Kilka dni temu podczas obrad sopockiej Rady Miasta jedna z radnych rządzącej w tym mieście Platformy Sopocian Jacka Karnowskiego, będącej lokalną odsłoną Platformy Obywatelskiej, wezwała do cenzury nad social mediami. „To bardzo ważne media –powiedziała – musimy mieć nad nimi nadzór”.
Apel może wydawać się komiczny, tym bardziej, że został poparty drukowaniem odpowiednich postów z Facebooka, które następnie rozdawano radnym w papierowej formie. Widniał na nich m.in. wydruk mniej lub bardziej zabawnego, satyrycznego mema, który przedstawiał postarzonego prezydenta Sopotu z podpisem sugerującym, że lokalny polityk nie może się doczekać partyjnego namaszczenia do walki o fotel głowy państwa.
Można oczywiście uznać, że radna nie wie, co to social media, czyli że należy do grupy tzw. osób wykluczonych cyfrowo. Może wystarczy wzruszyć ramionami rozumiejąc uwielbienie dla własnego szefa, które stępiło nieco poczucie humoru, powodując polityczne wzmożenie. Albo po prostu, jest to jakiś lokalny koloryt nadmorskiego kurortu szarpanego raz po raz paroksyzmami partyjnych sporów.
Jednak za całym tym komiczno-tragicznym wydarzeniem kryje się znacznie głębsza prawda o relacjach władz samorządowych z mediami. Relacjach, które często wykraczają poza normalną symbiozę. To prawda o misji mediów utopionej w towarzyskich zobowiązaniach, ideowych podziałach i zwykłym strachu. To co powiedziała radna, to czysta prawda. Lokalni politycy chcą mieć kontrolę nad mediami. I często, bardzo często ją mają.
To przerażające zjawisko będzie się pogłębiało w trakcie nadchodzącego kryzysu. Małe tytuły pozbawione komercyjnego finansowania i stabilności, będą coraz bardziej skłonne szukać okazji do zarobku w samorządowych budżetach. To będzie ich ostatnia deska ratunku w czasie zawirowań rynkowych.
Nieliczni wydawcy, którzy do tej pory balansowali na granicy zysków i strat, staną przed wyborem: niezależność albo kasa. Miejska, gminna, publiczna.
Z drugiej strony urzędy będą wchodziły w buty mediów tworząc swoją narrację za nieswoje pieniądze. Tworząc propagandę, która nie ma nic wspólnego z rzetelnym dziennikarstwem. Tworząc własne media. To się dzieje od lat, teraz hamulce puszczą. Kryzys przyspieszy betonowanie wolności słowa. Kto wie, może z czasem spełni się marzenie sopockiej Platformy o kontroli nad social mediami.
Wojciech Wężyk jest działaczem społecznym, konserwatystą i przewodniczącym Stowarzyszenia Sopot OdNowa.