Opinie

Dajcie więcej trupów, propaganda wytrzyma

wPunkt
Dajcie więcej trupów, propaganda wytrzyma

Nie pozostaje mi tutaj nic innego jak zgłosić kolejny punkt do protokołu rozbieżności, bo na mojej politycznej kanapie Donald Tusk arbitrem moralności nie jest.

fot. źródło prywatne

Polemika z komentarzem Witolda Jurasza „Śmierć migrantów. Tragedie rzadko zmieniają bieg historii” opublikowanym w serwisie Onet.pl 20 września 2021

Witold Jurasz, prezes Ośrodka Analiz Strategicznych, napisał swój komentarz dotyczący czterech ofiar śmiertelnych wśród uchodźców na granicy polsko-białoruskiej  „Śmierć migrantów. Tragedie rzadko zmieniają bieg historii” (i tu warto odnotować, że jest to tytuł znacznie bardziej wdzięczny niż ten pod którym tekst ukazał się pierwotnie tj. „Śmierć migrantów. Tragedia bez znaczenia„). Treść tego komentarza i zawarte w nim tezy zachęcają do polemiki.

Ab ovo i już wątpliwości

Autor rozpoczyna komentarz od przywołania rzekomych „faktów”, które mają zapewne nie budzić wątpliwości, a stanowią kontekst do dalszych rozważań. Nie ma żadnego sporu o to, że kryzys jest wywołany przez białoruskie służby, a Łukaszenko wykorzystuje go politycznie do grillowania Polski, Litwy oraz Łotwy, w ramach rewanżu za presję polityczną w postaci sankcji nałożonych na białoruski reżim za brutalne rozprawienie się z opozycją. Jednak już jeśli chodzi o pozostałe dogmaty, to muszę zgłosić pewne uwagi.

„Osoby przekraczające granicę to – o czym wiemy choćby z litewskich statystyk – w zdecydowanej większości nie uchodźcy, a migranci ekonomiczni”

powiada Witold Jurasz, po czym dodaje:

„w ciągu ostatniego miesiąca zyskaliśmy nowe dowody, że mamy do czynienia nie z tradycyjnym kryzysem migracyjnym, a z operacją służb specjalnych”

Zdaje się, że Autor, jak zresztą wielu przed nim (i obok niego), dokonuje rozróżnienia pomiędzy uchodźcami, a migrantami ekonomicznymi, które jak rozumiem ma znaczenie dla oceny decyzji o opuszczeniu miejsca zamieszkania. Tutaj warto podkreślić, że zabieg rozróżniający jest znany już od dawna, a ma on wywołać wrażenie, że „biednym ludziom, którym grozi śmierć to byśmy może i pomogli, ale ho ho, to nie są biedni ludzie tylko migranci, co to chcą po prostu żyć na lepszej stopie niż dotychczas” więc nadajemy sobie moralne prawo w takim przypadku okazać serce twardsze, lub nie okazać go wcale.

Dajcie więcej trupów, propaganda wytrzyma

Tu oczywiście istnieje spór pomiędzy lewicą i prawicą co do tego kiedy życie człowieka jest wystarczająco beznadziejne, gówniane i podłe żeby nabył moralne prawo do poszukiwania poprawy bytu poza miejscem swojego urodzenia, ale akurat w kontekście tej sytuacji nie sposób nie zapytać o kilka rzeczy. Po pierwsze to skąd wiemy co to są za ludzie, skąd przybyli i co ich motywuje do tak dalekiej podróży, skoro sam Witold Jurasz przyznaje, że Polska, Litwa oraz Łotwa stosują tę samą twardą politykę push-backów, polegającą na tym, że się nie przyjmuje wniosków o ochronę międzynarodową i nie wszczyna procedury azylowej, tylko schwytanych ludzi wywozi i z powrotem wypycha poza granice kraju, nierzadko niszcząc czy zabierając dokumenty (a to akurat wiemy od działających do czasu wprowadzenia stanu wyjątkowego organizacji pozarządowych). Być może jestem w błędzie, ale zdaje się, że to właśnie procedura azylowa ma ustalić co to są za ludzie, skąd przybywają i w jakim celu tutaj są, by następnie zadecydować, czy takiego azylu im udzielić czy nie. Jeśli tej procedury się nie przeprowadza, a zastępuje ją przyspieszony tryb “kolba-noga-druga strona płotu”, to doprawdy zagadkowe zdaje się skąd wiemy tyle o tych ludziach.

