14 stycznia miną trzy lata od zabójstwa prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. „Chodzi mi o wyjaśnienie, dlaczego Stefan W. zdecydował się – jak to uznali biegli – na tzw. indywidualny zamach terrorystyczny. Jakie były motywacje co do wyboru ofiary?” – mówi Piotr Adamowicz, brat zamordowanego trzy lata temu prezydenta Gdańska.
„W polskiej tradycji żałoba trwa rok, natomiast w tym przypadku sytuacja jest bardziej skomplikowana. Po pierwsze: nie mieliśmy do czynienia ze zwykłym naturalnym zgonem albo śmiercią z powodu choroby czy wypadku samochodowego. Mieliśmy do czynienia z brutalnym morderstwem, które rozgrywało się na oczach tłumu i w telewizji” – tłumaczy Piotr Adamowicz.
Poseł Piotr Adamowicz przyznaje, że „pewnym sensie czas leczy rany”. „Kiedyś było tak, że ja w zasadzie, jeżeli nie musiałem, to omijałem Bazylikę Mariacką, gdzie jest urna z prochami brata – dodaje poseł Adamowicz. Dziś już odwiedza Bazylikę Mariacką.
Brat zamordowanego prezydenta przyznaje, że zależy mu na jawnym procesie zabójcy. „Skierowanie oskarżenia o tyle zmieniło sytuację, że możemy mówić o zakończeniu pewnego etapu.” – tłumaczy.
„To przybliża nas do możliwości poznania, na tyle na ile będzie je można poznać – wszystkich okoliczności: dlaczego, w jakiej sytuacji, motywację sprawcy. Poznania prawdy, na tyle, na ile będzie można poznać tę prawdę – skomentował w RMF Piotr Adamowicz.
Zapytany przez dziennikarza o najważniejszą rzecz, która powinna być teraz wyjaśniona odpowiedział” „Nie odpowiem wprost na to pytanie. Proszę o zrozumienie i wybaczenie.”
„Wyjaśniam, dlaczego tak się ustawiam: Otóż zgłosiłem się do sądu, że chce występować w roli oskarżyciela posiłkowego. Oskarżyciel posiłkowy ma prawo do przesłuchiwania świadków tudzież podsądnego. Ma prawo do wnioskowania różnych rzeczy jak np. uzupełnienie opinii biegłych, ma prawo do przesłuchiwania, do składania różnych wniosków. Ma wreszcie prawo, jeżeli uzna, że wyrok jest niesatysfakcjonujący, do złożenia apelacji. Jeżeli teraz ja bym powiedział, co chciałbym poznać, to jednocześnie będzie to wskazywało na to, co będę chciał powiedzieć, jakie pytania będę chciał zadać na sali sądowej.” – wyjaśnił Piotr Adamowicz.
„(…) Dlatego tak mi zależało i zależy, żeby ta sprawa wreszcie trafiła do sądu. Istnieje też coś takiego jak wyłączenie jawności. Mamy do czynienia tutaj z publiczną egzekucją. Podkreślam, to była publiczna egzekucja. Tę publiczną egzekucję obserwowały tysiące, a za pośrednictwem telewizji dziesiątki czy setki tysięcy ludzi. W związku z tym ta sprawa powinna mieć charakter jak najbardziej otwarty, żeby wszystkie te osoby, których to interesuje, mogły poznać, co się stało.” – tłumaczy