Lek dla osób zmagających się z rakiem piersi, który do tej pory był refundowany, zniknął z ministerialnej listy. Chodzi o lek na tzw. HER-2, czyli rak piersi z przerzutami do ośrodkowego układu nerwowego
Pacjentki nie wiedzą co robić i są zrozpaczone. Nagle trafiła do nich informacja, że lek, który ratuje ich życie, traci refundację. Terapia bez refundacji i wsparcia państwa, to koszt nawet 10 tysięcy złotych miesięcznie. Dla większości kobiet będzie to zwyczajnie nieosiągalna kwota.
„Władza w Polsce skazała właśnie na śmierć moje i Twoje koleżanki. Jestem Beata, mam 55 lat i chcę żyć tak jak Ty. Nie jestem NIKIM. Nie jestem STATYSTKĄ. Mam swoje imię, syna, siostrę, przyjaciółki. Jestem mamą, siostrą, koleżanką. Jestem chora na rozsianego raka piersi HER2 dodatniego. Leczę przerzuty do płuc, wątroby i kości, ale jestem zagrożona także tym, o którym w moim poście piszę i jestem przerażona, że w razie problemów z centralnym układem nerwowym w moim kraju czeka mnie śmierć” – wyznaje na swoim Facebooku zdruzgotana pani Beata
Jak komentuje to Minister Zdrowia? Adam Niedzielski powiedział na konferencji prasowej, że poprosił jednego ze swoich zastępców o przyjrzenie się sprawie. Wyznaczona osoba ma sprawdzić jak wielu osób dotyka ta kwestia i czy zasadne jest, żeby lek był refundowany.
„W przyszłym tygodniu podamy oficjalnie informację, jaka jest ostateczna decyzja w tej sprawie.” – ogłosił Niedzielski i dodaje, że jeśli „będą argumenty za”, to lek ma szansę wrócić na listę refundacyjną.
„Decyzja o wycofaniu się z refundacji jest chybiona, bo my w tym momencie jesteśmy chyba jedynym krajem w Europie, gdzie pacjentki z HER2-dodatnim są pozbawione tego skutecznego leczenia” – mówi Marzanna Baron z Facebookowej grupy „Amazonki – życie po diagnozie raka piersi”.
Jej zdaniem, nie można mówić o pomyłce czy niedopatrzeniu. „Ten zapis jest bardzo konkretny, jednoznaczny, że w przypadku HER2-dodatni z przerzutami do centralnego układu nerwowego ta konkretna terapia lekowa nie przysługuje” – dodaje Marzanna Baron