Opinie

Czas nazwać rzeczy po imieniu

wPunkt
Czas nazwać rzeczy po imieniu

Jak wiemy z polskiej historii – choć niestety nie tylko z niej – okupowani nie wschodzą w żaden „konflikt” ze swymi oprawcami. Jakikolwiek spór jest sporem, konfliktem, gdy obie strony posiadają legitymizujące ich roszczenia przekonujące dowody i argumenty.

fot. wikimedia commons

Palestyńskie protesty i walki uliczne nadal trwają. W całym Izraelu społeczność Palestyńska stawia się z jednej strony okupacji Sił Obronnych Izraela, z drugiej apartheidowi państwa Izrael. Ostatnie tygodnie pokazują, że w końcu czas na ważną zmianę w języku, jakim posługujemy się mówiąc o sytuacji Palestyńczyków. Nie możemy dłużej uciekać przed rzeczywistością.

Jak jasno mówi „Konwencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa”. Zgodnie z art. 2 Konwencji z 1948 r., prawna definicja ludobójstwa brzmi następująco:

Którykolwiek z następujących czynów popełnionych w zamiarze zniszczenia, w całości lub w części, grupy narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej, takich jak (a) Zabicie członków grupy; (b) Spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy; (c) Rozmyślne stworzenie dla grupy warunków życia obliczonych na spowodowanie jej fizycznego zniszczenia w całości lub w części …

W swoim opisie ostatniej wojny Izraela w Gazie, genewska grupa praw człowieka, Euro-Med Monitor, donosi:

„Siły izraelskie zbombardowały 31 domów rodzinnych. W 21 przypadkach domy tych rodzin zostały zbombardowane, gdy ich mieszkańcy byli w środku. W wyniku tych nalotów zginęło 98 cywilów, w tym 44 dzieci i 28 kobiet. Wśród ofiar byli mężowie , żony i dzieci, matki z dziećmi lub rodzeństwo dzieci. Siedem matek zostało zabitych wraz z czwórką lub trójką swoich dzieci. Bombardowanie tych domów i budynków nastąpiło bez żadnego ostrzeżenia, mimo że siły izraelskie wiedziały, że w środku znajdują się cywile”.

Jak donosi Palestyńskie Ministerstwo Zdrowia do 28 maja 254 Palestyńczyków w Gazie zostało zabitych, ponadto 1,948 rannych w ostatniej, trwającej jedenaście dni izraelskiej napaści. Liczby te, choć małe w porównani do tych opiewających liczbę ofiar poprzednich zbrojnych akcji Sił Obronnych Izraela. Bez względu jednak na liczby, czy nie mamy tu do czynienia z ludobójstwem? Do całej grozy sytuacji trzeba dodać fakt, że sam fakt bezustannej blokady Gazy, która trwa od 2006 roku. Wiąże się ona z brakiem wody, elektryczności, i ogólnym brakiem perspektyw na życie w najbardziej zaludnionym pod względem liczby mieszkańców na kilometr kwadratowy miejscu na Ziemi. Wszystkie te fakty stanowią materialną podstawę do uznania ludobójstwa.

Zabiłem w swoim życiu wielu Arabów – i nie mam z tym problemu”

Taki oto słowami o Palestyńczykach posłużył się w lipcu 2013 roku jeden z głównych rozgrywających izraelskiej polityki, Naftali Bennet. Dziś premier Izraela. Nie trzeba być tutaj ekspertem, by widzieć powiązanie izraelskiego dyskursu wobec Palestyńczyków z brutalnymi akcjami pacyfikacyjnym Sił Obronnych Izraela. Jedno daje podstawę drugiemu.

Ponadto rola języka jest w tym konflikcie szczególnie ważna. To właśnie łatwa manipulacja słowna pomagała Izraelowi przez lata unikać odpowiedzialności za zbrodnie przeciwko ludzkości popełniane na narodzie Palestyńskim. Bogaty zasób sprzymierzeńców Izraelskiego reżimu w światowych mediach i prestiżowych uczelniach pozwalał na budowanie narracji „konfliktu”, a nie ludobójstwa i okupacji.

Dziś pozwala on na banowanie tysięcy postów dotyczących palestyńskiego oporu i izraelskiej opresji na Twitterze i Instagramie. Korporacje często uwikłane w relacje z bogatym Izraelem, wybierają pieniądze i wpływy, zamiast prawdy, zasłaniając się „usterkami” cenzurującymi pro-palestynską narrację.

Takie praktyki jednak nie są obce w samym państwie Izrael. W ostatnim roku cenzor Sił Obronnych Izraela zakazał publikacji 116 artykułów, a dodatkowo zredagował 1 403 informacje – wynika z danych opublikowanych przez odpowiedni urząd na prośbę +972 Magazine i Movement for the Freedom of Information, izraelskiej organizacji pozarządowej działającej na rzecz przejrzystości instytucji państwowych.

Rasizm, cenzura i nawoływanie do przemocy? Jest to kolejna, polityczno-dyskursywna podstawa ludobójstwa.

Okupacja wojskowa to nie konflikt, a opór i wyzwolenie narodowe to nie „terroryzm” i „budowanie państwa”

W polskich mediach głównego nurtu często możemy spotkać się ze stwierdzeniami mówiącymi o „konflikcie palestyńsko-izraelskim”. Często też spotkamy się ze stwierdzeniem „spór”, jednak żadne z tych pojęć nie ma tutaj racji bytu.

Jak wiemy z polskiej historii – choć niestety nie tylko z niej – okupowani nie wchodzą w żaden „konflikt” ze swymi oprawcami. Jakikolwiek spór jest sporem, konfliktem, gdy obie strony posiadają legitymizujące ich roszczenia przekonujące dowody i argumenty.

Tu jednak, pomimo wszelkich prób, procesów pokojowych, Porozumienia z Oslo, wszelkich wysiłków międzynarodowych i miejscowych, nie ma mowy o takiej sytuacji. Co więcej, w świetle prawa międzynarodowego jakakolwiek obecność Sił Obronnych Izraela, czy też kolonistów izraelskich na Zachodnim Brzegu jest nielegalna, a ludobójcze metody stosowane wobec mieszkańców Gazy są po prostu zbrodnią przeciwko ludności.

Złodziej to złodziej. A nielegalny kolonista z bronią w ręku to nie zwykły osadnik. Nielegalnie przebywające wojsko na danym terenie to nie Siły Obronne, lecz okupanci, a rakiety kierowane pilotem przeciwko domom rodzinnym i przychodniom to narzędzia ludobójstwa, a nie równorzędnej walki.

Popularne

Do góry