczona walka z pandemią. Właśnie od tego trzeba zacząć – od spraw bliskich ludziom pracy, które szybko „wygrają” masowe poparcie dla dalszej integracji.
W europejskim interesie leży także zerwanie z imperialistycznym zaszłościami i ciągotami. Wyprawy na Bliski Wschód służyły przede wszystkim interesom amerykańskim. Dla Europy zakończyły się ogromnym i niekontrolowanym kryzysem migracyjnym oraz destabilizacją społecznego otoczenia. Z okazji rocznicy napaści na Irak przypomnijmy zresztą, że w Polsce większość społeczeństwa sprzeciwiała się wysłaniu wojsk do Iraku. Polski udział w tej wojnie był skutkiem presji Stanów Zjednoczonych, której uległy polskie władze. O podobnej presji w sytuacji bieżącej informował niedawno aktualny ambasador RP w Waszyngtonie, Marek Magierowski.
Obecność w NATO jest w tym momencie dla nas zarówno naturalna, jak konieczna, lecz już w krótkiej perspektywie będą czekały nas kolejne globalne spięcia, które ujawnią rzeczywistą globalną konfrontację, konfrontację Stanów Zjednoczonych z Chinami. Nie jest to konflikt europejski i nie będą to wydarzenia, na których Europa mogłaby zyskać. Bardzo łatwo mogłaby jednak zostać poświęcona i „mimochodem” zamieniona w strefę wojny typu proxy, przeobrażającej kolejne europejskie państwa i obszary na obraz i podobieństwo kompletnie zdewastowanej przez imperializmy Syrii.
Ruch w kierunku europejskiej federacji wymaga nie tylko odwagi i wzniesienia się ponad narodowe partykularyzmy i nacjonalizm. Wymaga też nowej idei. Nowej koncepcji społecznej, nowego hasła. Tym hasłem jest eurosocjalizm. Europa jako kolebka marksizmu i socjalizmu w zasadzie już jest światowym „czerwonym zagłębiem”. Państwa europejskie to kraje, w których sprawnie działa publiczna opieka zdrowotna, obowiązują prawa socjalne oraz tolerancja i postęp obyczajowy. Jak mówił o tym kiedyś Noam Chomsky: radykalne idee w USA i radykalnie lewicowi amerykańscy kandydaci na stanowisko prezydenta, na przykład Bernie Sanders, w Europie byliby zaledwie centrystami w którejś z odmian niemieckiej chadecji. Europa jest źródłem lewicowych idei, a także lewicowych postaw i rzeczywistych polityk. Pierwotne sny socjalistów utopijnych dotyczyły głównie Francji i Anglii.
Karol Marks uważał, że to właśnie najbardziej zaawansowane społeczeństwa kapitalistyczne jako pierwsze staną się socjalistyczne, ponieważ właśnie w nich sprzeczności wynikające z walki klas zajdą najdalej; do socjalizmu prowadzi więc najbardziej rozwinięty kapitalizm. Róża Luksemburg odrzucała perspektywę państw narodowych i wprost podkreślała wspólne interesy europejskiego proletariatu, nawet jeśli skazywało ją to na potępienie ze strony reprezentacji politycznych grup narodowych walczących o swą niezależność. Dziś ta niezależność jest jednak już niewystarczająca, co szczególnie uwidocznił obecny kryzys. Pora więc iść dalej.
Od historycznych czasów europejskich państw narodowych pora przejść w czasy wielości europejskich stanów i jedności europejskiego państwa socjalnego.
Zintegrowana i samodzielna Europa będzie mogła wprowadzać w życie polityki, na które nigdy nie pozwoliłyby imperialistyczne kapitały. Będzie też siłą o międzynarodowym znaczeniu, a nie grupą słabszych i silniejszych państw, którym pozostało już wyłącznie wspomnienie dawnej kolonialnej siły. Zwrot w kierunku eurosocjalizmu byłby europejskim odrodzeniem, odzyskaniem europejskiej niepodległości i zrzuceniem kajdan mrocznej kapitalistycznej dystopii. Nic dziwnego, że dziś przeciwko europejskiej integracji występują zgodnie i populiści, i imperialiści, i to z każdej strony barykady. Nic dziwnego, że były prezydent Dmitrij Miedwiediew narzeka na przywiązanie Polski do Niemiec a potężne siły w Stanach Zjednoczonych otwarcie wspierały Brexit. Dla istniejących imperiów powstanie kolejnej liczącej się i niepodległej siły jest zarówno zagrożeniem, jak i przeszkodą. Słaba i podzielona Europa leży zaś w imperialistycznym interesie.
Przyszłe miesiące będą pierwszym poważnym testem dla europejskiej solidarności. Unia Europejska musi podzielić się odpowiedzialnością za uchodźców z Ukrainy. Potrzebne będzie dalsze rozwijanie europejskiej obronności: historyczna decyzja o powołaniu do życia oddziału 5 tys. żołnierzy sił euroarmii do szybkiego reagowania właśnie zapadła. Niezbędna będzie wspólna, europejska polityka energetyczna a także wspólna polityka podatkowa, która „wygasi” raje podatkowe i stworzy skuteczne narzędzia przeciwko spekulacjom finansowym. To wszystko jest w zasięgu naszych możliwości i trzeba to zrobić w najbliższych latach.
Nie łudźmy się jednak, że eurosocjalizm nie napotka przeciwników. Z jednej strony będziemy mieli do czynienia z interesami obcych mocarstw. Z drugiej, walczyć z nami będą siły lokalnej ksenofobii, nacjonalizmu i resztki partii europejskiego imperializmu. Politycy pokroju Marine Le Pen będą wykorzystywać sentyment do czasów bogactw kolonialnych i postkolonialnych. Politycy z gatunku peryferyjnych nacjonalistów będą nam wmawiać, że na integracji Polska wyłącznie straci, przegra, a polska złotówka to świętość. Każde polityczne działanie spotyka się z reakcją. W tym przypadku przeciwko eurosocjalizmowi wystąpi brunatna i prawicowa fala, siła apelująca do tęsknoty za czasami słusznie minionych rozdrobnionych państewek narodowych, które obecnie w dużej mierze są już głównie karykaturą swojej dawnej siły. Czas patrzeć szerzej.
W chińskiej telewizji, na kanale CGTN, oglądać można wiele interesujących programów. Jednym z nich jest program publicystyczno-gospodarczy, którego podtytuł brzmi „Program dla 1,4 mld”. Jak na tym tle wygląda program dla Europy? 1000 programów dla 30 skłóconych państewek? Wojna pod flagą narodową przeciwko wszystkim innym?
Przed nami czas fundamentalnych decyzji. Zastanówmy się więc przez moment, czy w nowym, wielobiegunowym świecie chcemy grać rolę rozbitego na kawałki, starego i żyjącego przeszłością „nowego Orientu Ziemi” z paraliżującym wspólnotę liberum veto, czy jednak wolimy zostać jednym z poważnych graczy w nowej międzynarodowej układance i skutecznie zadbać o swoje własne interesy i bezpieczeństwo. Eurosocjalizm to jedyna racjonalna, szybka, demokratyczna i egalitarna droga do europejskiej podmiotowości i pomyślności.
Właśnie nastał czas walki o interes europejskiego człowieka pracy. Nie zmarnujmy tego. O to walczmy.
Niniejszy tekst pierwotnie ukazał się na łamach Dziennika Trybuna.