Polska

Olbrzymi majątek gdańskiego księdza. Skąd miał środki na dom za 2 mln złotych?

wPunkt
Olbrzymi majątek gdańskiego księdza. Skąd miał środki na dom za 2 mln złotych?

Na pytanie dziennikarzy o zarobki w gdańskiej kurii, rzecznik odpowiedział, iż „proboszczowie utrzymują się z ofiar przekazanych przez wiernych przy okazji zamawiania intencji mszalnych”.

fot. Grant Whitty / Unsplash | Krzysztof Rakowski / Wikimedia

Usytuowany w centrum Gdańska olbrzymi dom wart 2 mln złotych, a także sportowy samochód marki Jaguar. Takie życie, jak wynika z ustaleń „Superwizjera” TVN, wiedzie ks. Eugeniusz S. proboszcz jednej z gdańskich parafii.

W reportażu „Superwizjer” TVN zatytułowanym „Proboszcz i jego miliony” dziennikarz Bertold Kittel próbował dowiedzieć się w jaki sposób ks. Eugeniusz S. dorobił się tak dużego majątku. Reporter dotarł do sprawy z 2003 roku, gdy urzędnicy z Gdańska sprzedali lokalnej Kurii działkę pod budowę świątyni. Suma sprzedaży, jak potwierdziło miasto, wyniosła zaledwie 2 proc. ceny rynkowej (34 tys. złotych).

„Można powiedzieć, że ktoś śmiał się urzędnikom w twarz w pewnym sensie. W sytuacji, w której otrzymał działkę za 2 proc. wartości, a ją bezczelnie sprzedał na cele komercyjne. To budziło dużo złości” – tłumaczył w materiale rzecznik prezydent Gdańska Daniel Stenzel.

Mężczyzna dodał również, że miasto zażądało zwrotu bonifikaty w kwocie 400 tys. złotych za sprzedaną część. Sprawdzają się tu ustalenia dziennikarzy zakładające, że duchowny zyskał na transakcji z biznesmenami około 1,5 mln złotych.

Dziennikarze przypominają również, że ks. Eugeniusz S. z Gdańska był już bohaterem jednego z ich reportaży. Sprawa dotyczyła możliwego udziału ks. Eugeniusza S. w piramidzie finansowej. By potwierdzić tę informację wystawiono propozycję kupna nieruchomości, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej była na sprzedaż.

Reporterom ostatecznie udało spotkać się zainteresowanym. Niczego nieświadomy ks. Eugeniusz S. potwierdził na nagraniu, że do wykończenia mieszkania posłużyły hiszpańskie marmury. Rozmowa zakończyła się jednak, gdy na terenie posiadłości pojawił operator trzymający kamerę. Duchowny szybko wyprosił dziennikarzy, a następnie sam odjechał samochodem.

Na pytanie dziennikarzy o zarobki w gdańskiej kurii, rzecznik odpowiedział, iż „proboszczowie utrzymują się z ofiar przekazanych przez wiernych przy okazji zamawiania intencji mszalnych”.

Popularne

Do góry