Państwo w końcu stanęło po stronie ofiar przemocy domowej. Pierwszego maja, przy poparciu koalicji rządowej, parlament w sposób ekspresowy przyjął ważną ustawę dot. ochrony ofiar przemocy domowej. Nowe prawo daje policji możliwość natychmiastowego usunięcia sprawcy napaści z domu na 14 dni. Jest to milowy krok organizacji walczących z przemocą, organizacji broniących praw kobiet oraz Lewicy, która zabiegała o wprowadzenie projektu pod obrady.
Tyle z dobrych wieści.
Niestety ustawy nadal nie podpisał prezydent, a ponadto wejdzie ona w życie dopiero po 6 miesiącach od daty jej opublikowania – czyli najwcześniej pod koniec tego roku.
Kto liczył na zmianę postawy rządu w zakresie przemocy domowej, tego zaskoczyła wypowiedź sekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Marka Romanowskiego, który postuluje o walkę z „genderowym bełkotem”. Za cel stawia sobie m.in. ratyfikowaną przez Polskę, Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Zdaniem sekretarza stanu konwencja uderza w godność Kościoła Katolickiego, gdyż w jego opinii wskazuje religię jako jedną z przyczyn przemocy domowej.
Zgodnie z art. 12 ust. 5 Konwencji „ Strony gwarantują, że kultura, zwyczaje, religia, tradycja czy tzw. „honor” nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy objętych zakresem niniejszej Konwencji”. Zdaniem ekspertów użyte w konwencji słowo „religia” odnosi się przede wszystkim do fundamentalistów muzułmańskich, którzy akty przemocy wobec swoich żon czy córek próbują usprawiedliwiać właśnie nakazami religijnymi.
Czy rzeczywiście Polska zamierza wypowiedzieć Konwencję? Czas pokaże. Na razie powinniśmy pilnować by władze realizowały postanowienia konwencji, która obliguje nas między innymi do zmiany definicji zgwałcenia – jako każdy rodzaj aktywności seksualnej podjętej bez zgody ofiary. Konwencja także nakłada na państwo polskie obowiązek zapewnienia specjalistycznej pomocy ofiarom przemocy i zbieranie kompleksowych danych statystycznych o aktach przemocy domowej.