Poseł koła Konfederacji Krzysztof Bosak tłumaczył się z zagłosowania za kandydaturą Bogdana Święczkowskiego jako nowego sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Gdyby nie głosy Konfederacji, były współpracownik Ziobry nie zostałby powołany.
Zjednoczona Prawica miała duże problemy z zebraniem większości. Z poparcia dla kandydata na sędziego TK wyłamali się politycy Kukiz’15. Gdyby nie pomoc części posłów Konfederacji, PiS przegrałoby głosowanie. Za kandydaturą Święczkowskiego zagłosowali politycy z “narodowej” frakcji Konfederacji – m.in. Krzysztof Bosak i Robert Winnicki, ale również i Grzegorz Braun.
„Głosowałem na Bogdana Święczkowskiego dlatego, że gdy przyjdzie do interpretacji norm prawnych, będzie postępował raczej z moimi oczekiwaniami, a nie lewicy czy zwolenników likwidacji niepodległości i suwerenności państwa polskiego na rzecz Unii Europejskiej. Sądząc po reakcjach i ogromnej frustracji, a nawet nienawiści w kręgach lewicowych, politycznie poprawnych mediów, nasza intuicja chyba była trafna. Będzie to kolejny konserwatysta w Trybunale Konstytucyjnym, a nie – jak się mówi – „prawa ręka prokuratora generalnego”. Dla mnie to jest istotne” – mówił Krzysztof Bosak.
„Wiadomo, że fajnie byłoby wybrać profesora prawa, który nie ma kontrowersyjnych działań na koncie, jest idealnym konserwatystą, ale dostaliśmy kandydata zupełnie innego i gdybyśmy go nie wybrali, to przy kolejnych podejściach potencjalni kandydaci mogliby być bardziej poprawni politycznie, bo wiadomo, że zaczęłoby się szukanie większości z politykami, których głosów by brakowało, czyli np. z kręgów PO czy Lewicy” – stwierdził polityk.
Politycy opozycji zwracali także uwagę na związki Bogdana Święczkowskiego ze Zbigniewem Ziobrą. “Większe doświadczenie niż w prokuraturze ma pan w polityce i to doświadczenie dyskwalifikuje pana, jako kandydata do Trybunału Konstytucyjnego” – powiedziała Katarzyna Piekarska.