Choć to głosowanie było głosowaniem w ramach jednej z komisji Parlamentu Europejskiego, to w Polsce, za sprawą prawicy wywoływało ogromne emocje. Jej liderzy ostrzegali, że oznaczało będzie „likwidację państwa polskiego”, „utratę suwerenności”, a nawet „zmianę Polski w land niemiecki”. Wypowiedziano setki słów niemających żadnego odbicia w rzeczywistości.
Otóż na skutek zmian zachodzących w świecie, w dalszym, bliższym i najbliższym otoczeniu Unii Europejskiej, w wyniku gwałtownie postępujących zmian spowodowanych globalizującą się nieustannie gospodarką, w krajach Unii rozpoczęła się dyskusja nad tym, czy Unia wymaga reform, które spowodowałyby, że nasza wspólnota będzie nadążać za tymi zmianami, zachowa zdolność ich kreowania, słowem, zapewni nam miejsce globalnego gracza?
Najpierw kilka lat trwały prace eksperckie, wsparte licznymi konsultacjami w różnych środowiskach Unii – od środowisk młodzieżowych, obywateli Unii, którzy ukończyli 16 lat, przez wszystkie inne grupy wiekowe i społeczne. Tak powstał projekt–propozycja głównych kierunków ewolucji mechanizmów działania teraz i w przyszłości. Nie bez znaczenia jest, że pracy tych gremiów towarzyszyły takie czynniki jak pandemia, wojna tuż za wschodnią granicą Unii, czy trwający i nabrzmiały niewiadomymi jeszcze konsekwencjami konflikt na Bliskim Wschodzie. Unia zamierza również powiększyć się o 5-7 nowych państw. Ostatecznie powstał wstępny dokument, który przyjęła Komisja Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego. Cały Parlament pochyli się nad nim pod koniec listopada.
Rozpoczął się więc proces wywołany oczywistymi czynnikami obiektywnymi, który będzie trwał kilka lat i nie wiadomo, jak się zakończy, gdyż wszelkie zmiany traktatów europejskich muszą być przyjęte przez wszystkie państwa członkowskie i ratyfikowane przez ich parlamenty. Już dziś widać, że nie wszystkie państwa są otwarte na zmiany, zwłaszcza radykalne. Taką byłaby np. możliwość odchodzenia od jednomyślności. PiS jednak wykorzystał okazję kłamliwie ją wykoślawiając i strasząc bredniami o zakusach Brukseli i Berlina na naszą państwowość i niepodległość. Tymczasem w świetle zmian gospodarczych, społecznych, politycznych i militarnych w otoczeniu Unii kwestia podniesienia poziomu spójności Unii Europejskiej i jej decyzyjności rysuje się coraz wyraziściej. Unia jako jeden organizm europejski bardzo dobrze zdała przecież egzamin w obliczu covid-u czy wojny w Ukrainie. Mamy 12 pakietów wspólnie uchwalonych sankcji nałożonych na Rosję i dziesiątki miliardów euro pomocy udzielonej i nadal udzielanej Ukrainie. Na przykładzie Węgier widać jednak, że oczywiste wydawałoby się postanowienia wobec agresji rosyjskiej mogą być, jeśli nie torpedowane to opóźniane poprzez możliwość stosowania weta. A przed nami kolejne ważne, strategiczne wręcz decyzje. Myślę tu o nowym kształcie Unii po przyjęciu 5 państw bałkańskich, czy w dalszej przyszłości Ukrainy i Mołdawii jeszcze dalszej – Gruzji.
Jeśli chodzi o Polskę, to ostatnie wybory bezdyskusyjnie pokazały, że obywatele zagłosowali za tymi siłami politycznymi, które są zdecydowanie proeuropejskie, które chcą żeby stanowisko Polski było konstruktywne, liczące się, żebyśmy szukali dobrych rozwiązań dla wszystkich, żeby polski głos liczył się adekwatnie do siły naszego państwa – piątego co do wielkości i znaczenia państwa członkowskiego. Podobne stanowisko wyraził przedstawiciel partii zwycięskich w niedawnych wyborach, premier in spe Donald Tusk. Poproszony o komentarz związany z głosowaniem w Komisji Spraw Konstytucyjnych powiedział, że w jego ocenie należy bardzo wzmocnić jedność Unii w tym kształcie, w jakim ona jest dzisiaj. Zdaniem Tuska w interesie obywateli państw członkowskich jest to, „żeby Europa taka, jaka jest, funkcjonowała znowu sprawnie i żeby była możliwie zjednoczona”. Myślę, że to jest stanowisko, pod którym możemy się podpisać. Zresztą nie tylko przyszły szef rządu, w skład którego wejdzie także Nowa Lewica, ale też inne państwa członkowskie UE nie mają politycznej chęci na gwałtowne, rewolucyjne zmiany traktatów. Nie trzeba się lękać i wszystkiego negować, ale odpowiedzialnie i rzeczowo uczestniczyć w rozpoczętym procesie. Będzie to – na szczęście – rolą nowych władz sejmu, senatu i rządu.