W tym tygodniu agencja Associated Press, powołując się na ustalenia ekspertów z kanadyjskiej organizacji Citizen Lab, podała, iż w 2019 roku w Polsce podsłuchiwane mogły być telefony komórkowe kolejnych dwóch osób. Chodzi o lidera AgroUnii Michała Kołodziejczaka oraz dziennikarza Tomasza Szwejgierta. Sprawę skomentowała Monika Pawłowska, posłanka PiS, niegdyś związana z opozycją.
„W normalnym, demokratycznym państwie każdy zdaje sobie sprawę, że służby posiadają różne narzędzia do tego, by w tym państwie można było przestrzegać prawa i by sprawdzać, czy prawo jest przestrzegane. Nie widzę w tej sprawie żadnych kontrowersji i niejasności” – powiedziała posłanka PiS.
„Nie uważam, że byłby to dla opozycji wehikuł do zdobycia władzy. To nie są nagrania prywatnych rozmów, tak jak to się odbywało i wiedzieliśmy, co politycy myślą naprawdę o Polsce wschodniej. Nie ekscytowałabym się aż tak bardzo” – mówiła
„Jeżeli nawet był wykorzystywany Pegasus, to jestem o tym w pełni przekonana, że zgodnie z prawem” – dodała polityk. I podkreśliła, że ta sprawa to „dużo hałasu o nic”.
Na początku stycznia tego roku Paweł Kukiz oznajmił, że jego formacja polityczna ma już przygotowany wniosek ws. powołania komisji śledczej ds. podsłuchów w Polsce latach 2007-2021. Aby wnieść projekt uchwały, należy zebrać podpisy co najmniej 46 posłów. Kukiz wysłał więc swój wniosek do wszystkich klubów i kół sejmowych wraz z prośbą o poparcie tej inicjatywy.
Opozycja pozytywnie odpowiedziała na propozycję byłego polityka, ale postawiła też swój warunek – rozszerzenie badanego okresu o lata 2005-2007, a więc czas pierwszego rządu Prawa i Sprawiedliwości. Lider Kukiz’15 przystał na to, jeżeli będzie przewodniczącym gremium.