Majątek polskiego kościoła spowija mgła tajemnicy, a spekulacje na temat źródeł jego finansowania, wysokości przychodów i wartości posiadanych nieruchomości mnożą się tym szybciej, im bardziej kościół w tej sprawie milczy. A milczy, bo może.
Kościół jest bowiem jedynym w Polsce podmiotem obrotu gospodarczego wyłączonym na mocy konkordatu, ustawy o podatku osobowym od osób prawnych (CIT) i ustawy o rachunkowości z obowiązku księgowego w zakresie swojej działalności statutowej, czyli zbierania pieniędzy na tacę, działalności oświatowo-wychowawczej, naukowej, kulturalnej i charytatywno-opiekuńczej, jeśli tylko nie jest to działalność gospodarcza.
Obywatelskiej i państwowej kontroli stanu majątkowego kościoła, wielkości jego przychodów i ich źródeł oraz przestrzegania prawa podatkowego nie ułatwia fakt, że kościół, choć jest przez nas postrzegany jako jedna scentralizowana struktura, zarządzana przez Konferencję Episkopatu Polski, składa się z TYSIĘCY kościelnych osób prawnych, z których każda może być podmiotem autonomicznego obrotu gospodarczego – ponad 10 tysięcy parafii oraz ich zwierzchnich diecezji, archidiecezji i metropolii, a także opactw, zakonów, seminariów duchownych, Papieskich Dzieł Misyjnych, Caritasów, kościelnych uczelni i wielu innych grup podmiotów, za które, w świetle prawa, Konferencja Episkopatu Polski nie ponosi sprecyzowanej odpowiedzialności przed organami państwa, a które przed obywatelskim wglądem i kontrolą chroni brak ich jednolitego, centralnego rejestru.
Działalność gospodarcza kościoła teoretycznie jest opodatkowana na zasadach ogólnych. Jest to jednak opodatkowanie pozorne, ponieważ wystarczy, że przeznacza on swoje dochody na „cele kultu religijnego, oświatowo-wychowawcze, naukowe, kulturalne, charytatywno-opiekuńcze oraz na konserwację zabytków, prowadzenie punktów katechetycznych, inwestycje sakralne w zakresie: budowy, rozbudowy i odbudowy kościołów oraz kaplic, adaptację innych budynków na cele sakralne, a także innych inwestycji przeznaczonych na punkty katechetyczne i zakłady charytatywno-opiekuńcze”, by na mocy ustawy o CIT w ogóle nie płacić od nich podatku. Przykład? Parafia św. Stanisława Kostki w Warszawie prowadzi hotel w prestiżowym zakątku Starego Żoliborza, jednej z najdroższych dzielnic stolicy. Jest to tzw. dom pielgrzyma, a więc w zamyśle miejsce, w którym znajdą nocleg wierni, ale w rzeczywistości to zwykły hotel, oferowany komercyjnymi kanałami dotarcia, jak np. serwis booking.com, w którym każdy może kupić pobyt. Od innych hoteli różni go to, że zyski pochodzące z prowadzonej w nim przez parafię działalności są całkowicie zwolnione z podatku dochodowego, jeśli tylko parafia przeznacza je np. na „cele kultu”, czego nie sposób zweryfikować, choćby z powodu niejasności pojęcia. Jeśli do tego parafia wykorzystuje darmową pracę zakonnic, co, jak wiemy np. z reportażu Marty Abramowicz Zakonnice odchodzą po cichu, jest powszechną praktyką w kościele, to taka działalność gospodarcza w sposób rażący narusza zasadę uczciwej konkurencji wobec innych uczestników rynku usług hotelowych.
Ale kościelne osoby prawne mogą łatwo obchodzić nie tylko prawo podatkowe, lecz także obowiązujący w Polsce zakaz finansowania kościołów i związków wyznaniowych, zawarty w ustawie o gwarancjach wolności sumienia i wyznania (jedynym, nawiasem mówiąc, akcie prawnym, który wprost stwierdza, że Polska jest państwem świeckim). Wystarczy, że parafia, zakon czy diecezja założy fundację, by za jej pośrednictwem czerpać przysporzenia ze Skarbu Państwa w sposób nieograniczony. Przykładem takiego obejścia prawa jest działalność Tadeusza Rydzyka i jego fundacja Lux Veritatis, która z szerokiego strumienia dotacji i subwencji państwowych utrzymuje Telewizję Trwam, realizuje inwestycje geotermiczne w Toruniu czy buduje muzeum Pamięć i Tożsamość, mające zakłamywać historię pogromów ludności żydowskiej w Polsce i sławić Jana Pawła II. W analogiczny sposób finansowane są przez państwo inne inwestycje kościelne – spośród nich najbardziej znaną jest Świątynia Opatrzności Bożej.
Ustawy o PIT i CIT przyznają prawo do zaliczenia w poczet kosztów uzyskania przychodu darowizn na tzw. cele „kościelne” do wysokości 6% dla osób fizycznych i 10% dla osób prawnych. To naruszenie zasady równości podmiotów wobec prawa, bo z podobnego przepisu nie korzystają organizacje światopoglądowe o charakterze świeckim. Ale ważniejsze jest to, że przepis ten może służyć jako furtka do finansowania kościoła i tworzonych przez niego fundacji przez przedsiębiorstwa państwowe i spółki Skarbu Państwa.