Po drugie nawet jak już ustalimy, że są to migranci ekonomiczni, cokolwiek miałoby to oznaczać, to śmiem zauważyć, że ludzie umierają przemoczeni z zimna dość niezależnie od powodu, z którego tutaj przybyli oraz bez względu na to jakim majątkiem czy pozycją społeczną cieszyli się na innym kontynencie. Krótko mówiąc, kiedy ktoś umiera z wychłodzenia w przygranicznym lesie, przeganiany pomiędzy polskimi i białoruskimi mundurowymi, to uzasadnienia tego stanu faktem, że może niekoniecznie obcięto by mu głowę w kraju pochodzenia, uważam za dość osobliwy sposób ukojenia własnego sumienia. Czułbym się jako lewacki pożyteczny głupiec Kremla znacznie bardziej komfortowo, gdyby polskie służby oddały się podobnym rozmyślaniom po nakarmieniu takiej osoby, ubraniu jej w suchą odzież i przewiezieniu do ośrodka dla uchodźców gdzie będzie oczekiwać na decyzję co dalej. Po trzecie wreszcie zaczepiam swoją nadzieję w tym, że Autor nie wprowadza tego rozróżnienia tylko po to, by podstępem uspokoić nasze sumienie, ale rzeczywiście gdyby miał do czynienia z uchodźcą niezarobkowym, tylko takim “prawdziwym”, to zapewne rzekłby “hola, hola, tego biednego człowieka proszę przepuścić!”, choć jest to najpewniej myśl naiwna.

Twarde prawo, smuteczek, nic się nie da zrobić

Pomijam dalsze fragmenty tekstu, które odkrywają rzeczy jawne dotyczące organizowania całego kryzysu przez białoruskie służby, oraz powoływanie się na autorytet Donalda Tuska, który w sposób dorozumiany poparł politykę rządu i to ma, jak rozumiem, nadać powagi i rozsądku stanowisku polskiego rządu i samego Autora. Nie pozostaje mi tutaj nic innego jak zgłosić kolejny punkt do protokołu rozbieżności, bo na mojej politycznej kanapie Donald Tusk arbitrem moralności nie jest i nigdy nie był, więc niespecjalnie mnie to ponadpolityczne porozumienie przekonuje.

Odnotujmy, że Witold Jurasz przywołuje wyrok ETPCz w sprawie Hiszpanii oraz liczne inne bezimienne wyroki sankcjonujące stosowanie metody push-back, choć przynajmniej uczciwie komentuje, że spotykają się one z krytyką organizacji walczących o prawa człowieka. Nie wdając się w dyskusje prawne pragnę tylko zasygnalizować, że prawo jest często stosowane jako wymówka, która gładzi grzechy świata, ale my na lewicy mając w pamięci dziesiątki podłości i niesprawiedliwości uchwalanych prawem boskim i ludzkim na przestrzeni historii (a funkcjonujących i w czasach obecnych) niespecjalnie wyznajemy zasadę, że jak coś jest zgodne z prawem to automatycznie godne jest i sprawiedliwe. W tym przypadku przedkładamy życie ludzkie nad to czy tamto orzeczenie ETPCz i być może bluźnierczo, ale przypisujemy sobie prawo do moralnej oceny działania państwa nawet wtedy, gdy miałoby ono postępować na podstawie i w granicach prawa (co do czego są z resztą poważne wątpliwości).

Słuchajcie dzieci, starszy pan was oświeci

Interesujący jest kolejny fragment komentarza opatrzony podtytułem “Naiwność obrońców praw człowieka”, w którym Autor wykłada tezę, że udzielanie pomocy uchodźcom jedynie zachęca handlarzy ludzi i powoduje zwiększenie liczby uchodźców. I ja się z tym nawet zgodzę, że jest to konsekwencja, którą trzeba brać pod uwagę, ale niespecjalnie pasuje mi niewypowiedziane uzupełnienie tej tezy, że ludzie już aktualnie przebywający w okolicach naszej granicy muszą cierpieć, a nawet i umierać, żeby nie przyjechało ich więcej. Dobrze byłoby artykułować wyraźnie takie koszta, jeśli mamy je brać na swoje sumienia w imię podobno wyższych wartości. 

Jednym z najciekawszych fragmentów wypowiedzi Witolda Jurasza jest ten zatytułowany “Złudzenia”. w którym Autor łaje pięknoduchostwo obrońców praw człowieka w te słowa: 

“Zwolennicy otwierania granic zapominają przy tym, że pozwalając opuścić biedne państwa Afryki i Bliskiego Wschodu wszystkim tym, którzy mają wolę i inicjatywę by walczyć o lepsze życie, tak naprawdę przyczyniają się do utrwalania wszystkiego tego, co jest przyczyną afrykańskiej i bliskowschodniej biedy, czyli gigantycznej korupcji, marnotrawstwa i złego zarządzania. Pytaniem co najmniej zasadnym jest to, czy wszyscy ci, którzy usiłują uciekać do Europy, gdyby tej możliwości byli pozbawieni, pogodziliby się ze swoim losem, czy też może raczej wyszli na ulicę i obalili złe i nieefektywne rządy w swoich krajach”.

