Podczas gdy w Polsce jesteśmy zajęci walką z kobietami, seksuologami, LGBT, a ostatnio nawet z terapeutami uzależnień, coś bardzo ważnego wydarzyło się na naszym kontynencie. Dzięki zwarciu szyków między Merkel i Macronem doszło do historycznego porozumienia, na podstawie którego, Unia Europejska uruchomi największy fundusz odbudowy gospodarki od czasu planu Marshalla – 750 miliardów Euro. Lecz obawiam się, że po paru miesiącach euforii i ogólnego zadowolenia, wróci to co zawsze wraca: socjalizm dla niewielu i kapitalizm dla całej reszty.
Europejska lewica słusznie, od lat postulowała o tego typu rozwiązanie i po latach sporów między bogatymi i mniej zamożnymi państwami udało się to uzyskać. Po raz pierwszy jako instytucja, Unia Europejska weźmie na siebie tego typu kredyt, na taką skalę. Cel? Chodzi o ratowanie gospodarek państw głęboko dotkniętych kryzysem związanym z pandemią. Ma to być wielki odwrót od metod stosowanych w latach 2010 – 2015, które doprowadziły Grecję i inne kraje do tragedii. Warto pamiętać, że metody te polegały, na zatapianiu słabszych państw w momencie kryzysu, na rzecz zabezpieczania interesów dużych graczy.
Dzisiaj liberalni euroentuzjaści ogłaszają, że uwspólnianie długu to rewelacyjny krok, bo przecież w końcu zbliżymy nasz kontynent w kierunku federacji. Czy oby na pewno? Radziłbym osobom o lewicowych i pro-europejskich przekonaniach, abyśmy na moment wstrzymali się, zanim znowu zaczniemy przyklaskiwać liberałom.
Podczas gdy Unia tworzy kolejne fundusze odbudowy i pakiety wsparcia, powstają też kolejne restrykcje płynące ze strony Berlina. Merkel wymaga, aby Rzym doprowadził do zbilansowania długu do końca 2021 roku. Będzie to się łączyć z cięciami budżetowymi na astronomicznym poziomie około 9% PKB. Podobnie w Grecji. Prawdopodobnie w 2021 roku, znowu zobaczymy kolejki do banków żywności w tej części Europy. Pieniądze, które tym krajom da fundusz odbudowy, w najmniejszym stopniu nie wystarczą, żeby załatać śmiercionośne cięcia wymagane przez Unię Europejską.
Ostatnio gdy, premier Włoch Giuseppe Conte, prosił Unię Europejską o pomoc w krytycznym momencie pandemii, to w Brukseli przestali odbierać telefony. Może czas, żeby Rzym przestał odbierać telefony od chciwych bankowców i zaczął zajmować się ratowaniem swoich obywateli i obywatelek przed katastrofą?
Mam nadzieję, że się mylę i wszyscy będziemy szczęśliwie i spokojnie żeglować w kierunku federacji dobrobytu. Wszystko wskazuje jednak, że rok 2021 zamiast rokiem integracji, może okazać się rokiem dezintegracji i buntu. Będziemy dalej obserwować, jak północ się bogaci kosztem południa.
Aby mówić o realnej solidarności wewnątrz unii, pierwsze co powinniśmy zrobić to zakończyć wyścig na dno w sprawach podatków od korporacji i następnie solidarnie podwyższać podatki dla najbogatszych, wprowadzić europejską pensję minimalną i europejską emeryturę. Tego nie ma na agendzie i dopóki Unią rządzi wolnorynkowa, chrześcijańska prawica, to jeszcze długo nie będzie. Zamiast realnych działań, będziemy mieli kolejne pakiety, które niosą solidarność wybranym.