Sto tysięcy Abramsów w Alejach Jerozolimskich to chyba marzenie ministra Błaszczaka i pisowskiej prawicy. Polska prawica jest nie tylko dewocyjna, klerykalna i nieoświecona, nie tylko tępo liberalna, nacjonalistyczna i zacofana. Jest także infantylnie militarystyczna i prowincjonalnie zahukana. Nie jest w stanie wyciągać praktycznych wniosków ani z historii Polski, ani z historii wojen, w tym z wojen współczesnych.
Podstawowy błąd pisowskiej polityki bezpieczeństwa polega na tym, że redukuje ona bezpieczeństwo do jego wymiaru militarnego, wojskowego, zbrojeniowego. Pisowcy chcą wielkiej armii, wojsk terytorialnych, czołgów, samolotów, rakiet i na dodatek współczesnych Krzyżaków, czyli realnych eskadr, dywizji i brygad z USA stacjonujących w Polsce.
A przecież wojna, nawet wygrana, jest klęską polityki obronnej. Jest zbrodnią przeciwko ludzkości. Wygraną polityki obronnej jest tylko pokój i niedopuszczenie do kryzysów, które mogą prowadzić do ostrych form konfrontacji, w tym militarnej , ale także na przykład do wojen celnych, handlowych, blokad, sankcji i innych typów wrogich działań przekreślających harmonijną współprace i konkurencję. Podstawowym zadaniem pokojowej polityki bezpieczeństwa jest tkanie silnych nici wzajemnych powiazań, interesów, korzyści z owocnej współpracy we wszelkich możliwych wymiarach, a także wydobywanie z wspólnej przeszłości tego, co łączy i zbliża, wybaczanie i omijanie tego, co niewybaczalne. W imię przyszłości i szczęścia współczesnych i przyszłych pokoleń.
Polityka zagraniczna w stylu pisowskim oparta jest o selektywnie konstruowane mapy zemsty, odegrania się za historyczne krzywdy, wreszcie rekompensaty za doznane niesprawiedliwości na drodze zapanowania i uzyskania własnej dominacji. W gruncie rzeczy jest to polityka wojownicza i zaczepna, dążąca do destabilizacji nielubianych reżimów na drodze aktywnego interwencjonizmu politycznego. W tej manierze, Polska, oparta plecami o Niemcy i całą Unię Europejską, może wygrażać i interweniować w ościennych krajach jako swoisty harcownik i aktywny twórca polityki wschodniej na „wschodniej flance” Europy…
Oczywiście Polska to zbyt mały i słaby kraj by odgrywać tu nie urojoną, a rzeczywistą wielką rolę polityczną. Jednak skutki takiego kreowania polityki polskiej są realne. Generalnie jednak sprowadzają się do osamotnienia Polski i jej skłócenia nawet z jej politycznym europejskim zapleczem, np. kwestia rurociągu Nord Stream z Niemcami, konflikty z Czechami, Ukrainą, Litwą…
Punktem podparcia dla tej polityki, która tylko Bałtyk zostawia przyjaznym polskiej racji stanu, maja być Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i ich armia. Prawica polska kontynuuje tu politykę wychodzącą z założenia, że Polska została zdradzona w Jałcie przez Związek Radziecki i przez Zachód, przy czym przez Zachód w dwóch etapach: napaści hitlerowskiej w 1939 roku i zdrady, przede wszystkim Londynu, w roku 1945. Niemcy i Rosja okrążają nas znowu. Jedyna nadzieja w USA i ich imperialnej potędze. Na nikogo innego i na nic innego nie można liczyć.
Prowadząc konfrontacyjną politykę zagraniczną opartą na fantomowych bólach doznanych krzywd historycznych / ach, Lwów!, ach, Wilno! / Polska daję się wmanewrować w rolę peryferyjnego strażnika pogranicza czy raczej grasanta ciągnącego niedźwiedzia za ucho… jedno pacnięcie łapą tego misia i film się urwie.
Dla Polski nie ma innego scenariusza. Każda wojna w naszym regionie to rzeczywisty koniec Polski. Nie ma tu opcji „wygrana wojna”. Może być tylko dyskusja ile bomb atomowych musi spaść, żeby się Wisła zagotowała od źródeł do Gdańska. Razem z tymi 250 sztukami Abramsów i setkami Leopardów… Zamiast wojsk elektronicznych, cyfrowych, kosmicznych, hakerskich płaci się za rupieciarnię. Az dziw, ze nie budują linii Maginota na Bugu!
Przecież wszyscy wiedzą, że czołgi i temu podobny sprzęt nadaje się co najwyżej do lokalnych konfliktów w krajach postkolonialnych lub w lokalnych wojnach domowych. Stąd te wszystkie polskie zakupy starego i nieprzydatnego żelastwa są po prostu operetkowe i ich rola polega głównie na zapośredniczonym finansowaniu wydatków zbrojeniowych USA i dofinansowywaniu wielkich amerykańskich koncernów zbrojeniowych. Ich militarny sens jest żaden. Rola Polski – upokarzająca!
Władze polskie dają się też wkręcić w hańbiące działania kolonialne i przestępstwa międzynarodowe zwane później „misjami”, jak w Iraku czy Afganistanie. Otumaniają też publiczność majakami o polskich polach naftowych w krajach arabskich.
Lewicową alternatywą dla tej obłąkańczej „polityki bezpieczeństwa narodowego” jest oczywiście polityka pokojowa, redukcja wydatków na zbrojenia, redukcja wielkości armii. Zamiast zbrojeń „wojna” o wydajną służbę zdrowia, bo na tym polu walki od samego korono wirusa straciliśmy już 70 000 obywateli.
Nie byliśmy w stanie ich obronić. Nikt nie ogłosił nawet żałoby.