Afera mailowa mogła go zdmuchnąć z polityki, ale Michał Dworczyk na razie najprawdopodobniej nie straci posady. Jak pisze Joanna Mizołek we „Wprost”, szefa kancelarii premiera uratował prezes PiS. – Michał wykrwawiał się politycznie, ale uratował go Kaczyński, który podjął decyzję, że zostaje w rządzie – ujawniło anonimowe źródło tygodnika.
Jak informował Onet szef MSWiA i koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński już pod koniec ubiegłego roku mógł wiedzieć o włamaniach na skrzynkę e-mailową Michała Dworczyka. Z ustaleń Onetu wynika, że Mariusz Kamiński już kilka miesięcy temu dostał informacje od służb o możliwych cyberatakach na skrzynki mailowe najważniejszych osób w państwie. Mimo tych ostrzeżeń, członkowie rządu z premierem Mateuszem Morawieckim na czele korzystali jeszcze przez wiele miesięcy z prywatnych skrzynek do komunikacji służbowej.
O tym, że nastąpił atak hakerski na skrzynkę mailową Michała, służby wiedziały o wiele wcześniej. Gdyby wtedy nas poinformowano, to wyciekłoby znacznie mniej wiadomości
– powiedziała „Wprost” osoba z kręgów rządowych. I dodała: – ABW robiło przecieki do mediów, żeby za każdym razem podkreślały, że to afera mailowa Dworczyka. A przecież hakerzy włamali się też na skrzynki innych polityków, choćby Joachima Brudzińskiego.
Jak podkreśla „Wprost” na prywatnej skrzynce Michała Dworczyka było 70 tysięcy maili.
Michał wyselekcjonował te, które mogłyby mieć najgorszy wydźwięk i zaniósł je do Jarosława Kaczyńskiego. Dostarczył mu też kopię całej skrzynki mailowej, żeby prezes miał pewność, że nic nie ukrywa. Kaczyński stwierdził, że w mailach nie ma niczego, co mogłoby pogrążyć rząd i Dworczyka. W paru obraził kilku ministrów, ale już ich przeprosił
– poinformowała osoba z otoczenia prezesa PiS. Zdaniem źródła cytowanego przez „Wprost” dymisja Dworczyka byłaby demoralizujące dla partii.
Michał wykrwawiał się politycznie, ale uratował go Kaczyński, który podjął decyzję, że zostaje w rządzie. Pozbycie się przez prezesa Dworczyka byłoby demoralizujące dla partii. Bo pokazywałoby, że pracowitość, skuteczność i zaangażowanie nie są premiowane. A z rządu można wylecieć nie za swoje winy
– powiedział jeden z rozmówców „Wprost”.