„Niezależnie od tego, że wszyscy ucieszyli się werdyktem Izby Dyscyplinarnej, proszę pamiętać, że to nie jest sąd” – stwierdził były premier.
Dotycząca sędziego Tulei sprawa rozpoczęła się w środę i zakończyła w czwartkowy wieczór. Izba Dyscyplinarna, która rozpatrywała wniosek prokuratury o zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie sędziego na przesłuchanie, odrzuciła go i zgodnie z jej decyzją Igor Tuleya nie zostanie przyprowadzony na przesłuchanie siłą.
Sprawę w Radio ZET komentował Leszek Miller.
„Wszyscy jesteśmy zaskoczeni, łącznie z sędzią, który przewidywał inny bieg wydarzeń” – ocenił sprawę były premier.
„Wysłuchałem ustnych motywów odmowy zatrzymania sędziego Tulei i muszę powiedzieć, że to wyjątkowa ekwilibrystyka. Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego stwierdziła, że nie ma wystarczających dowodów na winę pana Tulei i kwestionuje zasadność postawienia pana sędziego przed zarzutami” – dodawał Miller.
Dopytywany, czy Tuleya powinien stawić się w prokuraturze, Miller stanowczo zaprzeczył
„Oczywiście, że nie. Niezależnie od tego, że wszyscy ucieszyli się werdyktem Izby Dyscyplinarnej, ale proszę pamiętać, że to nie jest sąd. To, że Izba Dyscyplinarna odmówiła zatrzymania sędziego Tulei nie znaczy, że jest sądem. My się wszyscy cieszymy z tego orzeczenia, ale na dobrą sprawę to nie jest żadne orzeczenie” – skomentował.
Na początku miesiąca Polska została pozwana do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej przez Komisję Europejską. Powodem było „nękanie sędziów” związane z ustawą ich dyscyplinującą i działaniami Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Według Millera, „na przestrzeni paru dni TSUE wyda postawienie odnośnie zamrożenia działalności Izby Dyscyplinarnej SN”.