Opinie

Lublin: PO chce wycinki drzew. Przeciwstawiają się lokalni działacze Razem

wPunkt
Lublin: PO chce wycinki drzew. Przeciwstawiają się lokalni działacze Razem

Akcja protestacyjna ciągnie się już co najmniej od roku, demonstracje przeciwko wycince przy al. Racławickich robiliśmy już w maju 2019.

fot.FB/M.Dlugosz

Lublin od kilku miesięcy jest polem walki pomiędzy mieszkańcami i mieszkankami miasta oraz środowiskami aktywistycznymi, a ratuszem, na którego czele stoi Krzysztof Żuk z Platformy Obywatelskiej. Powód konfliktu? Plany modernizacji miasta, które zakładają m.in. wycinkę drzew znajdujących się wzdłuż ulic biegnących w centrum miasta.

Filip Marcinkowski: O co chodzi w całej sytuacji, dlaczego Ratusz chce wycinki drzew?

Magdalena Długosz*: To część większego projektu przebudowy al. Racławickich, ul. Lipowej oraz ul. Poniatowskiego. Są to jedne z głównych ulic w Lublinie, biegną przez środek miasta. Ratusz postanowił skorzystać z pieniędzy unijnych i odnowić te ulice, wyznaczając buspasy, ścieżki rowerowe i dodatkowe pasy do skrętów oraz wysepki przy przejściach dla pieszych, czego skutkiem ubocznym ma być wycinka. Początkowo planowano usunięcie nawet kilkuset drzew wzdłuż tych trzech ulic. Po licznych akcjach, pismach i protestach ratusz stopniowo zmniejszał liczbę drzew przeznaczonych do wycięcia i przesadzenia. Przesadzenia dotyczą jednak mniejszych drzew i odbywają się na obrzeża miasta. Większe przeznaczone są do wycinki. Dla nas, mieszkanek i mieszkańców, najważniejsze jest to, żeby drzewa pozostały w centrum Lublina i żeby były to drzewa stare, te, które są już ukorzenione i mają duże korony, produkują dużo tlenu, pochłaniają dużo wody, pyłów i dają dużo cienia. W skrócie: wpływają pozytywnie na zdrowie i samopoczucie mieszkańców.

FM: Kiedy zaczął się sprzeciw ze strony mieszkańców?

MD: Akcja protestacyjna ciągnie się już co najmniej od roku, demonstracje przeciwko wycince przy al. Racławickich robiliśmy już w maju 2019. Odkąd środowisko aktywistyczne dowiedziało się, że ratusz rozpisał przetarg na wykonanie prac, zaczęliśmy jeszcze intensywniej, w ramach spontanicznej „koalicji dla drzew”, działać na rzecz wprowadzenia korekt do projektu, a jednocześnie informować i mobilizować lokalne wspólnoty w bezpośrednim sąsiedztwie przebudowywanych ulic. Wobec tych społecznych nacisków Urząd Miasta stopniowo ustępował. Okazało się, że – mimo początkowych deklaracji urzędników – można jednak zmienić projekt i uratować kolejne drzewa. Aktualne protesty na Lipowej to zatem część długiego procesu. Pandemia wprawdzie pokrzyżowała nam nieco plany, nie przestaliśmy jednak obserwować sytuacji. Na 21 marca przygotowywaliśmy na przykład “Marsz dla drzew”, który  miał zmobilizować wokół tej sprawy cały Lublin. Marsz oczywiście nie mógł się odbyć, ale został przeniesiony do mediów społecznościowych. Końcem kwietnia, gdy miały właśnie ruszać prace przy al. Racławickich, odbyła się tam pikieta, nieliczna, bo tylko na tyle pozwalały wciąż obowiązujące obostrzenia.

W ostatnią niedzielę stanęliśmy już dużo liczniej – w ponad 140 osób, ale nadal w odstępach – wzdłuż całej ulicy Lipowej. Uczestniczki i uczestnicy trwali w deszczu trzymając długą zieloną wstęgą, która oddzielała ulicę od drzew, symbolicznie chroniąc je przed usunięciem ze względu na samochody. Po tym proteście, który odbił się głośnym echem w mediach lokalnych, prezydent Lublina (Krzysztof Żuk – przyp. red.) po raz kolejny zadeklarował negocjacje z wykonawcą, uspokajając zarazem, że ta część inwestycji przewidziana jest dopiero na przyszły rok. Kto mógł się spodziewać, że jeszcze tego samego dnia, w niedzielę, po godzinie 22 wykonawca wjedzie na Lipową ze sprzętem i zacznie usuwać drzewa przeznaczone do przesadzenia? Na szczęście zauważyły to mieszkanki pobliskiej kamienicy i natychmiast wybiegły na ulicę, zasłaniając własnym ciałem drzewa przed maszynami.

