Przedsiębiorcy nie są zadowoleni z rozwiązań podatkowych proponowanych przez rząd PiS. Doceniają oni wprawdzie, że w wyniku licznych uwag środowiska biznesowego rząd dokonał rewizji części rozwiązań zawartych w projekcie nowej ustawie podatkowej, ale uważają, że wprowadzone do projektu zmiany są zdecydowanie zbyt płytkie.
„Zwracamy ponadto uwagę na tempo, w jakim powstaje nowa regulacja – łączny tekst projektu wniesionego do Sejmu liczy sobie niemal 700 stron. Wydaje się, że powinien on zostać poddany dodatkowym, kompleksowym konsultacjom społecznym, których czas trwania powinien odpowiadać wyjątkowej obszerności proponowanego aktu” – stwierdza Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.
ZPP jest zwolennikiem podatków przychodowych. Przedstawione rozwiązanie w postaci minimalnego podatku CIT liczonego od przychodu uważa więc za krok w dobrym kierunku. Docelowo proponuje jednak zastąpienie w ogóle podatku CIT powszechnym podatkiem przychodowym.
Docenia też chęć skuteczniejszego opodatkowania międzynarodowych korporacji (a więc i wyrównania warunków konkurencji pomiędzy nimi, a polskimi małymi firmami). Związek popiera zwiększenie kwoty wolnej od opodatkowania oraz waloryzację drugiego progu podatkowego i rozumie, że są to zmiany, które wymagają znalezienia źródeł finansowania.
Nie zgadza się jednak na to, by koszty tej reformy ponosił prawie w całości polski mały biznes i oczywiście zapowiada, że przedsiębiorcy uwzględnią wyższe koszty działania w cenach produktów i usług, przez co ostatecznie korzyści dla tej części konsumentów, dla której przewidziano obniżkę klina podatkowego, będą niższe niż zakładane.
„Jakkolwiek obniżenie stawki składki zdrowotnej dla osób prowadzących działalność gospodarczą i rozliczających się podatkiem liniowym z 9 proc. do 4,9 proc. jest zauważalną obniżką, tak w dalszym ciągu uważamy, że wprowadzenie takiej (pełnej) proporcjonalności to rozwiązanie uderzające bezpośrednio w polski biznes, a pośrednio – we wszystkich konsumentów. Zwiększone obciążenie firm to bowiem wyższe ceny produktów i usług, a Polacy już w tej chwili mierzą się z bezprecedensową od lat drożyzną” – podkreśla ZPP.
Zdaniem przedsiębiorców, jeżeli z jakichś przyczyn rząd uznaje za konieczne wprowadzenie proporcjonalności składki zdrowotnej dla firm, to jednak powinien istnieć jakiś kwotowy „sufit” sumy przeznaczanej przez przedsiębiorców co miesiąc na NFZ. Mimo, że formalnie danina przeznaczana do tego Funduszu jest nazywana „składką”, jej wysokość nie determinuje w żaden sposób jakości bądź częstotliwości świadczenia zwrotnego. Innymi słowy, większe wpłaty do systemu opieki zdrowotnej nie wiążą się z indywidualnym podniesieniem jakości procedur.
Mając to na względzie przedsiębiorcy uważają, że maksymalny pułap składki powinien zostać ustanowiony i powiązany np. z wysokością minimalnej pensji. Składka zdrowotna powinna wynosić w skali miesiąca nie więcej, niż np. 35 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę. W ten sposób skala podwyżek obciążeń przedsiębiorców (a więc i podwyżek cen) byłaby ograniczona.
Cóż, jest to trochę demagogiczne tłumaczenie, z którego wynika, że najlepiej, aby przedsiębiorcy w ogóle nie płacili żadnych podatków, bo wtedy ceny będą bardzo niskie i wszystkim będzie się żyło lepiej.