Maj 2020 roku, Rzecznik Praw Dziecka powołuje pierwszego członka państwowej komisji do spraw wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej. Jest nim Błażej Kmieciak, doktor socjologii prawa, od lat związany ze skrajnie prawicowym Instytutem Ordo Iuris. Kolejne nominacje mają bardzo zbliżony background.
Niemal rok wcześniej wchodzi w życie ustawa powołująca komisję. To efekt debaty publicznej po filmie braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”. Molestowanie seksualne i ukrywanie pedofilii nie schodzi z głównych newsów, a głównym celem ostrzału jest polski kościół katolicki. Hierarchowie oskarżani są o systemowe krycie przestępców seksualnych, dowody znajdują się w filmie, ale również w świadectwach setek świadków. Ich zeznania były zbierane m.in. przez fundację „Nie lękajcie się” i wiele innych podmiotów. Fakty wydają się niepodważalne, a spisek na rzecz chronienia oprawców ma wymiar globalny. Jego systemowy charakter potwierdzają lata pracy niezależnych komisji z takich państw jak: USA, Australia, Niemcy, Francja, Irlandia, Nowa Zelandia, Kanada, Belgia czy Holandia.
A jednak, powołanie rządowej komisji nie ma na celu wyjaśnienia sprawy, a wyłącznie jej całkowite rozmydlenie. Komisja to ściema. Dla prawicowego establishmentu stawka jest zbyt wysoka – grozi im utrata organizacyjnego, kulturowego i moralnego zaplecza spajającego znaczną część ich bazy wyborczej. Należy zrobić wszystko aby sprawy wyciszyć.
Sprawa Prałata
Stosunek konserwatystów z kręgu PiS i kościoła do sprawy pedofilii wśród księży wyraża dobrze obalenie pomnika księdza prałata Henryka Jankowskiego, z początku roku 2019. Świadectwa ofiar obciążających kapelana „Solidarności” narastały od lat. Gdański prałat słynął z wybujałego stylu życia, antysemityzmu, skłonności do bogactw, ale również z otaczania się bardzo młodymi chłopcami. Upodobania prałata stanowiły w Gdańsku tajemnicę poliszynela. Kiedy wybuchła sprawa słynnego artykułu Bożeny Aksamit (zawierającego bardzo konkretne zeznania świadków), bardzo szybko ujawnił się front zachowania dobrego imienia oskarżonego. Środowisko PiS i NSZZ Solidarność deklarowało obronę pomnika przed „antyklerykałami” (co stanowiło zwykłą propagandę – większość mieszkańców opowiadała się za usunięciem pomnika). Również gdańscy liberałowie z ówczesnym prezydentem Gdańska – Pawłem Adamowiczem na czele, zachowywali wymowne milczenie (Adamowicz był nawet ministrantem u Jankowskiego, przez lata pompował jego mit). Po wielu protestach i spontanicznej akcji obalenia Honorowego Obywatela Gdańska, monument został w końcu ostatecznie usunięty decyzją Rady Miasta (przy sprzeciwie PiS).
Postawa prawicowych elit i duża wstrzemięźliwość strony liberalnej pokazały, że stanowcze rozwiązanie kwestii udziału przedstawicieli kościoła w molestowaniu seksualnym i kryciu tych aktów, może być trudniejsze niż się na początku wydawało.
Komisja Prawdy i Zadośćuczynienia – projekt obywatelski
A jednak, powstała taka próba – po lewej stronie. Na początku 2019 roku, spotkał mnie zaszczyt dołączenia do grupy organizacyjnej na rzecz stworzenia pierwszego projektu ustawy o powołaniu niezależnej komisji do zbadania pedofilii w kościele. Na czele prac stanęła Jolanta Banach, była minister, posłanka i radna, liderka stowarzyszenia Lepszy Gdańsk. Bardzo szybko włączyły się inne osoby: Michał Wojciechowicz (aktywista miejski, pisarz, jedna z ofiar Jankowskiego), Anna Frankowska (od lat zbierająca świadectwa ofiar), Joanna Scheuring-Wielgus (posłanka na Sejm, zaangażowana w sprawę od lat), Piotr Bauć (były poseł), prof. Danuta Waniek (wybitna prawniczka, szefowa Kancelarii Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego), Barbara Labuda (była współpracowniczka Kwaśniewskiego, zaangażowana w ideę świeckiego państwa) czy prof. Eleonora Zielińska (wybitna prawniczka). W połowie 2019 roku powstał projekt ustawy, w dużej mierze oparty na wzorcu australijskim. Propozycja przewidywała powołanie niezależnej komisji, w porozumieniu różnych szczebli legislatywy i władz wykonawczych, co miałoby zagwarantować daleko idący kompromis różnych sił politycznych.
