KMPR reaguje na doniesienia o możliwym przestępstwie popełnionym przez funkcjonariusza, który miał dopuścić się złamania ręki uczestniczce manifestacji.
W środę w warszawskich al. Ujazdowskich miała miejsce demonstracja pod hasłem „Spacer dla przyszłości”, której uczestnicy domagali się działań w kierunku przeciwdziałania katastrofie klimatycznej. Następnie, część z jej uczestników przeniosła się pod komisariat na Wilczej, gdzie mieli być przetrzymywani zatrzymani protestujący. To właśnie tam doszło do kolejnych haniebnych zachowań fukcjonariuszy.
Poseł KO Michał Szczerba, który przewiózł poszkodowaną na posterunek nagłośnił sprawę w swoich social media i napisał, że żąda oficjalnych wyjaśnień od policji.
„Podczas demonstracji solidarnościowej z zatrzymanymi na komendzie na Wilczej, dokładnie o godzinie 22, policja rzuciła się na zebrany tłum, 10 osób zostało zabrane siłą do radiowozów, aby oskarżyć ich o zakłócanie ciszy nocnej, które swoją drogą nie jest zdefiniowane prawnie w żaden sposób. Ja najpierw trafiłam do kotła, w którym policja zamknęła kilka osób. Potem zostałam przyduszona poprzez ciągniecie mnie przez funkcjonariusza za szalik, następnie zaprowadzona siłą do radiowozu.” – donosiła aktywistka prowadząca jeden z oficjalnych kanałów komunikacji Strajku Kobiet w serwisie Telegram.
„Po drodze wykręcona została mi zupełnie niepotrzebnie lewa ręka – i tak byłam eskortowana przez kilku z nich, nie stawiałam oporu. Policjant który to zrobił, zrobił to z taką siłą, że złamał mi rękę, konkretniej, zacytuję, jest to „złamanie spiralne z odłamem pośrednim trzonu kości ramiennej lewej – kwalifikujące się do leczenia operacyjnego”. Co to oznacza? Że moja ręka jest złamana w kilku miejscach, unieruchomiona na trzy miesiące i muszę poddać się operacji, ponieważ jest to typ złamania, na które nie można założyć gipsu, a także mogę mieć w tej ręce zaburzenia unerwienia lub krążenia.Oczywiście policjant, który to zrobił, był tego świadomy. Wrzucił mnie do radiowozu, a potem uciekł, abym nie dostała jego danych podczas legitymowania mnie. Tą czynność wykonywał inny funkcjonariusz.” – dodawała.
„Dodatkowo, policja zafundowała mi kolejną, chyba jeszcze gorszą torturę: przez pół godziny odmówiono mi prawa do pomocy medycznej, gdy z okna radiowozu widziałam grupę medyków czekających po drugiej stronie ulicy.”
– doniosła.
Głos w sprawie zabrał Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur. Organ, za który odpowiada Rzecznik Praw Obywatelskich odpowiada za podejmowanie działań zmierzających do eliminowania ryzyka zaistnienia tortur lub nieludzkiego albo poniżającego traktowania. Jego członkami są psychologowie, prawnicy, czy socjolodzy.
Nawet w przypadkach, w których dochodzi do tłumienia protestów, policjanci powinni stosować tylko i wyłącznie środki adekwatne do sytuacji, którą starają się opanować. Należy zatem przypomnieć, że obowiązkiem funkcjonariuszy Policji jest działanie w sposób proporcjonalny, gwarantujący poszanowanie godności ludzkiej oraz przestrzeganie podstawowych praw człowieka
– pisze KMPT.
W opisywanej sytuacji pomoc winna być udzielona niezwłocznie, w przypadku odmowy ze strony dyspozytora, funkcjonariusze powinni przewieźć zatrzymaną na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Tymczasem, pierwsze próby wezwania karetki pogotowia, zgodnie z oświadczeniem zatrzymanej, zostały podjęte około pół godziny od zdarzenia
„Opisywana sprawa została podjęta z urzędu przez Wydział do Spraw Postępowań Organów Ścigania w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, a sposób jej wyjaśnienia będzie na bieżąco monitorowany” – zapowiedziano.