Warszawski Uniwersytet Medyczny informował w minionym tygodniu, że z puli dodatkowych 450 dawek szczepionek, które otrzymał od Agencji Rezerw Materiałowych niezależenie od etapu zerowego Narodowego Programu Szczepień obejmującego personel medyczny zaszczepił m.in. trzystu pracowników szpitali WUM oraz grupę stu pięćdziesięciu osób obejmującą bliskich pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali i placówek WUM, w tym osiemnastu znanych postaci kultury i sztuki.
Informacja ta wywołała oburzenie opinii publicznej. Aktywista i publicysta Jan Śpiewak komentował sytuację w następujący sposób: „Na swoim profilu umieszczała Pani wielokrotnie wpisy pełne pogardy do osób biednych i myślących inaczej niż Pani. Ocierały się one nawet o rasizm. Jednocześnie czuje się Pani żyjąc dzisiaj w Polsce – cytuję Pani słowa – jakby „ktoś na Panią nasrał”. Dzisiaj „nasrała” Pani na wszystkich Polaków. Wykorzystując swoje koneksje wepchnęła się Pani bez kolejki na szczepienia w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Przyjęła Pani dawkę szczepionki, która powinna była zostać przekazana lekarzom, pielęgniarkom i ratownikom medycznym, którzy na co dzień narażają swoje życie w walce z pandemią. Mam nadzieję, że przez Pani działanie nikt nie umrze.”
Nie był on w swoim oburzeniu osamotniony. Wtórował mu publicysta Onetu, Bartosz Węglarczyk.„Mało która informacja w ostatnim czasie wstrząsnęła mną tak bardzo. Po wielu miesiącach powtarzania, że jesteśmy w epidemii razem, że tylko jako wspólnota przejdziemy przez to razem, gdy pojawiło się światełko w tunelu w postaci szczepionki, stało się to co zwykle — okazało się, że jak się ma odpowiednich znajomych, to szczepionkę można dostać poza jakąkolwiek kolejnością.” – pisał.
Linią obrony przyjętą przez WUM jest to, że celebryci otrzymali szczepionki ze względu na akcję promocji szczepień. Jednakże, stwierdzenie to jawi się jako zgoła kuriozalne, gdyż WUM zasłania się RODO zapytany o listę celebrytów, którzy mieliby wziąć w niej udział.
Dotychczas wiadomo o tym, by z puli 18 szczepionek zaszczepili się:
Krystyna Janda, Leszek Miller, Magda Umer, Maria Seweryn, Edward Miszczak, Wiktor Zborowski, czy Krzysztof Materna.
Większość z nich zapytana o szczepionkę, odpowiada, że nie miały świadomości, jakie ten zabieg może mieć kosekwencje.
„Przecież cały czas środki masowego przekazu, a nawet Kościół, nawołują niezdecydowanych i utyskują na zbyt małą liczbę chętnych, potrzebnych do zwycięstwa z pandemią w naszym kraju. Tłumaczono nam, że godząc się stajemy się ambasadorami szlachetnej akcji. Zgodziłam się myśląc że czynię dobro, a okazało się że jest to rozumiane odwrotnie. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, ale w dalszym ciągu mam nadzieję, że nie zrobiłam niczego złego” – pisała na Facebooku Magda Umer.
„Zostałem powiadomiony przez szpital, w którym kiedyś byłem leczony, że jest możliwość wzięcia szczepionki pod warunkiem, że stawie się w ciągu godziny. Mam 65 lat i zdecydowałem się skorzystać, będąc przekonanym, że to części akcji promującej” – tłumaczył z kolei „Faktom” Edward Miszczak.
Całą sprawę skomentował już Mateusz Morawiecki.