29.07 w Sosnowcu, działacze Lewicy spotkali się przy grobie Edwarda Gierka w 22. rocznicę śmierci I sekretarza. Tego samego dnia, w Dąbrowie Górniczej, w Pałacu Kultury Zagłębia rozmawiali na temat tego co było, co jest i co powinno być. Ze szczególnym uwzględnieniem problemu mieszkalnictwa.
To chyba dobry moment, żeby wyjść trochę poza nawias i w rocznicę śmierci Edwarda Gierka napisać, że gdyby dziś tow. Gierek mógł zza grobu powiedzieć coś ludziom lewicy w Polsce o mieszkalnictwie, zapewne nie byłyby to miłe słowa. A na budowaniu to on się akurat znał. Może nie on sam, ale miał od tego ludzi. A ludzie dzięki jego ludziom mieli dach nad głową. Dach, który teoretycznie miał się im zawalić na łeb już dekadę temu, ale gdyby nie gierkowska „przerwana dekada”, miliony Polaków nadal gnieździłoby się w klitkach, kątem z rodzicami. Wielka płyta, wbrew wszystkim i wszystkiemu stoi, i postoi jeszcze trochę. Mało tego. Dziś o mieszkania w płycie ludzie walczą. Bo dzięki programowi rządowych dopłat do własnych mieszkań, to właśnie te cieszą się największym powodzeniem. Bo takie ładne, funkcjonalne i nowoczesne? Nie czarujmy się. Takimi były 40. lat temu. Ludzie nadal chcą mieszkać w mieszkaniach z płyty, bo tylko na takie ich dziś stać. A pierwotna potrzeba posiadania własnego lokum i pójścia na swoje jest u nas tak silna, że nawet kosztem wyrzeczeń, człowiek chce czegoś na własność, tylko dla siebie. Miejsca, z którego żaden kamienicznik albo wynajmujący nie będzie go mógł wyrzucić ani przepędzić.
Kiedy prawica rozdaje ludziom tani pieniądz na kredyt, Lewica głowi się, co tu zrobić, żeby mieszkań było więcej. Odpowiedzią ma być tanie budownictwo socjalne. TBS-y u nas mają się różnie. W jednych miastach cieszą się powodzeniem i system całkiem nieźle się sprawdza, w innych jest realizowany w szczątkowym zakresie, a wszystko co nowe buduje deweloper prywatny.
Krzywa dychotomia
Ukuło się u nas dziwaczne, dychotomiczne postrzeganie tego samego problemu, niezależnie czego on dotyczy. Jaka szkoła lepsza-prywatna czy publiczna, jaka służba zdrowia, jakie mieszkania. Można tak wymieniać w nieskończoność. W zasadzie każda strona tego samego medalu ma u nas swoje polityczne zabarwienie. Bo to dość proste i łatwe, kiedy mówi się ludziom, że jak kto liberał, to woli prywatne, a jak socjalista-wybiera publiczne. Liberał na państwowe narzeka, a socjalista psioczy na prywaciarza. Jeśli jesteś człowiekiem lewicy, musisz wybierać tanie i socjalne. Znakiem tego, na drogie i prywatne nie może być cię stać. A my, ludzie lewicy, jesteśmy na Tej Ziemi po to, żeby bronić publicznego i socjalnego i ganić prywatną inicjatywę. Bo jak jesteś za prywatnym, toś pewnikiem burżuj, kułak i dorobkiewicz. Są jednak w tym kraju ludzie lewicy, którzy dorobili się pieniędzy i stać ich na dom. Jak to wytłumaczyć wyborcom?
Trzeba budować tanio, o ile w tych czasach jeszcze się da, i pod wynajem długoterminowy, a tego co zbudujemy nie wolno przekształcać we własność, tak jak to uczyniono ze spółdzielniami, bo nie o to idzie w socjalnym budownictwie. Należy budować mieszkania, które nie zdzierałyby skóry z człowieka przez 30 lat. W miastach należy wprowadzać regulacje cenowe dla prywatnych właścicieli, żeby nie windowali sztucznie cen. To wszystko jednak trwa i kosztuje. Trzeba to wszystko policzyć. Czy na tak wielki, epokowy wręcz projekt, starczy nam gruntów, murarzy, cegieł. Bo to nie sztuka ludziom obiecać, a potem powiedzieć, darujcie, nie wszyło, ale założenia mieliśmy słuszne. Co rząd, to program budowy mieszkań. I co rząd, to kolejna, spektakularna klapa. Lewica, jeśli chce być na tle poprzedników wiarygodna, nie może sobie pozwolić na taką sytuację. Jeśli już coś obieca, musi pokazać, że można jej ufać, a jej słowa nie są rzucane na wiatr. Za dużo zmarnowano cierpliwości i zaufania ludzi, żeby grać z nimi znaczonymi kartami. Trzeba wreszcie pokazać, że ma się za pazuchą zupełnie nową talię i potrafi się nią obsługiwać.
W tym mieszkaniowym dyskursie Lewica nie może zapominać także o innej sprawie. W porządku, zbudujemy tanie mieszkania na wynajem, damy tani dach nad głową tym wszystkim, których nie stać na mieszkanie na wolnym rynku. Ok. Ale co z tymi wszystkimi, których na mieszkanie było stać, ale mieli pecha, i pobrali kredyty przed wejściem w życie tego czy innego programu z dopłatami? Naprawdę nie ma w tej grupie zbyt wielu, którzy mogą sobie pozwolić na komfort spłacenia kredytu przed czasem, a polityka fiskalna i stopy procentowe nie drenują ich kieszeni. Ci ludzie ciężko pracują. Często na kilka etatów, żeby godnie żyć i żeby spłacać swoje zobowiązania. Co z nimi? Zostawić ich samym sobie, bo są inni, którzy mają jeszcze gorzej? Ci ludzie, to nie kto inny, jak dzisiejsza klasa pracująca, która winna mieć w Lewicy swoich obrońców i swoich przedstawicieli. Odnoszę wrażenie, że dziś Lewica bez walki oddaje ich Konfederacji albo Platformie. Bo to dla nas obce ciało i szkoda na nich marnować czasu i atłasu. A to ogromny błąd. Owszem, są tacy którzy mają gorzej. Ale nie da się ukryć że są i tacy, którym jest lepiej.