Swego czasu Polacy cieszyli się z dowcipu, że Polska Ludowa to najweselszy barak w radzieckim obozie. Czy jednak współczesna Polska to nie jest „najweselsza demokracja” w Unii Europejskiej?
Oficjalne władze krajów socjalistycznych z dumą głosiły wówczas istnienie obozu państw socjalistycznych. Miało to optymistycznie ukazywać, że już nie jeden tylko Związek Radziecki, okrążony sforą imperialistycznych państw, buduje socjalizm, lecz jest on w już szerokim froncie licznych społeczeństw, które wybrały niekapitalistyczną drogę, drogę budowy alternatywnego wobec kapitalizmu społeczeństwa socjalistycznego. Miało to świadczyć o internacjonalistycznych i uniwersalistycznych aspiracjach światowego ruchu komunistycznego. No i faktycznie Polska, NRD, Czechosłowacja, Rumunia, Węgry, Jugosławia, Bułgaria, Chiny, Wietnam, Kuba a z czasem i inne kraje stanowiły oczywisty dowód, że problem „budownictwa socjalizmu w jednym kraju” należy do przeszłości. Fala rewolucji światowej owocowała przecież – i wszyscy to widzieli w telewizorach w domu – paniczną ucieczką helikopterami z dachu ambasady USA w Sajgonie – wkrótce mieście Ho-Chi-Minh.
Jeszcze nie tak dawno, bo w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku ambasador USA we Włoszech, wobec nabierającego realnych kształtów wielkiego „historycznego kompromisu”, to znaczy porozumienia o wspólnym formowaniu rządu przez włoską chrześcijańską demokrację Aldo Moro (Democrazia Cristiana) i Komunistyczną Partę Włoch (Partito Comunista Italiano) z Enrico Berlinguerem na czele, twierdził, że nie wyobraża sobie komunisty w rządzie włoskim i że to jest absolutnie niemożliwe. Po krwawym wojskowym zamachu stanu i śmierci Salvadora Allende w Chile słowa te zabrzmiały szczególnie groźnie. Wojska amerykańskie stacjonują w Europie zachodniej po dziś dzień. Podobno, aby pilnować, żeby się kolejny Adolf Hitler nie urodził. Niezorientowany Chińczyk albo Trobriandczyk powiedziałby – głupi! – okupacja przez Imperium.
Czy jednak współczesna Polska to nie jest „najweselsza demokracja” w Unii Europejskiej?
Od lat obserwujemy „śmiertelny bój” dwóch koalicji skupionych wokół dworu Kaczyńskiego i jego PiSu oraz frontu liberalnego z Donaldem Tuskiem na czele i liberalnym zombie Leszkiem Balcerowiczem w herbie. W polskim przypadku „historyczny kompromis” to miały być na początku zgodne rządy zjednoczonego PO i PiSu… POPIS…Proszę sobie dokładnie przypomnieć wizje wieloletnich rządów zjednoczonych postsolidaruchów. Nie miały one być żadnym przełomem, jak kompromis włoski, to miało być zgodne zamurowanie jakiejkolwiek możliwości prześwitu czegokolwiek spoza katolicko-liberalnego knebla, poświęconego przez Polaka-papieża.
Tego wspólnego murowania polskiego kato-liberalizmu przez lata już nie przerywa nic poza drobnymi sporami o detale i pozorowana wojna. Jest trochę tak jak ze spodniami. Czego to nie robią producenci, aby to były jednak zawsze modne dżinsy: wąskie, szerokie, kieszenie niżej i wyżej, rozporek na guziki i na zamek błyskawiczny… nawet fabrycznie robione dziury i przetarcia… Ale i tak to są zawsze po prostu dżinsy. A tu u nas i tak papież, Klechistan plus liberalizm, Balcerowicz, IPN, Gadomski, z nacjonalistycznym sosem i imperialistyczną omastą do kompradorskiej polityki.
Dramatyczne zwroty akcji, jak na przykład upadek pierwszego rządu Kaczyńskiego, tracą na dramatyzmie, gdy przypomnimy sobie, że nowy premier Tusk zostawił w swoim nowym rządzie asów rządu Kaczyńskiego, w tym szefa służb specjalnych Kamińskiego. Żadnych rozliczeń z malwersacji, łamania prawa, Konstytucji… Jak mawia mój sąsiad stary hippis Zappa : ”A co się dziwisz? Kurwa kurwie łba nie urwie!”
W tej chwili konfrontacja polityczna w walce o władzę wydaje się rozgrzana do czerwoności. Brunatni kupują 250 czołgów Abrams od armii USA, Niebiescy bronią amerykańskiej telewizji „Wolność”. Jedni oskarżają drugich o bycie „agentem Putina” lub robienie „rosyjskiego ładu”, siebie zaś ogłaszają niezawodnymi sojusznikami Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej … co oczywiście jest swoistym heroizmem!
Realnością jest nadchodzenie kolejnej fali pandemii i zapewne znów tysięcy nieboszczyków. Pozamykane oddziały, szpitale, brak kadry lekarskiej, pielęgniarek…To już nie pandemia, to zdemolowanie całego systemu ochrony zdrowia. Optymistyczne w ogólnej sytuacji jest to, że armia USA znów ucieka w popłochu z jakiegoś okupowanego kraju. Tym razem z Afganistanu.