„Spółka Vinci Sport, której – według oficjalnych danych – współwłaścicielem jest Łukasz Mejza, zaledwie trzy tygodnie po jej rejestracji chciała uzyskać unijne dofinansowanie – wynika z informacji Onetu. W tym samym czasie identyczny wniosek złożyła Vinci Sp. z o.o. należąca m.in. do sejmowego asystenta wiceministra sportu i żony wspólnika polityka. Inna firma Mejzy, Future Wolves, na unijnych dotacjach zarobiła ponad 1 mln zł.” – podaje Onet
„Łukasz Mejza, którego dymisji domaga się teraz cała opozycja, widnieje w Krajowym Rejestrze Sądowym jako współwłaściciel kilku spółek. Wśród nich jest Vinci Sport, która została zarejestrowana 3 kwietnia 2020 r., a więc na początku pandemii koronawirusa i już po wprowadzeniu bardzo poważnych obostrzeń w Polsce” – czytamy na portalu.
„Do dziś nie wiadomo, czy firma w ogóle działa. Z informacji zamieszczonych w KRS wynika, że miała się zajmować robotami budowlanymi związanymi ze wznoszeniem budynków, specjalistycznymi robotami budowlanymi, a także architekturą, inżynierią, badaniami i analizami technicznymi. Spółka dziś nie ma nawet statusu aktywnego płatnika VAT” – pisze Onet.
„Jak się jednak dowiedzieliśmy, Vinci Sport zaledwie kilka tygodni po jej rejestracji próbowała uzyskać unijne dotacje. 26 kwietnia 2020 r. do Agencji Rozwoju Regionalnego w Zielonej Górze wpłynął wniosek o pieniądze z programu 'Lubuskie bony rozwojowe w subregionie zielonogórskim – edycja II'” – piszą.
„Całkowita wartość usług, na które spółka Łukasza Mejzy chciała otrzymać dofinansowanie, wyniosła 26 tys. 500 zł. Mogło chodzić o szkolenia, doradztwo albo nawet studia podyplomowe. Jednak już dziewięć dni później, 5 maja 2020 r. wniosek został odrzucony. Nie wiadomo z jakiego powodu” – informuje Onet.