Opinie

Technologie jutra (dla wybranych)

wPunkt
Technologie jutra (dla wybranych)

Z wykluczeniem cyfrowym jest podobnie jak z analfabetyzmem: owszem, choć trudno w to uwierzyć, wciąż są osoby, które nie potrafią czytać i pisać, także w Polsce.

fot. envato Pressmaster

Nowe technologie, wbrew powszechnemu przekonaniu, wcale nie likwidują barier w dostępie do towarów i usług. Przez cały czas ograniczają go bariery kompetencyjne, finansowe czy przestrzenne i niewiele wskazuje na to, by miały one zniknąć w bliskiej przyszłości. Cyfrowy świat, w którym wszystko jest na wyciągnięcie ręki (czy raczej: na jedno kliknięcie), dla większości ludzi jeszcze długo będzie tylko pustym sloganem.

Może ciężko w to uwierzyć, ale wciąż istnieją ludzie, którzy nie używają kart płatniczych, spisują rozkłady autobusów z tabliczek na przystankach lub kupują wydrukowane w kioskach, a o rozkładach w Internecie czy aplikacjach typu Jakdojade zapewne nigdy nie słyszeli. Wyobraźcie sobie osobę w wieku przedemerytalnym, która dość regularnie jeździ na trasie kilkuset kilometrów do swojej rodziny PKS-em (zawsze tym samym) lub wydaje kilkaset złotych na taksówkę, jeśli sytuacja jest nagła, a PKS akurat nie jedzie. To może brzmieć abstrakcyjnie, ale taka osoba istnieje i ma na imię Grażyna. Mogłaby dotrzeć tam za mniej niż połowę ceny Flixbusem czy pociągiem z przesiadką, ale zaplanowanie tej podróży online i kupienie biletów w aplikacji przerasta ją kompetencyjnie. Możecie też wyobrazić sobie osobę, która w obcym mieście woli codziennie przez dwa tygodnie czekać trzy godziny pod przychodnią na bezpośredni autobus do domu, bo jazda z dwiema przesiadkami ją przerasta. To Danuta, siostra Grażyny.

To oczywiście prawda, że ten sam świat, w którym żyją Grażyna i Danuta, ciągle się zmienia i rozwija. Nowoczesne technologie obiecują ułatwienie życia w niemal każdej jego sferze. Pandemia pokazała, że wiele naszych aktywności możemy przenieść w przestrzenie wirtualne – wiele spotkań, sympozjów i konferencji, także międzynarodowych, odbyło się zdalnie, co umożliwiło wzięcie w nich udziału także osobom oddalonym o tysiące kilometrów od miejsca wydarzenia. Lubimy ulegać wrażeniu, że zmiany te dotyczą wszystkich i wszędzie, a Grażyna jest ostatnią Mohikanką epoki kartki i długopisu. 

Faktycznie, dziś za pośrednictwem Internetu można nie tylko zamówić pizzę i zarezerwować kolejkę po odbiór dowodu rejestracyjnego w urzędzie, ale i umówić się na spotkanie z doradcą klienta w wirtualnym salonie i kupić samochód, a nawet przejść rozmowę kwalifikacyjną do pracy w Amazonie. Tylko co z tego, skoro później, po podpisaniu umowy, trzeba skanować towary w magazynie już na miejscu? Towary zamawiane online do paczkomatów lub kurierem też nie pojawiają się w nich same – ktoś musi wykonać tę niewdzięczną pracę i nam je fizycznie dostarczyć. Podział na osoby mogące pracować zdalnie i te, którym nie jest dany ten przywilej, ma się doskonale.

W tym miejscu warto się na chwilę zatrzymać przy dwóch niezwykle ważnych sferach życia: edukacji i zdrowiu. Nauczanie na wszystkich poziomach w znacznym stopniu przeniosło się do sieci, co jednak niekoniecznie cieszy ani uczących się, ani tych nauczających (a w przypadku najmłodszych uczennic i uczniów także ich najbliższych). Kolejnym ciekawym zjawiskiem jest funkcjonowanie świadczeń medycznych w wersji zdalnej, częściowo wymuszone pandemią, a częściowo już wcześniej obowiązującymi przepisami. O ile prywatne przychodnie wystawiają recepty zdalnie i za niemałą opłatą (niemal wyłącznie zresztą na antykoncepcję, w tym awaryjną – co wiele mówi o dostępie do niej – która cieszy się sporą popularnością), o tyle medycyna w postaci pandemicznych teleporad NFZ zamiast bezpośredniego kontaktu między pacjentem a lekarzem jest powszechnie krytykowana. Oczywiście powyższe przykłady niezadowolenia z przeniesienia usług publicznych do przestrzeni wirtualnych można w tym przypadku wiązać z ich niedofinansowaniem oraz nagłym charakterem tej zmiany, wymuszonej sytuacją epidemiczną. Jednocześnie wiele mówią one o barierach, jakie ze sobą niosą dla części użytkowników.

Ciocia Halinka życzy smacznej kawusi

Jeśli macie konto na najpopularniejszym portalu społecznościowym i śledzicie posty na grupach lokalnych, zapewne kojarzycie osoby zadające proste pytania: Do której czynny jest sklep X? Jaki jest telefon do urzędu? Jak dojadę do dworca?. Aż chce się czasem zapytać: czy te osoby nie mają Google’a i nie wiedzą, że istnieją setki serwisów i aplikacji poświęconych transportowi? Problem jest jednak nieco bardziej skomplikowany.

Z wykluczeniem cyfrowym jest podobnie jak z analfabetyzmem: owszem, choć trudno w to uwierzyć, wciąż są osoby, które nie potrafią czytać i pisać, także w Polsce. Ale to nie one stanowią tę wielką grupę, która ma problem z wyszukiwaniem informacji online. Wykluczenie cyfrowe nie dotyka jedynie mitycznej prowincji, którą wyobrażamy sobie jako skrzyżowanie Podlasia z Syberią, gdzie kończy się asfalt, a ludzie noszą w wiaderkach prąd. Osoby o różnym poziomie kompetencji cyfrowych mieszkają obok nas i lepiej lub gorzej korzystają z tych samych urządzeń i technologii. Często mamy w rodzinach osoby ze starszego pokolenia, którym telefon służy do dzwonienia, a od biedy do wysłania SMS-a czy ustawienia budzika; których aktywność na portalach społecznościowych budzi lekkie rozbawienie, a bywa, że i zażenowanie młodszego pokolenia – te wszystkie brokatowe gify z napisem „Super” i ustawiane statusy „Miłego wieczoru wszystkim” czy „Smacznej kawusi”, nierzadko z kiczowatymi obrazkami o mocno zaburzonych proporcjach i ostrości, zrekompensowanych sporą ilością brokatu. W tym miejscu warto się zatrzymać i zrobić sobie rachunek sumienia: czy sami i same wykorzystujemy wszystkie funkcjonalności naszych smartfonów i smartwatchy? Niekoniecznie, prawda?

Sprowadzenie możliwości pełnego korzystania z nowych technologii wyłącznie do kompetencji cyfrowych to zresztą spore uproszczenie. Jeśli mieszkamy w Warszawie lub w innym dużym mieście, może nam się wydawać, że mamy świat na wyciągnięcie ręki i możemy przebierać w ofertach kulturalnych, transportowych, zakupowych i kulinarnych z całego świata. Pojedźmy jednak do Pcimia, Gorzyc, Kołaczkowic czy Parzymiechów, a przekonamy się, że… → całość artykułu dostępna na rownosc.eu

Opublikowane przez rownosc.eu

Popularne

Do góry