Kilka dni przed pierwszą turą wyborów prezydenckich, w budynku sopockiego dworca pojawiły się plakaty Rafała Trzaskowskiego. Dwa banery i sześć plakatów zostało wywieszonych przy głównych wejściach na dworzec. Oburzenie wywołał fakt, że sztab Roberta Biedronia otrzymał informację, że nie ma zgody na plakaty pozostałych kandydatów.
Większość sztabów może jedynie pomarzyć o takim prestiżowym miejscu na plakaty swoich kandydatów jak dworczec PKP, ale nie sztab Rafała Trzaskowskiego. Otóż zarząd budynku dworca zdecydował, że jedynie materiały wyborcze kandydata Platformy Obywatelskiej będą mogły zdobić budynek.
„Niestety tylko kandydat działający w tej samej partii co prezydent Sopotu otrzymał ten przywilej, a tak nie może być. Dworzec to nie powinien być prywatny folwark jednej partii”
– komentuje posłanka Lewicy, Beata Maciejewska, która zapowiada działania prawne swojego biura poselskiego w tej sprawie.
Do kwestii odniósł się również lewicowy aktywista miejski, Michał Piękoś.
„Decyzja podjęta przez spółkę, która zarządza dworcem w ramach współpracy publiczno-prywatnej zszokowała aktywistów Lewicy. Dworce nie są od tego żeby w nich prowadzić agitację wyborczą. Jasno o tym mówią przepisy PKW. Tymbardziej zupełnie niedopuszczalne jest to, że tylko jeden kandydat może tam wywieszać plakaty.”
– komentuje Piękoś.
„Jest to totalnie wbrew duchowi demokracji i zasadom wyborczym. Zarząd budynku, który reprezentuje inwestycję publiczno-prywatną nie może być na usługach partii politycznej, która rządzi miastem. Wolelibyśmy gdyby Platforma i Jacek Karnowski nie wasalizowali Sopotu. Spór polityczny musi odbywać się w granicach prawa i przyzwoitości. Obydwie te granice zostały przekroczone”
– podsumował aktywista Lewicy.
Dyrektor zarządzający budynkiem, Marek Nagórski potwierdził, że tylko plakaty i banery Rafała Trzaskowskiego mogą być wywieszane na dworcu. Na pytanie o to, dlaczego pozostali kandydaci zostali wykluczeni, odpowiedział: „bez komentarza”.