Projekt apolityczny, ale z politykami, projekt mówiący o wrażliwości społecznej z ludźmi, którzy najchętniej zlikwidowaliby programy socjalne a służbę zdrowia sprywatyzowali. Co jest jego celem? Której twarzy Hołowni mamy ufać?
Szymon Hołownia 8 Grudnia 2019 roku na konwencji w Gdańsku wszedł w świat krajowej polityki ogłaszając od dawna oczekiwany start w wyborach na prezydenta RP. Mówił o wykluczeniu transportowym, globalnym ociepleniu, głodnych dzieciach i o odbywającej się w Polsce nagonce na społeczność LGBT.
Jednak kampanijna rzeczywistość i upływający czas brutalnie weryfikują brand Hołowni. Bo czy możemy ufać w wrażliwość społeczną człowieka, który na szefa sztabu bierze Jacka Cichockiego? A jednym z pierwszych współpracowników ogłasza byłego prezydenta Nowej Soli Wadima Tyszkiewicza, byłego członka Nowoczesnej? Rozwiązaniem wszystkich problemów dla tych ludzi zdaje się być hasło ,,mniej państwa”, czyli obcięcie programów socjalnych, prywatyzacja służby zdrowia
Rodzi się pytanie: jak pogodzić receptę na wycofywanie państwa z naszego życia ze słowami Hołowni o wyższych podatkach i większych nakładach na zdrowie? Jak połączyć konserwatywne poglądy Szymona i uwielbienie dla episkopatu z zaprzestaniem nagonki na społeczność LGBT? Hołownia boi się jasno zadeklarować swoich poglądów, co pokazała również debata prezydencka Newsweeka. Przy pytaniach o sprawy światopoglądu, które w Europie uchodzą za standard, chował się za formułami ,,odeślę do ponownego rozpatrzenia” czy ,,Taka ustawa nie powinna być głosowana normalną większością”, co w praktyce oznacza prezydenckie weto. Na pytanie Roberta Biedronia o prawa społeczności LGBT, takie jak małżeństwa czy adopcja dzieci, odpowiedział, że to ,,absurdalny dogmatyzm “ kandydata Lewicy.
Finansowanie Szymona Hołowni którym się szczyci w swojej kampanijnej narracji bezpartyjnego kandydata i politycznego mesjasza również budzi podejrzenia. Sam kandydat twierdzi, że w odróżnieniu od partii politycznych, bierze pieniądze od zwykłych obywateli. Jego argumentem w kampanii jest to, że partie które dostały się do Sejmu i wywalczyły drogą demokratyczną finansowanie oraz wystawiły kandydata w tych wyborach oszukują. Tymczaem, jak podaje Halo Radio, na listach darczyńców Hołowni znajdują się osoby powiązane z Leszkiem Czarneckim który odpowiada za afertę Getback w której straty wyniesione przez osoby fizyczne wyniosły 2,5 mld złotych. Hołownia te zarzuty odpiera i mówi o trollingu ze strony konkurencji, ale kandydatem może się wkrótce zainteresować prokuratura.
Jeszcze przed rejestracją komitetu promował się przy wykorzystaniu licznych materiałów wyborczych, co może okazać się poważnym naruszeniem kodeksu wyborczego.
Szymon Hołownia w kampanii prezentuje dużo sprzeczności. Zmienia zdanie z dnia na dzień o pigułce ,,dzień po”, unika jasnych deklaracji dotyczących swoich poglądów, a w finansowanie jego kampanii zaangażowane są osoby z zarzutami o korupcję, czy wyprowadzanie pieniędzy za granicę. Czy możemy uwierzyć człowiekowi prezentującymi wszystko i nic i powierzyć mu urząd prezydenta Rzeczypospolitej? Czy chcemy na najwyższy urząd w państwie wybrać człowieka który będzie musiał się odwdzięczać swoim darczyńcom? Byłby to niebezpieczny precedens dla tak młodej i kruchej demokracji.
Hołownia zresztą sam zdaje się nie wierzyć w swój sukces w tych wyborach. Zapowiada się, że będzie budował podstawy pod nową partię polityczną, która mogłaby w dłuższej perspektywie zastąpić Platformę Obywatelską. Obóz liberalny, zgromadzony póki co pod skrzydłami PO, zdaje się rozglądać za nowymi alternatywami. Wypalona formuła PO z coraz większym trudem przyciąga nowych wyborców, a z wypadającą z gry o prezydenturę Kidawą Błońską zbliża się ku politycznej przepaści.
Hołownia ma wiele twarzy. Zależnie od interesu raz ma twarz syna Kościoła, czasem oblicze gwiazdy TVN-u, a innym razem twarz konserwatysty, liberała, czy lewicowca. Coraz częściej zdaje się zwracać na siebie uwagę twarz człowieka z niejasnymi powiązaniami.