10 lipca 1941 roku, w Jedwabnem (dzisiejsze woj. podlaskie) doszło do masowego mordu na mniejszości żydowskiej. Choć prowokatorami rzezi byli niemieccy naziści podsycający sentymenty antyradzieckie, to zbrodnię przeprowadziła grupa co najmniej 40 Polaków. Około 300 z łącznie co najmniej 340 ofiar tej masakry spłonęło żywcem w drewnianej stodole.
Grupy operacyjne hitlerowskiej policji bezpieczeństwa (Sipo) i służby bezpieczeństwa (SD) rozpoczęły eksterminację ludności żydowskiej zamieszkującej ziemie polskie od razu, po rozpoczęciu ataku na ZSRR. Niecałe trzy tygodnie po wprowadzeniu w życie operacji Barbarossa, naziści zaczęli obarczać Żydów winą o radziecką agresję na Polskę. 29 czerwca 1941 roku, oficer wywiadu III Rzeszy, Reinhard Heydrich, wydał dyrektywę nakazującą zachęcanie do podsycania antysemickich nastrojów wśród społeczeństwa.
Dokładny przebieg mordu opisał w swojej książce Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka Jan Tomasz Gross. Jego zdaniem już od wieczora poprzedzającego zdarzenie, do wsi zaczęli napływać mieszkańcy sąsiednich miejscowości. Niektórzy Żydzi mieszkający w Jedwabnem zostali poinformowani o planowanej akcji i zdążyli opuścić je przed rozpoczęciem masakry.
Około 40 mężczyzn uzbrojonych w kije, orczyki i inne narzędzia sprowadzało osoby pochodzenia żydowskiego do specjalnych miejsc, w których urządzali grupowe morderstwa. Zwłoki, najczęściej zbezczeszczone, wrzucano do dołów w ziemi. Majątek ofiar zrabowano.
Nienawiść wobec Żydów na ziemiach polskich, a zwłaszcza w regionie Łomży, gdzie doszło do pogromu, była silna jeszcze przed wojną. Anna Bikont w książce My z Jedwabnego podkreśla, jak dużą rolę w skłóceniu Polaków z ich żydowskimi sąsiadami miała endecja. Mord z 10 lipca 1941 był jednym z wielu podobnych zbrodni motywowanych antysemityzmem, których inicjatorami byli Polacy.
(…) niestety, w sprawach stosunków polsko-żydowskich jest tak, że zawsze coś puka od dołu, jest gorzej i gorzej. (Jedwabne – przyp. red.) to nie było jedno specyficzne miasteczko. Akurat tam zabili wszystkich Żydów, a w innych „tylko” niektórych, albo wszystkich, ale po prostu było mało i nie zwróciło to takiej uwagi, albo zabijano po wojnie tych, którzy nie wracali w obstawie policji.
Anna Bikont w rozmowie z Olgą Wróbel, Krytyka Polityczna
Dane dotyczące liczby ofiar tej masakry nie są niestety pewne. Instytut Pamięci Narodowej, po ekshumacji zwłok ofiar, która miała miejsce w roku 2001 ocenił ją na ok. 340 osób. Szacunki wykonane za czasów Polskiej Republiki Ludowej są jeszcze bardziej przerażające. Od razu po wojnie mówiło się o nawet 1 600 ofiar, a Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce i Rada Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa w 1979 oszacowała, że w rzezi zginęło ok. 900 Żydów.
Bez względu na to ile osób zginęło, było to jedno z najbardziej przerażających masowych morderstw dokonanych przez polskie społeczeństwo na Żydach. Po śledztwie, które w latach 2000-2004 prowadził IPN, wokół masakry narosło wiele mitów i niedopowiedzeń, które wykorzystywane są przez skrajną prawicę do rozprzestrzeniania antysemickiej retoryki.