„Dzisiaj mija pięć lat od dnia, w którym całe moje życie wywróciło się o 180 stopni. Nigdy już nie będę tym samym człowiekiem, którym byłem przed dniem wypadku […] pięć lat minęło jak jeden dzień, postępowanie wciąż się toczy, a sił i cierpliwości zdecydowanie mniej niż na początku tej batalii” – napisał w czwartek Sebastian Kościelnik, kierowca seicento, z którym zderzyła się rządowa kolumna.
Przypomnijmy, że w piątek, 10.02.2017 r. limuzyna przewożąca Beatę Szydło zderzyła się w Oświęcimiu (kilkanaście km od miejsca zamieszkania premier) z fiatem seicento. Auto BOR, chcąc uniknąć zderzenia, zjechał z drogi i uderzył w drzewo. W wyniku kolizji ranne zostały trzy osoby, w tym Beata Szydło, która trafiła do szpitala. Krakowska prokuratura postawiła zarzuty kierowcy seicento, a w 2020 r. Sebastian Kościelnik usłyszał nawet wyrok za nieumyślne spowodowanie wypadku. Skazany wniósł jednak apelację, dlatego sprawa ta do dziś nie została rozwiązana.
„Dzisiaj mija pięć lat od dnia, w którym całe moje życie wywróciło się o 180 stopni. Nigdy już nie będę tym samym człowiekiem, którym byłem przed dniem wypadku. Przez te wszystkie lata brałem udział w wielu przesłuchaniach, stawiłem się na kilkadziesiąt rozpraw sądowych. Udzieliłem również wielu wywiadów, w głównej mierze po to, aby przekazać, jak ta sytuacja wyglądała ze strony zwykłego szarego obywatela, wobec którego przedsięwzięto mnóstwo środków, by go zdyskredytować, jak i świadków tego zdarzenia. Poznałem od środka instytucje, które zwykłe można znaleźć na Wikipedii, lub o których można przeczytać z doniesień prasowych jak np. Biuro Spraw Wewnętrznych Policji oraz Kancelaria tajna. Przemierzyłem w tym czasie dziesiątki tysięcy kilometrów, tylko by brać udział niemalże we wszystkich rozprawach” – napisał.
Mężczyzna dodał, że to, co się stało, było dla niego lekcją życia, która trwa do dziś.
„Lekcja życia, która trwa po dziś dzień skutkowała wieloma wyrzeczeniami, podporządkowaniem wręcz całego życia pod sprawę wypadku. Pozytywem tej sytuacji było rozpoczęcie studiów na wydziale prawa, które w dużej mierze zawdzięczam swojej narzeczonej, oraz tym by w przyszłości pomagać innym, którzy znajdą się w trudnej sytuacji. 5 lat temu, tuż po moim zatrzymaniu, policja wmawiała mi, że na tym etapie adwokat nie jest mi potrzebny. Dzisiaj doskonale wiem, że gdyby nie Mecenas Władysław Pociej, sprawa mogłaby się potoczyć różnie” – stwierdził.
Na koniec podziękował za otrzymaną pomoc prawną i dodał jednak, że ma znacznie mniej sił i cierpliwości, niż na początku.
„Gdyby nie zaoferowana pomoc prawna, za którą jestem i będę wdzięczny do końca życia, moje życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Pięć lat minęło jak jeden dzień, postępowanie wciąż się toczy, a sił i cierpliwości zdecydowanie mniej niż na początku tej batalii” – zakończył Kościelnik.