Komisja miałaby składać się z ekspertów i ekspertek dziedziny prawa, psychologii, seksuologii i z wymiaru sprawiedliwości (15 osób). Naturalnie, działałby w oparciu o stabilne finansowanie z budżetu państwa. Gremium komisyjne zyskałoby prawo do przesłuchiwania ofiar i sprawców w trybie publicznym i tajnym, jak również dostęp do wszystkich dokumentów kościoła. Komisja mogłaby również uczestniczyć w negocjowaniu odszkodowań i składaniu doniesień do prokuratury. Chyba jednak najważniejszą funkcję stanowiłoby publiczne rozliczenie Kościoła katolickiego z szeregu spraw, jak dotąd skutecznie zamiatanych pod dywan przez lokalne układy policyjno-prokuratorskie – nierzadko działających w konspiracji z przedstawicielami kościoła i lokalnych polityków.
Świat już poznał prawdę
Inspiracja była prosta: kilkadziesiąt państw na świecie powołało podobne organy, złożone z ekspertek i ekspertów, niezależnych od nacisków politycznych i kościelnych. Z dobrym skutkiem:Komisja Australijska zidentyfikowała ponad 4400 ofiar na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Raport końcowy z 2017 roku szacuje liczbę sprawców na 1900. 7 proc. australijskich duchownych uczestniczyło w aktach pedofilskich.
W Niemczech, komisja obradująca na polecenie episkopatu (!) sporządziła listę 1670 sprawców – to 4.4 proc wszystkich duchownych w tym kraju.
Raport ławników z Pensylwanii zidentyfikował 300 sprawców (w tylko jednym stanie!) i opisał system stałego ich krycia przez przełożonych.
W Kanadzie powstała specjalna komisja do zbadania przerażającej sytuacji w sierocińcu Mount Cashel. W wyniku jej śledztwa ustalono, że w latach 70 i 80 XX wieku maltretowano przeszło 300 osób. Sprawa została zatuszowana w latach 70, a następnie odkryta przez media i rozwiązana przez specjalną komisję. Wiedza o zjawisko była powszechna w gronie prowadzących instytucję Kongregacji Braci w Chrystusie i ich przełożonych. Ten sam zakon organizujący przybytki opiekuńcze i edukacyjne, przewija się w innych raportach m.in. w australijskim. Pada tam zdanie:
„Przywódcy Braci w Chrystusie wiedzieli o zarzutach wykorzystywania seksualnego dzieci w czterech sierocińcach w Australii Zachodniej i przez dziesięciolecia nie zrobili nic, aby zapobiec systemowemu molestowaniu.”
Irlandzka rewolucja
Chyba jednak, największy szok przyszedł ze strony tak zwanego Raportu Ryana, a następnie Raportu Murphy’ego. Kwestia bezkarności księży narastała przez lata, po to by wybuchnąć pod koniec lat 90, doprowadzając do stworzenia niezależnego gremium śledczego. Przez wiele dekad państwo irlandzkie polegało na instytucjach kościoła, w celu wypełniania zadań opiekuńczych, wychowawczych i edukacyjnych. Kościół katolicki stanowił w Irlandii fundamentalny element systemu państwowego. Ustalenia z pierwszej dekady lat 2000 postawiły na głowie system wartości tego niegdyś najbardziej konserwatywnego kraju w Europie. Ustalono, że maltretowanie psychiczne, fizyczne i seksualne stanowiły stały element systemu „wychowawczego”. Wyłoniono tysiące ofiar, wskazano 1300 sprawców. Potwierdzono również, że ochrona przestępców była nie tylko mile widziana, ale traktowana jak obowiązek. Odkryto zaangażowanie licznych biskupów m.in. kardynała Seana Brady, który ukrywał informacje o sprawcach przed policją. Powstało tysiące stron raportów dokumentujących system bestialskich zachowań na przestrzeni dekad. Jeden z dzienników pisał:
„Molestowanie i przemoc nie były elementem systemu. To był system”
Nie ulega wątpliwości, że parasol ochronny nad przestępcami seksualnymi obowiązywał we wszystkich krajach – zarówno tych z ugruntowaną pozycją kościoła, jak i bardziej laickich. Schemat systemu został już dawno opisany i udowodniony, a Irlandia jest tego wyłącznie najjaskrawszym przykładem.
