Mateusz Groc udzielił w tej sprawie wywiadu portalowi Onet. Zdradził, że musi stawić się na policji w charakterze podejrzanego o znieważenie funkcjonariusza publicznego.
„Nie popchnąłem, nie dotknąłem ani nie oplułem posła Sośnierza. Wszyscy, którzy tak twierdzą, kłamią. Czy żałuję słów, które wykrzyczałem w jego kierunku? Pewnie dziś zachowywałbym się spokojniej, ale niczego nie żałuję i nie zamierzam go przepraszać.” – tłumaczy mężczyzna. Jak dodaje, z jego ust padły słowa „oddaj immunitet k…”.
Jak zaznacza, do momentu głosowania Sejmu demonstracja była spokojna. „Zrobiło się nerwowo dopiero gdy poznaliśmy już wynik, a pierwsi posłowie zaczęli wychodzić z Sejmu. Politycy opozycji przychodzili do nas i nakręcali atmosferę. Brali mikrofony, wykrzykiwali hasła. Nie tylko dodawali nam otuchy, ale po prostu – jak zwykle w takich sytuacjach – podburzali nas przeciwko rządowi.” – mówi.
„Dlatego nie potrafię zrozumieć dziś opozycji, która odcina się od protestujących. Jak choćby Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która potępiła nasze zachowanie.” – wskazał Groc.
Trudno powiedzieć, do czego mogło dojść. Wojenna retoryka może skończyć się tragedią, należy się wystrzegać takich emocji politycznych – podkreślał Dobromir Sośnierz w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie, pytany o wydarzenia ze środy. Przyznał, że był przed Sejmem popychany i kopany.