Obecny bezprecedensowy (pięcioczłonowy) kryzys globalny – pandemiczny, polityczny, ekonomiczny, społeczny i ekologiczny wywiera już potężny destrukcyjny wpływ na ewolucję naszej cywilizacji.
Celowo piszę o ewolucji, a nie o rozwoju, bo cóż to może być za rozwój w tak katastrofalnych warunkach uniwersalnej degradacji i degrengolady ludzkości? Ów kryzys działa, najwyraźniej, jako bardzo silny katalizator mogący wzmacniać i przyspieszać bądź osłabiać i zwalniać procesy oraz zjawiska ewolucyjne dokonujące się na naszych oczach.
Nie trzeba być genialnym fachowcem, aby stwierdzić, że dominuje najwyraźniej ta pierwsza funkcja owego katalizatora jako stymulatora negatywów, który sprawia, że cywilizacja ludzka stacza się w przepaść, jakiej nie zaznała jeszcze nigdy w całym okresie „od Adama i Ewy” poczynając.
Sytuację pogarsza fakt, iż globalna walka z analizowanym kompleksowym zagrożeniem makro przypomina raczej niezbyt „radosną” i nieskuteczną improwizację, w której decydenci, tzw. służby i szerokie rzesze społeczne nie mogą nadal otrząsnąć się z efektu zaskoczenia, choć poważne problemy nabrzmiewały już od niepamiętnych czasów (np. w kwestiach niedorozwoju, nieefektywności, niesprawiedliwości i niemocy).
Jest wiele kardynalnych wyznaczników i wymiarów tej ww. bezprecedensowej przepaści, jak chociażby fakt, iż – primo – zagraża ona już prawie ośmiomiliardowej gromadzie ludzkiej, jakiej jeszcze nigdy nie było na Ziemi w całej jej historii.
Po drugie, groza i niebezpieczeństwo sytuacji globalnej polega też na tym, iż szybko powiększa się kumulacja (suma) zaniedbań, błędów, dysproporcji, niedorozwoju i nieszczęść ludzkich, co tworzy ogromną mieszankę wybuchową, której eksplozja mogłaby zniweczyć życie na Ziemi.
Po trzecie, w szczególności, dotychczasowe skutki i doświadczenia pandemiczne ukazują brak zdecydowania, dobrej woli i możliwości skutecznej walki z tym nieszczęściem oraz niedostatek współdziałania i koordynacji w poczynaniach niektórych decydentów krajowych, regionalnych i światowych.
Po czwarte, jaskrawo widoczny jest też niedowład systemowy (np. wśród struktur ONZ i prawie 100.000 rozmaitych organizacji pozarządowych), czy wręcz nieludzki partykularyzm, indywidualizm i egocentryzm. A przecież starymi metodami nie da się rozwiązać nowych problemów.
Nie brakuje też niektórych wielkich mocarstw, wpływowych sił finansowych, ośrodków militarystycznych czy nawet rozmaitych ugrupowań tajemnych i in., które usiłują załatwiać swe interesy egoistyczne, hegemonistyczne, dominacyjne, neoliberalne, wielkomocarstwowe i neomaltuzjańskie oraz upiec swe „własne pieczenie” na ogniu tej niebywałej tragedii ogólnoludzkiej.
Obecny pięcioczłonowy kryzys globalny, jak każdy wielki przełom i zwrot w dziejach ludzkości, może stanowić jednocześnie (o ironio) szansę i okazję do przemyśleń, do zmiany systemów i do poprawy postępowania oraz do zwiększenia efektywności w polityce i w zarządzaniu, a także w ewentualnym, jakże niezbędnym, skoordynowanym i pokojowym wyprowadzaniu człowieczeństwa z zapaści.
Konieczne jest także położenie podwalin pod lepszą przyszłość, szczególnie dla młodych pokoleń, okrutnie dziś maltretowanych przez ciągłe zjawiska kryzysowe czy przez sławetne „zaostrzanie obostrzeń”. Odwołuję się, w tym kontekście, do znanego powiedzenia francuskiego, występującego także w innych krajach, łącznie z naszym: vouloir c’est pouvoir = chcieć to móc!
Rzecz jednak w tym, że niektóre główne ośrodki decyzyjne w poszczególnych krajach, w regionach i na całym świecie nie bardzo chcą odstąpić od swych starych nawyków, anachronicznej metodologii i przestarzałych tradycji polityczno-społeczno-ekonomicznych oraz nadal, a nawet z jeszcze większą mocą i determinacją, brną w bagno współczesnych nierozwiązanych problemów ludzkości; preferują przy tym jednobiegunowość zamiast wielobiegunowości (multilateralizmu).
W zawziętej i w zaślepionej dbałości o własne interesy – lekceważą oni (główni decydenci) dobro i przyszłość ogółu. W analogiczny sposób ich poprzednicy wywołali dwie wojny światowe i trzy wielkie kryzysy globalne. Jednak współcześni fanatycy egocentryzmu, hard power i hegemonizmu powinni mieć świadomość swej odpowiedzialności za ewentualną kolejną katastrofę majaczącą na horyzoncie oraz faktu, że są już na świecie potężne siły zdolne do pokrzyżowania ich zbrodniczych zamiarów.
Czy jednak główni neoliberalni decydenci zdobędą się na niezbędny, dalibóg, pozytywny przełom moralno-materialny w swej teorii i w praktyce? Bardzo w to wątpię – bazując na dotychczasowych doświadczeniach oraz wykazując chłodny realizm i umiarkowany pesymizm w tej materii!
Bowiem, skoro owi decydenci nie zdołali (albo nie chcieli) uregulować wszystkich najważniejszych spraw w okresie przedkryzysowym, to jest mało prawdopodobne, że uczynią to w warunkach ogromnych trudności i perturbacji kryzysowych czy też po kryzysie.
Niniejszy artykuł jest fragmentem tekstu „Nie zmarnować tej szansy”, który pierwotnie ukazał się na łamach Lewica.pl