Ujawnienie obłudy systemu i zbrodni jego funkcjonariuszy wywaliło do góry nogami irlandzki kod kulturowy. Władza instytucji kościelnych pękła jak bańka, pod naporem kolejnych zarzutów ujawniających skalę deprawacji i bezkarności. Kilka lat później, obserwujemy dramatyczne zmiany w mentalności społeczeństwa irlandzkiego. W 2015 zalegalizowano małżeństwa jednopłciowe, w ostatnim roku zliberalizowano restrykcyjne prawo aborcyjne. Wpływy kościoła i twardej prawicy zmalały w sposób dramatyczny. Niegdyś najbardziej konserwatywne społeczeństwo w Europie, znalazło się w gronie tych najbardziej postępowych.
Strach konserwatystów
Chyba właśnie czynnik zmiany społeczno-kulturowej, wywołuje tak wielki strach w umysłach konserwatywno-prawicowego establishmentu. Jakiekolwiek głębsze wyjaśnienie skali zjawiska molestowania dzieci przez duchownych, może wywołać bunt w świadomości i zagrozić nienaturalnym wpływom kościoła, skutecznie definiującym ramy życia publicznego. To już nie są powolne zmiany generacyjne a ryzyko niekontrolowanego wybuchu. Jeżeli ustalenia niezależnej komisji pokryłyby się z trendami w innych krajach, okazałoby się że skala przestępstw jest o wiele większa niż twierdzono dotychczas. Co gorsza, również udział wysokich hierarchów polskiego kościoła w tuszowaniu tych przestępstw, co jak do tej pory spotyka się z absolutnym zaprzeczeniem i bagatelizowaniem, zarówno z strony biskupów, jak i posłusznych im polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Pewnie stąd, po stronie partii rządzącej, tak duże milczenie w świetle propozycji zawartych w obywatelskiej ustawie o Komisji Prawdy i Zadośćuczynienia. Projekt rządowy, jest niczym innym jak zasłoną dymną. Podobnie jak narracja wpisująca winy kościoła w szersze zjawisko pedofilii, która „była, jest i będzie – zarówno wśród księży, jak i noblistów, murarzy i celebrytów”. Nie ma tu znaczenia fakt, że tylko w kościele seksualni drapieżcy są kryci i chronieni. W grupie społecznej murarzy, taka solidarność raczej nie występuje.
Milczenie liberałów
Niestety, propozycja rzetelnego wyjaśnienia sprawy spotyka się ze sceptycyzmem również tej bardziej umiarkowanej prawicy. Jesienią zeszłego roku, projekt ustawy o powołaniu Komisji Prawdy i Zadośćuczynienia został przesłany do klubów Lewicy, Koalicji Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Tylko Lewica podjęła temat i obiecała złożyć projekt w Sejmie (kilka tygodni temu, zamiar został potwierdzony na konferencji prasowej). Zarówno PO/KO, jak i PSL zignorowały obywatelski apel. Wydaje się, że polska centroprawica, nie chce naruszać bezpiecznego status quo. W końcu podważenie moralnego statusu Kościoła, mogłoby spowodować nieprzewidziane konsekwencje polityczne. Lepiej niech będzie tak jak jest, tym bardziej że nawet Jan Paweł II, ikoniczna postać łącząca przekaz patriotyczny polskich konserwatystów i liberałów, nie jest tu bez winy. Jak wiadomo Wielki Polak, pomimo różnych zasług, przymykał oko na zjawisko krycia przestępców seksualnych. Przypominanie tego faktu, budzi dziś ogromną histerię na prawicy i wstydliwe uciszanie w centrum.
Polki i Polacy za wyjaśnieniem sprawy
Tymczasem, badanie opinii społecznej dla RMF FM z maja 2019 roku, wskazuje że niemal 70 proc Polek i Polaków, chce powołania państwowej komisji do zbadania skali pedofilii wśród księży. Tylko 20 proc. uważa, że taka komisja nie powinna powstać. Wygląda na to, że jak zwykle polskie społeczeństwo kroczy o dwa kroki dalej od politycznego establishmentu. To daje nadzieję, że Komisja Prawdy i Zadośćuczynienia w końcu powstanie. Raczej nie przy udziale twardej prawicy, ale być może przy poparciu tych Katolików, którzy wiedzą że ich Kościół musi się oczyścić ze zła i oportunizmu. Im prędzej, tym mniejsze konsekwencje dla samego Kościoła i szybsza sprawiedliwość dla tysięcy ofiar, których życie zostało dotknięte przez bezkarność seksualnych drapieżców i ich wpływowych protektorów wśród hierarchii kościelnej, politycznej i państwowej.
Jedno jest pewno: obecna komisja rządowa PiS, z członkami z Ordo Iuris na czele, nie wyjaśni niczego. Nie taki jest jej cel.