Zarejestrowały wszystko na filmie, który pojawił się na Facebooku:

Sprawa tych drzew, to nie tylko problem całego miasta, ale przede wszystkim społeczności lokalnej. Zdarza nam się słyszeć głosy, że jako aktywiści i aktywistki nie reprezentujemy zwykłych ludzi, tylko jakieś własne, abstrakcyjne poglądy. To wcale tak nie działa i dziś mamy tego najlepszy dowód. Takie akcje to partycypacja w praktyce, którą tak się chwali i którą jednocześnie tak próbuje lekceważyć prezydent. Mieszkańcy i mieszkanki najbliższej okolicy angażują się w obronę drzew, bo świetnie wiedzą, gdzie leży ich bezpośredni interes. Bronią tego, co jest dla nich najważniejsze i wprost mówią o tym, że nie wyobrażają sobie życia przy Lipowej bez drzew. Nie zamierzają też się stąd wyprowadzać. Często są to rodziny, które mieszkają tu od kilku pokoleń, więc pamiętają dobrze, jak przy kolejnych przebudowach bezpowrotnie ubywało z tej okolicy zieleni. Starsi opowiadają nawet, że Lipowa była kiedyś ulicą z obu stron obsadzoną szpalerem drzew, przejeżdżało się przez nią, jak przez zielony tunel. Nie ma już mowy o żadnym tunelu, tym bardziej ważne jest, by ocalić pozostałe drzewa – niektóre z nich mają po kilkadziesiąt lat i więcej – żeby Lipowa zachowała resztkę swojego charakteru i nie musiała przypominać swojej niegdysiejszej nazwy: Grobowa lub Cmentarna. A teraz kolejne drzewa zostały mieszkańcom wykopane spod okien. Sami mówią, że to tak, jakby prezydentowi ktoś z podwórka wykopał drzewa pod planowaną autostradę. Chyba nie byłby zachwycony ani nie zgodziłby się na to tak łatwo?

FM: Jaki wpływ mają drzewa na miasto?

MD: Drzewo w mieście pełni liczne, bardzo potrzebne funkcje. Zapewnia bioróżnorodność, zatrzymuje wodę, oczyszcza powietrze, daje cień, ochładza, poprawia mikroklimat. W mieście, które z definicji ma gęstą zabudowę, mnóstwo powierzchni betonowych czy asfaltu, każda przestrzeń, która żyje, jest aktywna, przepuszcza wodę i jest domem dla różnych gatunków roślin i zwierząt, jest na wagę złota. Drzewa, zwłaszcza duże, pełnią te funkcje w zwielokrotnionej skali. To skarb, którego nie da się niczym zastąpić. A w naszym mieście wycięte drzewa są zwykle (jeśli w ogóle) zastępowane przez klomby, albo miniaturowe drzewka w donicach, które mają pełnić głównie funkcję estetyczną.

Jak ma się ta praktyka do problemów klimatycznych, które nasilają przecież w wielkich miastach? Wydawałoby się, że wszyscy są już ich świadomi. Ratusz i radni chwalili się całkiem niedawno pracą nad Planem Adaptacji Lublina do Zmian Klimatycznych. Zapisali w nim też sporo pozytywnych, dobrych rozwiązań. Niestety, zgodnie z niechlubną lubelską tradycją chowania dokumentów do szuflady, nic z tego nie jest realizowane. Obserwujemy za to działania odwrotne, przeciwne wszystkim aktualnym trendom i temu, jak do zmian klimatycznych i potrzeb swoich mieszkańców podchodzą np. miasta w zachodniej Europie, nawet niektóre miasta w Polsce. W Lublinie wciąż trendy wyznacza polityka sprzed kilkudziesięciu lat, polityka tzw. “rozwoju” wszelkim kosztem, a „rozwój” to w uproszczeniu kolejne powierzchnie pokryte betonem, asfaltem, zabudowaniami i jak najmniej czegokolwiek, co mogłoby być związane z naturą. Miasta bez zieleni nie nadają się do życia dla ludzi i naprawdę nie wyrówna tego okazjonalny wyjazd do lasu. Nasi włodarze mogliby to wreszcie zrozumieć.

