Artur Barciś chętnie dzieli się swoimi przemyśleniami dotyczącymi władzy. Przyznaje, że często spotyka się przez to z ogromnym hejtem. Nadal jednak uważa, że to ważne, by znane osoby o tym mówiły. Sam jednak postanowił wstrzymać się z komentowaniem.
Artur Barciś gra w sztuce „Don Juan albo kamienna uczta”. W jednym z wywiadów powiedział, że „ta sztuka to idealny materiał na współczesne czasy”. W rozmowie z Plejadą wyjaśnił, co miał na myśli. Nie szczędził przy tym niepochlebnych słów pod adresem polityków.
Aktor wyznał, że sztuka, w której gra, jest o obłudzie, której według niego w Polsce nie brakuje. Barciś zarzucił politykom, że mówią jedno, a robią drugie i wcale nie czują z tego powodu wstydu.
Ten spektakl jest o obłudzie, czyli czymś bardzo groźnym, do czego się już przyzwyczailiśmy, co stało w naszym kraju się normą. Politycy, szczególnie partii rządzącej, od wielu lat kłamią w żywe oczy i nic sobie z tego nie robią. Nie mają nawet poczucia obciachu, opowiadając wierutne kłamstwa. Wręcz przeciwnie. Czują się usprawiedliwieni tym, że tak po prostu wygląda polityka. Modlą się w Radiu Maryja, a potem kradną, jak tylko się da. Wstawiają swoje żony, ciotki i córki na różne stanowiska i w ogóle się tego nie wstydzą. Kłamstwo traktują jak środek do celu – wyznał w rozmowie z Michałem Misiorkiem
To nie pierwszy raz, kiedy Artur Barciś zabiera głos w kwestiach politycznych. Przyznał, że to ważne, by znane osoby o tym mówiły, jednak, jak zaznaczył w najnowszym wywiadzie, raczej nie będzie publicznie komentować wydarzeń z naszego kraju.
Z czego wynika zmiana postawy aktora? Przyznał, że czuje, że jego nazwisko, choć jest znane, to jest zbyt małe, by mógł głosić swój punkt widzenia. Dodał też, że wielokrotnie po dzieleniu się swoimi przemyśleniami, spotykał się z ogromną falą hejtu i dostawał okropne wiadomości. Nie kryje, że zaczął bać się o swoje życie i postanowił, że nie będzie tak chętnie zabierał głosu w sprawach związanych z polityką.
Stwierdziłem, że to nic nie daje. Że jestem za mały na to, by moje zabieranie głosu w tych sprawach przynosiło jakiś rezultat. Uświadomiłem sobie, że jestem po prostu zwykłym aktorem. Owszem, dość popularnym, ale nie mającym tego czegoś, co mają moi koledzy – wybitni artyści.
Stwierdziłem więc, że powinienem odpuścić. Nie dość, że niczego to nie dawało, to jeszcze wylewała się na mnie gigantyczna fala hejtu. Ludzie pisali mi, że mnie nienawidzą. Grozili, że przetrącą mi nóżkę, że mnie pobiją. Nie byłem przyzwyczajony do czegoś takiego. Raczej byłem rozpieszczony przez publiczność, na każdym kroku spotykałem się z oznakami sympatii.
I gdy nagle przeczytałem w internecie 200 komentarzy z groźbami i inwektywami, to się przeraziłem. Wiem, że pewnie na żywo by mi tego nie powiedzieli. Ale jednak jest to okropne – powiedział.