W dwudziestolecie Platformy Obywatelskiej partię opuszczają kolejni parlamentarzyści, Tomasz Lis po raz setny wpada na pomysł zjednoczonej opozycji pod przywództwem Donalda Tuska, a Szymon Hołownia kompletuje polityków wszystkich partii do strita. Polska polityka niezmiennie krąży wokół personaliów i alpejskich kombinacji szyldami. A gdyby tak zająć się konkretnymi problemami pracą, mieszkaniami, służbą zdrowia? A gdyby tak mieć jakiś pomysł na Polskę? Lewica ma konkretne propozycje.
Partia Razem powstała w kontrze do rządów Platformy Obywatelskiej, ale my w przeciwieństwie do polityków prawicy nie żyjemy podziałami sprzed lat trzydziestu czy osobistymi konfliktami. Nam od początku chodziło o rozwiązywanie ludzkich problemów. Godną pracę, prawo do decydowania o sobie, działające państwo. Nic tutaj się nie zmieniło.
Niestety, niewiele zmieniło się również u liberałów z Koalicji Obywatelskiej. W kółko powtarzają kilka zużytych sloganów, choćby o pomocy przedsiębiorcom – ale kiedy dzięki Lewicy nadarzyła się okazja realnego wsparcia dla polskich firm, wyzyskiwanych przez pośredników jak Uber Eats czy pyszne.pl, razem z PiS-em zagłosowali przeciw. Kiedy usłyszeli, że Adrian Zandberg proponuje rozluźnienie prawa patentowego, żeby szybciej produkować szczepionki i uratować więcej ludzi, zaczęli krzyczeć „Jezu, komunizm!” i że to zamach na własność prywatną koncernów farmaceutycznych. Nieważne, że na badania nad szczepionką dołożyliśmy się wszyscy, finansowane były bowiem w ogromnej mierze z publicznych pieniędzy. Europarlamentarzyści z PO odmówili właśnie poparcia dla rezolucji mieszkaniowej, która mogłaby skłonić PiS do tego, żeby wreszcie zajął się kryzysem na tym polu. Ekscytują się Lady Gagą, śpiewającą hymn na inauguracji Joe Bidena, ale programy socjalne nowego prezydenta USA uznaliby prawdopodobnie za straszne rozdawnictwo i lewackie brednie.
Przykłady można by mnożyć. Polscy liberałowie na ścianach wciąż powieszone mają plakaty Ronalda Reagana i Margaret Thatcher (Arnolda Schwarzeneggera pewnie zdjęli, bo lewak) i mentalnie tkwią we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Lewica i konserwatywni liberałowie to dwie zupełnie różne opcje. Dlatego też zjednoczona opozycja to bardzo zły pomysł na pokonanie PiS. Wyborcy partii Razem nie zagłosują na listę Katarzyny Lubnauer i Romana Giertycha, a konserwatywny elektorat Platformy Obywatelskiej prędzej zostanie w domu, albo poprze PiS, niż postawi krzyżyk przy wstrętnych lewakach z Razem. Prawa wyborcze zdobywają kolejne roczniki młodych ludzi, którzy naprawdę nie marzą o tym, żeby głosować na marszałka Grodzkiego. Dlatego marzenia o jednej liście opozycji to tak naprawdę prezent dla PiS. Myślę, że wszystkim by dobrze zrobiło, gdybyśmy mniej czasu poświęcali na rozmowy o tym kto z kim, a więcej o tym, jak powinna wyglądać Polska po pandemii.