Doprawdy doceniam zachowanie dystansu Autora do własnych poglądów, kiedy we fragmencie o podtytule “Złudzenia” przekonuje, że pomagając ludziom uciekającym przed głodem, wojną, biedą i beznadzieją utrwalamy ten stan, bo gdybyśmy nie dawali im złudzenia szans na lepsze życie, to być może sami obalili by swoich oprawców. Tak się akurat składa, że mieszkańcy krajów Bliskiego Wschodu wystąpili przeciwko władzy w Syrii ze znanym skutkiem (od 10 lat toczy się tam wojna domowa, w którą zaangażowały się liczne kraje i organizacje militarne po wielu różnych stronach konfliktu i jedyne co o sytuacji w Syrii można z całą pewnością powiedzieć, to to że po 10 latach znajduje się w czołówce miejsc najmniej bezpiecznych do życia), niespecjalnie też komfortowe dla rodzin z dziećmi wydają się Irak, oraz Afganistan, choć ten ostatni obalił ostatnio skorumpowaną władzę. Nie wiem jednak czy akurat o takie obalenie Autorowi chodziło, skoro wielokrotnie podkreśla, że jest i był zwolennikiem irackiej i afgańskiej interwencji, a z tego co pamiętam to ci obaleni to “nasi” byli.  

Komu drgnęło, komu opadło

W końcowych akordach swojego komentarza Witold Jurasz wali lewaka w miętkie wypominając, że otwieranie granic na wszystkich bezwarunkowo godzi w interes pracujących, a poprawia rytualnym już tarmoszeniem za uszy i wygrażaniem palcem, że jak się coś mówi lub robi, to trzeba zawsze sobie zadać najpierw pytanie czy aby PiSowi nie wzrośnie. Życie w rzeczywistości w której każdy uzewnętrzniony akt ludzki przed wydaniem etycznego werdyktu musi przejść przez test pisowskiego “zmalau-urus” jest światem cokolwiek ponurym, gdyby się w niego jednak zanurzyć, można by szepnąć Autorowi na ucho pytanie, czy skoro lewackie ekscesy na granicy wzmacniają PiS, to czy Donald Tusk dmiący w tą samą propagandową trąbę z rządem nie powinien czasem PiSu w tej narracji osłabiać i czemu nic się takiego nie dzieje, a wręcz przeciwnie, nawet warunkowe przyznanie racji dodaje rządowej polityce powagi i racji.

Nie mogę nie odnotować także troski z jaką Autor pochyla się nad każdym kto “sceptyczny wobec otwierania granic, ale zarazem odnoszący się do emigrantów z szacunkiem i po ludzku im współczujący, jest w ostatnich dniach i tygodniach wyzywany od ksenofobów a nieraz i faszystów oraz nazywany zwolennikiem Konfederacji lub PiS”. Zgadzam się, że wpychanie wszystkich do worka faszystów i ksenofobów nie jest rozsądne, ale jednocześnie deklaracje odnoszenia się do imigrantów z szacunkiem i po ludzku im współczuwanie, przy jednoczesnym popieraniu polityki odmawiania im pomocy humanitarnej, wypychania siłą za granicę i godzenie się na ich śmierć z wychłodzenia, jest zaiste niezwykle tanim i pustym gestem, który nie ma żadnego znaczenia dla tych cierpiących i umierających ludzi, więc też trudno spodziewać się, że ci, którzy walczą o życie uchodźców nie oddają należnych honorów komuś, kto by wypychał, ale się nie cieszy.

Jeśli chodzi o zagrożenia związane z bezwarunkowym przyjęciem nieograniczonej liczby imigrantów to spieszę Autora uspokoić, że lewica ma świadomość ich istnienia. Wierzę jednak, tak też dyktuje mi skromne doświadczenie, że nie stoimy przed zerojedynkowym wyborem pomiędzy “szeroko otwarte granice”, a “druty kolczaste i karabiny” i naprawdę da się wypracować wspólnie, także wspólnie z międzynarodowymi partnerami i Unią Europejską, rozwiązanie zapewniające bezpieczeństwo wewnętrzne i stabilność granic, przy jednoczesnym zachowaniu rozumu i godności człowieka, bez zgody na umieranie ludzi z głodu i wychłodzenia pod naszymi granicami. 

Ale chociaż wygrywamy, prawda?

Cieszę się jednak, biorąc to za dobrą monetę, że Autor dostrzega choć bezsensowność stanu wyjątkowego, który jest wymierzony wyłącznie w organizacje oraz media pozarządowe, bo nie dość że to środek nieadekwatny do zagrożenia, to jeszcze nieskuteczny. Nie nowina, że sytuacja na polsko-białoruskiej granicy to paliwo dla wojny propagandowej, ale najwyraźniej my tą wojnę przegrywamy, co z resztą sam Witold Jurasz przyznaje. Skoro więc zaangażowaliśmy tyle sił i środków i mamy tak przenikliwie odczytujemy zamysł naszych przeciwników to czemu musimy coraz głośniej przekonywać samych siebie do tego, że to my jesteśmy w porządku, a z Łukaszenki jest łobuz?

Zawieszę to pytanie jednocześnie zaznaczając, że moim skromnym zdaniem łatwiej byłoby nam walczyć z białoruską propagandą i bronić swoich racji w oczach nie tylko polskiej, ale i międzynarodowej opinii publicznej, gdybyśmy w postępowaniu wobec uchodźców trochę się od tych złych różnili np. nie godząc się tak łatwo z umieraniem ludzi w przygranicznych lasach jak przychodzi to Witoldowi Juraszowi sądząc po jego ostatnim komentarzu.

Popularne

Do góry