W zaciszu gabinetów samorządowych i agencji rządowych odbywa się z kolei rozbój na nieruchomościach gruntowych. Podmioty te mają możliwość przyznawania kościelnym osobom prawnym dowolnych, zupełnie nieograniczonych bonifikat, co w praktyce oznacza, że urzędnicy mogą opłacać naszą ziemią polityczne poparcie. To się działo i dzieje. Z raportu Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa wynika, że tylko w latach 2015–2018 z zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa przekazano nieodpłatnie kościelnym osobom prawnym ponad 2200 hektarów ziemi!
Kościół, jako jedyny podmiot obok rolników, cieszy się przywilejem nabywania ziemi rolnej. Nie uprawiając roli, jest obecnie prawdopodobnie największym w Polsce odbiorcą dopłat unijnych do hektara, a ziemia znajdująca się w rękach kościoła jest odpłatnie dzierżawiona rolnikom. To jednak tylko daleko prawdopodobne przypuszczenia, ponieważ w związku z brakiem jednolitego centralnego rejestru kościelnych osób prawnych nie sposób zdobyć w tym zakresie pełnych informacji.
Obowiązujące dziś prawo, które uprzywilejowuje kościół przy nabywaniu ziemi, a którego nie da się uzasadnić dobrem społecznym, rabunkowa działalność Komisji Majątkowej czy też zapomniany art. 70a, na mocy którego po dziś dzień przekazywane są kościołowi nieruchomości na ziemiach północnych i zachodnich (czasem wielokrotnie wzbogaca się ten sam podmiot, wyprzedając uprzednio nabyte za darmo nieruchomości, bo przepis skonstruowany jest błędnie), sprawiły, że kościół jest dziś największym prywatnym posiadaczem ziemskim w Polsce, a w dodatku od swojego majątku, z racji nieuzasadnionych zwolnień, nie płaci podatków. Posiada na pewno co najmniej 162 tysiące hektarów ziemi, ale z perspektywy obywatelskiej, stanu jego posiadania nie da się precyzyjnie określić z racji braku wspomnianego rejestru kościelnych osób prawnych. Kościół zaś kluczy i unika odpowiedzi.
Opisane powyżej mechanizmy wzbogacania kościoła kosztem obywatelek i obywateli to obraz czarnej strefy, w której dochodzi do korupcji politycznej, zarówno na skalę lokalną, jak i ogólnopolską. Jeśli uzmysłowimy sobie dodatkowo, że religia w szkole (mająca charakter formacyjny, a nie edukacyjny!) kosztuje nas rocznie 1,5 miliarda złotych, że finansujemy osiem wyznaniowych uczelni i osiem wydziałów teologicznych na państwowych uczelniach, że zatrudniamy i sowicie wynagradzamy duszpasterzy na państwowych etatach w służbie zdrowia i zakładach karnych, że zatrudniamy za nasze podatki Ordynariat Polowy, kapelanów w Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej, policji, Służbie Celnej, Służbie Więziennej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służbie Wywiadu Wojskowego, Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, Biurze Ochrony Rządu, Służbie Ochrony Państwa, Centralnym Biurze Antykorupcyjnym i Krajowej Administracji Skarbowej, a próby ustalenia, jaki to koszt dla budżetu państwa, spełzają na niczym – jak interpelacja złożona przez posła Protasiewicza w imieniu Sojuszu Lewicy Demokratycznej i środowisk proświeckich w czerwcu 2018 r. , że taca, na którą wierni rzucają około 6 miliardów złotych rocznie, jest nieopodatkowana, a księża, którym z naszych podatków, za pośrednictwem Funduszu Kościelnego, opłacamy ZUS, płacą śmiesznie niski ryczałtowy podatek i że są to koszty, które ponosimy na rzecz najbogatszej organizacji w Polsce, to naprawdę trudno przejść nad tym do porządku dziennego.
Jeśli jesteśmy obojętni wobec tej rażącej korupcji kościelno-urzędniczej, to prawdopodobnie z braku świadomości. Dlatego tak ważne jest dotarcie z wiedzą do szerokich rzesz Polek i Polaków. Tym bardziej, że walutą za polityczne poparcie z ambon są także prawa człowieka – prawa kobiet, osób LGBT czy twórców.
Dla dobra Polski musimy żądać przede wszystkim pełnej transparentności majątku i przychodów kościoła, likwidacji jego przywilejów finansowych, jednolitego, centralnego rejestru wszystkich kościelnych osób prawnych i opodatkowania jego dochodów na równych zasadach. Przez 30 lat od transformacji Polki i Polacy niczym powoli podgrzewana żaba przyzwyczajali się do coraz większej patologii, tolerowali obchodzenie prawa i zasad. Najwyższy czas obudzić się z tego letargu i uświadomić, że kościół jest organizacją zewnętrzną w stosunku do państwa polskiego i zainteresowaną przede wszystkim realizowaniem swoich interesów politycznych.
Tekst pierowtnie ukazał się na Lewica.pl