Jak informowaliśmy w sobotę, lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk stracił prawo jazdy. Były premier przekroczył maksymalną dozwoloną prędkość w obszarze zabudowanym o ponad 50 km/h.
Sytuacja z miejscowości Wiśniewo (k. Mławy) odbiła się sporym echem w mediach i życiu politycznym od razu po opublikowaniu pierwszych informacji. Przewodniczący PO odniósł się do sprawy w swoich mediach społecznościowych. Na Twitterze napisał: „Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji.”
Mało komentarzy na temat zdarzenia pojawiło się w mediach ze strony polityków PO. Dziennikarz Konrad Piasecki zdradził, że posłanki i posłowie dostali odpowiednie dyrektywy od władz ugrupowania. „Posłowie i senatorowie Koalicji Obywatelskiej dostali właśnie sms-y, że w związku z oświadczeniem Donalda Tuska proszeni są o konsultowanie wypowiedzi w mediach i social mediach w tej sprawie z rzecznikiem prasowym Janem Grabcem” – napisał na Twitterze.
Do działaczy Platformy Obywatelskiej próbowali dotrzeć również dziennikarze „Onetu”. „Nie wypowiem się nawet anonimowo” – miał odpowiedzieć jeden z posłów Koalicji Obywatelskiej. „Jak skrytykuję, to źle. Jak będę bronił, jeszcze gorzej. Zresztą nie ma czego bronić, ale zalew pisowskiej hipokryzji jest nie do wytrzymania.” – dodał kolejny.
Publicznie głos zabrał natomiast Marcin Kierwiński, sekretarz generalny PO. W swoich mediach społecznościowych przypomniał tekst „Wirtualnej Polski” sprzed trzech lat, w którym ujawniono, że kierowca Jarosława Kaczyńskiego miał grozić policjantom, którzy nie chcieli wpuścić ich samochodu na parking. „Tak tylko przypominam…” – napisał Kierwiński.