Trwają konsultacje poselskiego projektu dotyczącego zmiany definicji gwałtu. Odpowiada za niego Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Lewicy. Europejskie standardy do polskiego prawodawstwa chcą wprowadzić pozarządowe organizacje prawno-człowiecze, m.in. Feminoteka, a prawnie opracowuje je Danuta Wawrowska – prawniczka i radna Sejmiku Województwa Pomorskiego.
Jak wynika z badań Agencji Praw Podstawowych, aż 9 mln kobiet w Unii Europejskiej zostało zgwałconych po ukończeniu 15. roku życia. Niepokojące jest to, że w wielu krajach przemoc seksualna jest praktycznie bezkarna, bo krajowe prawodawstwo nie traktuje tego przestępstwa poważnie.
– Kobiety będące ofiarami gwałtów borykają się z poczuciem krzywdy. Wpadają w traumę – mówi Anita Kucharska-Dziedzic. – Często nie zgłaszają gwałtów, bo się wstydzą, przeraża ich postępowanie sądowe, w trakcie którego będą musiały udowadniać, że wystarczająco głośno i wyraźnie stawiały opór. Dlatego w Polsce zgłasza się co dziesiąty gwałt. A i tak tylko część z tych zgłoszeń kończy się wyrokiem więzienia.
Kucharska-Dziedzic od 22 lat szefuje lubuskiemu stowarzyszeniu BABA, które pomaga pokrzywdzonym przemocą, również ofiarom gwałtów. Jak sama przyznaje, ma za sobą setki rozmów z osobami, których relacje odbiegają od filmowych scen: – Kobiety, dziewczynki czy chłopcy gwałceni są w ciszy, bez krzyku i wyrywania się. Sparaliżowani strachem. Przerażeni.
Jej słowa znajdują potwierdzenie w dostępnych statystykach (choć analiz dotyczących przestępstw seksualnych wciąż jest jak na lekarstwo). Badania kliniczne przeprowadzone w 2017 roku w Szwecji wykazały, że 70% ofiar gwałtu doświadcza podczas napaści paraliżu, nad którym nie są w stanie zapanować. Ta fizjologiczna i psychologiczna reakcja uniemożliwia im stawianie jakiegokolwiek oporu.
To, że wymiar sprawiedliwości nie działa tak jak powinien, przyznaje również adwokatka Danuta Wawrowska: – Wiele Polek nie zgłasza ataków na tle seksualnym z obawy o swoje bezpieczeństwo. Do tego dochodzi społeczna stygmatyzacja. Dlatego kobiety po rozmowie z nami, prawnikami, często rezygnują ze zgłoszenia gwałtu i zamykają się same ze swoimi tragediami wiedząc, że nie doświadczą zadośćuczynienia.
„To prawda, że proponowana zmiana może być postrzegana jako rewolucyjna – mówi Kucharska-Dziedzic. Nowa definicja gwałtu oddaje bowiem podmiotowość kobietom i mężczyznom, którzy w każdej chwili mogą odmówić obcowania płciowego. – Nowelizacja zmieni nasze stereotypowe i patriarchalne myślenie o seksie”
– dodaje Wawrowska.
Pomimo, że ofiarami gwałtów w przeważającej większości są kobiety, proponowane zapisy mają chronić nie tylko je. Będą one miały zastosowanie również wtedy, kiedy nadużycia dopuści się kobieta, mężczyzna wobec mężczyzny lub kobieta wobec kobiety.
W propozycji Lewicy pojawia się sformułowanie: „inna czynność seksualna”. Do tej pory zachowanie sprawcy, który zaspokajał się w obecności ofiary, bez penetracji, nie było traktowane jako gwałt. Teraz będzie. Nowelizacja podwyższa również wymiar kary z dolnej granicy dwóch lat, do trzech. To spowoduje, że przestępstwo zgwałcenia stanie się zbrodnią, a nie występkiem.
Posłanka podkreśla, że w nowym zapisie kluczowa jest też „świadoma zgoda”.
„Dzięki tej zmianie fakt, że ofiara była nieprzytomna, pijana czy odurzona, a więc nie mogła wyrazić swojej woli, nie będzie zwalniał sprawcy z odpowiedzialności. To, że kobieta nie ma widocznych obrażeń, nie powiedziała „nie” lub nie stawiała oporu, nie może oznaczać, że nie została ona zgwałcona”
– dodaje Kucharska-Dziedzic.
Zanim proponowana przez Lewicę zmiana na dobrze zakorzeni się w polskim prawodawstwie, wiele musi się zmienić w społecznej mentalności. Chociaż brzmi to niewiarygodnie, niektórzy nie potrafią wyobrazić sobie, że seks może wymagać zgody. Kultura, tradycja, religia czy wychowanie wywierają na nich tak wielkie piętno, że własne zdanie partnerki lub partnera co do chęci podjęcia stosunku seksualnego, wciąż brzmi dla nich abstrakcyjnie.