FM: Kto organizuje protesty?

MD: Z jednej strony planuje i koordynuje je kilka grup i środowisk aktywistycznych, które skrzyknęły się, żeby współpracować na rzecz zatrzymania wycinki drzew. Z drugiej wiele działań to całkowicie spontaniczne akcje podejmowane przez samych mieszkańców i mieszkanki. Mamy ze sobą stały kontakt, bo działamy zarówno na rzecz konkretnych lokalnych wspólnot, jak i całego miasta. Robimy to razem.

FM: Postulujecie o całkowite zaprzestanie wycinki drzew?

MD: Postulujemy zatrzymanie usuwania drzew i krzewów z centrum miasta. To jest dużo szerszy problem, który nie dotyczy tylko ul. Lipowej czy al. Racławickich. Krytykujemy tę praktykę już od bardzo długiego czasu i kolejne lokalne społeczności, których to bezpośrednio dotyczy, włączają się w te działania. Ostatnio głośna jest sprawa wycinki pod poszerzenie pętli autobusowej przy ul. Zbożowej, wcześniej kilkakrotnie kontrowersje wzbudzały wycinki związane z remontem budynków czy pod budowę parkingów. Osobny wielki temat to sprawa rozległego, po części zadrzewionego terenu tzw. Górek Czechowskich, którego część miałaby być zajęta przez nowe blokowiska. Protesty na rzecz zachowania terenów zielonych stały się ostatnio codziennością Lublina. Chodzi o to, żeby zaangażować ludzi w sprawy ich otoczenia, zmieniać myślenie urzędu i wpływać w efekcie na sposób projektowania miasta. Wiemy, że da się modernizować miasto i drogi bardziej świadomie, nie kosztem drzew. Wielokrotnie pokazały to alternatywne propozycje inwestycji i korekty składane do ratusza przez różne środowiska. Wystarczy tylko zacząć słuchać głosu mieszkańców i traktować go poważnie.

FM: Jaki jest odzew społeczny?

MD: Protesty cieszą się bardzo dużym wsparciem w całym mieście, autentycznie czuć solidarność lublinian w tej sprawie, bo z centrum korzystamy wszyscy. Na jednej z kamienic przy ul. Lipowej powiesiliśmy jako Lubelski Ruch Miejski zestaw specjalnie zaprojektowanych 16 banerów i działo się to z inicjatywy mieszkańców. Zarządca kamienicy sam wystarał się o zgody i zorganizował podnośnik. Na innej kamienicy zawisły transparenty domowej roboty, które powstały podczas jednego z nocnych dyżurów sąsiedzkich. Mamy też w planach m.in. sadzenie młodej lipy w miejscu po wykopanym drzewku, a nowe pomysły na akcje pojawiają się ciągle.

FM Protesty przynoszą skutek?

MD: Obecnie z Lipowej usuniętych ma być trzydzieści, może nawet mniej drzew, początkowo liczba ta była wyższa. Nadal jest to prawie połowa wszystkich drzew rosnących jeszcze przy tej ulicy. Ale presja zawsze ma sens. Choć prezydent wciąż zapewnia, że niepotrzebne są protesty, bo przecież on wie, o co nam chodzi i jeszcze negocjuje projekt. Albo, że nie jest w stanie więcej ograniczyć wycinek. Na zmianę. To oczywiste, że nie byłoby tych kolejnych etapów zmniejszania wycinek, gdyby nie protesty. Z jednej strony zatem ratusz trochę się cofa i bierze pod uwagę zdanie ludzi, a z drugiej wciąż lekceważy i podważa nasze głosy. Mówi się co innego, a robi co innego i dopiero w obliczu nowych protestów planiści siadają w końcu nad projektem i kolejne kilka, kilkanaście drzew udaje się ocalić.

FM: Jakie plany na przyszłość, dalej będziecie protestować?

MD: Dopóki drzewa rosną, dopóki nie zostały ścięte ani wykopane, to uważamy, że każde drzewo można uratować.

*Magdalena Długosz jest lokalną liderką Razem w Lublinie i działaczką społeczną.

Popularne

Do góry