Kilka dni po konwencji Platformy Obywatelskiej wszystko jest jasne – Rafał Trzaskowski przegapił swój moment a władzę przechwycił Donald Tusk. Wraz z nim wraca stara ekipa i polityka polaryzacji. Konkurencja na opozycji przyjęła tę decyzję z mieszanką obawy i ulgi. Karty w końcu zostały rozdane.
Nowy-stary lider PO nie przebierał w słowach: rządzą nami ludzie źli i nieuczciwi, opozycja musi współpracować a głównym spinaczem tej współpracy jest oczywiście Platforma Obywatelska. Na niedzielnej konferencji prasowej mówił więcej: o potrzebie inwestycji w zieloną politykę, o nowych technologiach, o wyzwaniach przyszłości. Same zapowiedzi programowe są jednak oszczędne, na co wskazują potencjalni partnerzy z opozycji (Hanna Gill Piątek: „recepty sprzed 15 lat”; Krzysztof Gawkowski: „wróciła retoryka antypis, nie wróciła idea”).
Manichejski przekaz Tuska stawiający PiS po stronie sił ciemności niesie pewne ryzyko. Czy wszystkie reformy społeczne prawicy były złe? W ciągu ostatnich kilku lat zanotowaliśmy chociażby poważne obniżenie poziomu ubóstwa wśród dzieci.
Spuścizna polityki gospodarczej poprzedników Zjednoczonej Prawicy jest niejednoznaczna. Warto przypomnieć „Raport ze znikającego państwa” opublikowany przez Nowego Obywatela w czasach końcówki rządów koalicji PO-PSL. Tekst wskazywał na głębokie, systemowe problemy ograniczania sektora publicznego i prywatyzację usług publicznych. W szczególności w odniesieniu do małych i średnich miejscowości i terenów wiejskich („86 proc. zlikwidowanych szkół podstawowych w latach 2007–2012 to szkoły z gmin wiejskich oraz miejsko-wiejskich”). Jeżeli chcemy szukać źródeł obecnego „zła”, nie możemy przejść obojętnie obok polityki zaciskania pasa lat 2007-2015. Ówczesne środki unijne kierowano głównie w stronę wielkich inwestycji infrastrukturalnych.
Priorytetem były stadiony i hale widowiskowe na Euro 2012 a nie programy socjalne (wiele z tych projektów stanowi obciążenie dla samorządów po dziś dzień). Jeszcze rok temu wydawało się, że Platforma chce zmierzyć się z tym dorobkiem w sposób spokojny i uczciwy. Mówił o tym Rafał Trzaskowski. Nowe rozdanie oferuje całkiem inną drogę – wraca konserwatywna kotwica i duma z dorobku Platformy. Rozmowa o zjednoczeniu opozycji zostanie ujęta w nieco bardziej partnerskie ramy. Tusk to wytrawny gracz i raczej nie będzie kontynuował polityki publicznego podgryzania potencjalnych koalicjantów, z której słynął Borys Budka. Co nie znaczy, że podszczypywań nie będzie. Jeśli już, to w białych rękawiczkach.
Wielki comeback rodzi niepewność dla Polski2050 Szymona Hołowni. Czy nowe momentum Platformy wywróci do góry nogami plany nowej gwiazdy polityki? A może dojdzie do długotrwałej współpracy? Sprawa jest prostsza w przypadku PSL – wśród ludzi Platformy krąży koncepcja polskiego CDU/CSU, w której ludowcom przypada rola bawarskich konserwatystów. Nie wiadomo co na to Władysław Kosiniak-Kamysz, ale perspektywa wydaje się kusząca.
Nowa sytuacja to niezła wiadomość dla Lewicy. Kończy się etap flirtowania Platformy z polityką progresywną. Wedle słów Pawła Zalewskiego, do niedawna posła Koalicji Obywatelskiej: „Tusk kończy lewicowy eksperyment”. Rzeczywiście, byłemu premierowi do lewicy daleko. W toku swoich rządów trzymał się z dala od spraw światopoglądowych i praw człowieka. Nie zabiegał o refundację zabiegów in vitro, bał się związków partnerskich, nie wykonał żadnego kroku w stronę świeckiego państwa. Wręcz przeciwnie – samorządy z politykami Platformy u władzy oferowały kościołowi hojne bonifikaty np. na zakup gruntów. Lewica musi mieć świadomość, że strategicznym celem liberałów nie jest współpraca, lecz jej wasalizacja. Co by się stało, gdyby weszła do rządu i postanowiła zadbać o realizację swojego programu? To zbyt wielkie ryzyko.
Dziś liberałowie i lewicowcy to dwa oddzielne światy. „Główna wojna na opozycji toczy się pomiędzy Lewicą a PO” (prof. Antoni Dudek). Donald Tusk pytany o porozumienie z lewą stroną, stwierdził że póki co trudno mówić o współpracy, ale jest pełen respektu dla jej wyborców. Koalicja pod egidą dawnego SLD musi balansować między programową asertywnością, chłodną analizą błędów PO i pragmatycznym podejściem do współpracy w odsunięciu PiS od władzy. Pole do pokazania innej wizji państwa jest ogromne – weźmy choćby odkurzenie relacji ze związkami zawodowymi i konstruktywną krytykę uśmieciowienia rynku pracy, jaka nastąpiła za rządów PO-PSL. Ostatecznie w kwestii koalicji PO-Lewica zdecyduje przyszła arytmetyka sejmowa.
Rafał Trzaskowski, największy przegrany weekendowego zamieszania, już raczej nie stworzy własnej partii. Gdyby chciał spróbować, współpraca z Lewicą byłaby mu bardziej na rękę niż próba przejęcia jej wyborców – po stronie opozycji zrobiło się ciasno. Powołanie własnej formacji wydaje się dziś jednak mało prawdopodobne, zwłaszcza że PO najpewniej zyska sondażowo.
Wielu komentatorów wyśmiewa pomysł odgrzanego dania duopolu, jako recepty na wygranie z PiS. Te osoby lekceważą retoryczne talenty Donalda Tuska i ogólne zmęczenie społeczeństwa polityką prawicy. Zdecydowana większość Polaków nie przepada za polaryzacją, ale wielu z nas zdążyło się już w niej wygodnie urządzić. To czytelna emocja, dostosowana do czasów post-polityki. Najbardziej lubimy te kawałki, które już znamy.
ZOBACZ TEŻ: