Pomyślcie sobie, że Wasza wyobraźnia nie ma granic, że umiecie stworzyć we własnej głowie świat pełen magii, świat, w którym istnieją smoki i bazyliszki, w którym niektórzy ludzie potrafią w każdej chwili zmienić się w zwierzę, a niemal wszyscy są w stanie teleportować się w dowolne miejsce. Możecie też pięknie i z wielką pomysłowością opisać szkołę, w której uczniowie i uczennice rzucają zaklęcia, ważą eliksiry i zmieniają szczury w kieliszki. A teraz wyobraźcie sobie, że w tym pięknym świecie nie ma miejsca dla osób, które nie zrobiły niczego złego, które zapewne dobrze zajęłyby się niejednym smokiem i wyczarowały niejednego patronusa, ale komuś bardzo nie podoba się to, jak mają na imię.
A serce krwawi, tym bardziej, że autorka tego świata, latami karmiąca nas opowieścią o krainie czarów, przyjaźni i bohaterstwa, postanowiła posegregować nas wszystkich wedle naszej tożsamości płciowej i część naszej grupy zostawić na peronie, podczas gdy reszta znalazła wygodne miejsce w pociągu do szkoły magii i czarodziejstwa.
O transfobii J. K. Rowling słyszało się już dawna, sama autorka często manipulowała rozmaitymi informacjami, by podać nam wykluczające wypowiedzi sformułowane niczym gotowe hasło na transparent wystawiony na Marszu Miłości do Całego Świata (by nie być gołosłowną, odwołam się do sytuacji, w której wyraziła poparcie dla Mayi Forstater, która straciła pracę przez swoje transfobiczne podejście do osób w zespole).
W ostatnich dniach ponownie zamieszała w swoim wypełnionym uprzedzeniami i stygmatyzacją kociołku i postanowiła wykluczyć z grona kobiet te z nas, które nie miesiączkują, jak również włączyć do niego trans mężczyzn i osoby niebinarne, które z kolei co miesiąc przechodzą przez tę wątpliwą rozkosz, jaką jest okres. I choć poniższy tweet do dopiero początek całej sprawy, już na tym etapie warto wyjaśnić, na czym polega problem z tym pozornie niewinnym pytaniem.
Nie zamierzam jednak być kolejną białą cispłciową i heteroseksualną kobietą, która wytłumaczy światu, na czym polega problem z transfobicznym tweetem autorki „Harry’ego Pottera”. Poprosiłam więc o komentarz w tej sprawie Ka, blogerkę na co dzień piszącą o tożsamości płciowej:
J.K. Rowling nie uważa się za osobę transfobiczną, podobnie jak wiele osób uważa się za tolerancyjne, a za chwile mają jakieś „ale”. W szeroko dyskutowanym i udostępnianym tweecie usprawiedliwia się na kilka sposobów. Zanim je wyjaśnię, zwrócę uwagę na różnice językowe, w angielskim są dwa słówka na płeć: „sex” i „gender”, choć wiele osób używa ich zamiennie, to mają różne znaczenia. Sex to określenie na płeć fizyczną, nie tylko na czynność seksualną. Gender odnosi się do sfery psychicznej, jest przedmiotem studiów humanistycznych.
Nikt nie głosi, że płeć (ang. sex) nie jest prawdziwa, jak sugeruje Rowling. Często powtarzam: płeć jest między uszami, nie między nogami. To drugie nie definiuje faktycznej płci, jaką ma dana osoba. Nie wymazuje to doświadczeń kobiet, ani cierpień, jakie często doświadczają. Warto pamiętać, że osoby transpłciowe, trans kobiety, są jedną z najbardziej dyskryminowanych grup, często są ofiarami ataków słownych, fizycznych, a nawet zabójstw z nienawiści.
Kobiety, które są transpłciowe, są pełnoprawnymi kobietami, a ich prawa nie odbierają praw cispłciowym kobietom. J.K. Rowling sugeruje, że osoby, które mają menstruację, są kobietami. Tutaj też mija się z prawdą, wymazuje transpłciowych mężczyzn i osoby niebinarne. Popełnia też błąd, łącząc tożsamość płciową z orientacją seksualną. Tożsamość płciowa to, kto idzie do łóżka, a orientacja seksualna – z kim. Znam wiele par jednopłciowych, jakie tworzą trans kobiety i cis kobiety, nie różnią się one od związków kobiet, które są cispłciowe.
Bardzo ważne jest wsparcie innych osób, daje to siłę i nadzieję osobom transpłciowym i niebinarnym, czasem wystarczy pokazać w widocznym miejscu flagę trans, respektować imiona i formy osobowe, jakich używamy, wesprzeć słowem lub finansowo działalność aktywistyczną. Wspierają nas m.in. Emma Watson (1, 2) i Daniel Radcliffe.
Poza wspomianym tweetem, bolesna dla rozumu i zwykłej przyzwoitości jest również linia obrony, w której pisarka z jednej strony tylko dokłada argumentów stronie dowodzącej jej transfobii (co wydaje się być częstym zjawiskiem, gdy bezrefleksyjnie trzymamy się swojego poglądu, zamiast przyjąć, że fakty mogą mu przeczyć), a z drugiej niemiłosiernie chajzeruje i stosuje szantaż emocjonalny wobec osób, które nazywają jej transfobię po imieniu (bo przecież jej zdaniem mówienie głośno o transfobicznym wydźwięku jej tweetów jest przemocą i obrzydliwym hejtem o mizoginistycznym zabarwieniu).
Bardzo współczuję J.K. Rowling jej doświadczeń z przemocą fizyczną i seksualną – dziwi mnie jednak to, że świadoma własnej traumy sama nie waha się krzywdzić innych. Przyjmuję przy tym, że jej doświadczenia są tylko jej i ma pełne prawo czuć się tak, jak napisała. Nie jest jednak w porządku, gdy wytacza je jako argument przeciwko osobom stającym w obronie dyskryminowanej przez nią mniejszości. Bo nikt nie uważa, że winą J.K. jest bycie cispłciową kobietą. Ani to jej wada, ani zaleta, ani nawet przedmiot jakiejkolwiek dyskusji. Problemem są jej wykluczające i pogardliwe słowa oraz wykorzystywanie swojej pozycji ukochanej przez miliony matki chrzestnej Harry’ego, która latami karmiła nas bon motami o przyjaźni, oddaniu i miłości, do uderzania w ludzi. Nawet jeśli w międzyczasie postanowiła zagrać w otwarte karty, przyjmując za swój pseudonim nazwisko pioniera terapii konwersyjnych1, przez co niejako dała nam do zrozumienia, że jej sympatie stoją zupełnie nie w tym miejscu, o którym tak chętnie opowiada siedząc obok głęboko i autentycznie przekonanych o wartości praw człowieka członkach i członkiniach obsady jej blockbustera (o czym pisała już wcześniej Ka).
Tymczasem:
- w rocznicę motywowanej względami homo-, bi- i transfobicznymi strzelaniny w klubie w Orlando, Donald Trump odbiera kolejne prawa z zakresu dostępu do służby zdrowia osobom transpłciowym w USA,
- w ciągu ostatniej doby (podkreślmy to – DOBY) odnaleziono w USA ciała dwóch zamordowanych czarnoskórych trans kobiet (dane na moment oddania tekstu),
- Andrzej Duda podpisał „Kartę Rodziny”, która ma przewodzić walce z wyimaginowaną „ideologią LGBT”, de facto podsyca wrogie i nienawistne nastroje wobec osób LGBTQ,
- zgodnie z ostatnimi badaniami Kampanii Przeciw Homofobii, ponad 70% osób transpłciowych w Polsce miewa myśli samobójcze2 (średnia dla ogółu społeczeństwa waha się w różnych krajach od 10 do 18%)3,
- poseł na Sejm RP Jacek Żalek uważa, że osoby LGBTQ to nie ludzie i otwarcie mówi o tym w telewizji.
I nie, powyższe dane i wydarzenia nie są winą J.K. Rowling, uprzedzając hiperbolizowanie i stawianie chochołów. Jednak dla wszystkich osób, które same o sobie lubią myśleć, że szanują innych ludzi, doceniają różnorodność i stanęłyby w obronie innego człowieka, gdyby los zdecydował się powiedzieć „sprawdzam”, powinno być oczywiste, że w naszym słowniku nie ma miejsca na pogardę, wykluczenie czy nienawiść. I że w sytuacjach, w której jakakolwiek mniejszość jest atakowana czy dyskryminowana, nie brakuje nam tej gryfońskiej odwagi, by stanąć po właściwej stronie. Bo widzisz, J.K., „to nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej, niż nasze zdolności”.
Jeśli z powodu swojej orientacji psychoseksualnej lub tożsamości płciowej doświadczasz przemocy, masz myśli samobójcze lub czujesz, że potrzebujesz wsparcia psychologicznego, nie wahaj się skorzystać z pomocy:
***
Ka o sobie: Jestem Ka i piszę bloga transpłciowej dziewczyny, działam w Tolerado, prowadzę spotkania. Opisuję własne doświadczenia jako osoby transpłciowej. Poruszam różne kwestie dotyczące transpłciowości, terapii hormonalnej, kwestii prawnych i medycznych, a także codziennego życia.
***
1* https://www.them.us/story/jk-rowlings-pen-name-also-name-of-anti-lgbtq-conversion-therapist (dostęp: 12.6.2020 r.)
2* M. Świder, M. Winiewski [red.], Sytuacja społeczna osób LGBTQIA w Polsce, Raport za lata 2015-2016, Kampania Przeciw Homofobii, Warszawa 2017, s. 61
3* R. C. O’Connor, S. Platt, J. Gordon [red..],The International Handbook of Suicide Prevention – Research, Policy and Practice. Oxford: Wiley-Blackwell, 2011, s. 43