Grupa posłów PiS złożyła projekt ustawy, który zakłada możliwość swobodnej zamiany dowolnych gruntów na tereny należące do Lasów Państwowych. Wymogiem jest rozpoczęcie inwestycji, która ma się mieścić w bardzo niejasno opisanych kryteriach. W praktyce może oznaczać to ogromne pole do nadużyć.
Projekt zakłada tylko jeden warunek wymagany do zamiany terenów. Obszar oddany przez Lasy Państwowe ma być wykorzystany pod inwestycje dotyczące „wspieranie rozwoju i wdrażania projektów dotyczących energii lub transportu służących upowszechnianiu nowych technologii oraz poprawie jakości powietrza”. Niedokładne wymogi zostawiają ogromne pole do nadużyć o czym ostrzega WWF Polska.
W wywiadzie dla Onetu, do sprawy odniosła się rzeczniczka organizacji. „Kryteria są na tyle niejasne, że sytuacja w której inwestor zamienia tereny pofabryczne na las nad mazurskim jeziorem jest absolutnie realna.” – mówiła Karp-Świderek
WWF bije na alarm. Organizacja przepowiada, że projekt PiS może prowadzić do tragedii i zamieniania polskich lasów w „śmietnisko”.
„Panie i panowie posłowie, obudźcie się! Od poprawy jakości powietrza są właśnie polskie lasy, którymi zarządzają Lasy Państwowe. I to ich tereny, z reguły najcenniejsze przyrodniczo mają być wymieniane na nie wiadomo co. Na przykład na śmietnisko lub na zdegradowane tereny pofabryczne, znajdujące się kilkaset kilometrów dalej.” – apelują.
O projekcie nie słychać w polskich mediach. Zdaję się, że PiS umyślnie wykorzystał szum medialny dot. Polskiego Ładu i konfliktów na opozycji, aby po cichu zacząć pracę nad projektem.
„Ten projekt został przyniesiony do Sejmu po cichu, z nadzieją – jak mi się wydaje – że uda się to przegłosować, zanim ktokolwiek się zorientuje. On służyć będzie temu, że obywatele, czyli my wszyscy stracimy najcenniejsze części lasów. Trafią do inwestorów, zostaną wycięte. A przecież lasów powinno być więcej!” – komentuje rzeczniczka WWF Polska.
Jak tłumaczy Karp-Świderska, zwykły obywatel nie będzie nawet wiedzieć, że taka wymiana jest realizowana. „A gdyby się dowiedział, to i tak nie miałby gdzie się odwołać. Ewentualny sprzeciw mógłby wnieść „na dole” jakiś nadleśniczy. Pytanie tylko, który się odważy? Przecież on zawodowo zależy od ministra środowiska, to jest jego przełożony, który może go zwolnić z pracy.” – komentuje Karp-Świderska
Projekt został złożony jako inicjatywa poselska, co oznacza, że nie wymaga konsultacji społecznych. Nadano mu tryb pilny i już 18 maja trafi do prac sejmowych.