Policyjna przemoc nie ustępuje. Wczoraj miejsce miały kolejne nieuzasadnione ataki na protestujących, nadmierne użycie siły i środków przymusu bezpośredniego. Niżej publikujemy treść wiadomości wysłanej przez poszkodowaną na jednym z publicznych kanałów Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
„Cześć osoby, to ja – jedna z osób prowadzących ten kanał na telegramie – padłam wczoraj ofiarą przemocy policyjnej. Podczas demonstracji solidarnościowej z zatrzymanymi na komendzie na Wilczej, dokładnie o godzinie 22, policja rzuciła się na zebrany tłum, 10 osób zostało zabrane siłą do radiowozów, aby oskarżyć ich o zakłócanie ciszy nocnej, które swoją drogą nie jest zdefiniowane prawnie w żaden sposób. Ja najpierw trafiłam do kotła, w którym policja zamknęła kilka osób.” – tak rozpoczyna się wiadomość wysłana na kanale na Telegramie gdzie_co_wwa, oficjalnym kanale informacji Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, gdzie można znaleźć postowane na bieżąco informacje dotyczące czasu i lokalizacji popularnych „spacerów.”
„Potem zostałam przyduszona poprzez ciągniecie mnie przez funkcjonariusza za szalik, następnie zaprowadzona siłą do radiowozu. Po drodze wykręcona została mi zupełnie niepotrzebnie lewa ręka – i tak byłam eskortowana przez kilku z nich, nie stawiałam oporu. Policjant który to zrobił, zrobił to z taką siłą, że złamał mi rękę, konkretniej, zacytuję, jest to „złamanie spiralne z odłamem pośrednim trzonu kości ramiennej lewej – kwalifikujące się do leczenia operacyjnego”. Co to oznacza? Że moja ręka jest złamana w kilku miejscach, unieruchomiona na trzy miesiące i muszę poddać się operacji, ponieważ jest to typ złamania, na które nie można założyć gipsu, a także mogę mieć w tej ręce zaburzenia unerwienia lub krążenia.Oczywiście policjant, który to zrobił, był tego świadomy. Wrzucił mnie do radiowozu, a potem uciekł, abym nie dostała jego danych podczas legitymowania mnie. Tą czynność wykonywał inny funkcjonariusz.” – kontynuuje aktywistka.
„Dodatkowo, policja zafundowała mi kolejną, chyba jeszcze gorszą torturę: przez pół godziny odmówiono mi prawa do pomocy medycznej, gdy z okna radiowozu widziałam grupę medyków czekających po drugiej stronie ulicy. Karetkę zamówiła policjantka, która po pół godzinie przyszła do radiowozu, aby dokonać kontroli osobistej, ta odmówiła przyjazdu, bo wszyscy wiemy jak wyglada sytuacja pandemiczna i kryzys w ratownictwie medycznym. Tymczasem medycy nadal byli po drugiej stronie ulicy. Po około 45 minutach, gdy znalazł się funkcjonariusz, który zechciał mnie wylegitymować, oraz na miejsce przybyła prawniczka współpracująca ze Szpilą (dziękuję!), zostałam wyrzucona z radiowozu na ulicę. Na SOR transportował mnie poseł Szczerba, któremu również bardzo za to dziękuję. Diagnozę znacie. Zaraz jadę na obdukcję, potem znowu do szpitala na operację.Doświadczałam przemocy policyjnej wcześniej, ale nigdy na taką skalę. Zresztą podczas obecnych protestów, takiej sytuacji chyba jeszcze nie było. I nie, to nie był „jeden zły” policjant. To każdy z nich swoją pracą wspiera władzę, która represjonuje ludzi. Tu nie chodzi o politykę, a o system. Nie mam zamiaru pozostawiać tego bez żadnych konsekwencji.” – zaznacza prowadząca kanał gdzie_co_wwa na aplikacji Telegram.
„Proszę was bardzo, jeśli byliście na Wilczej, macie nagrania, wyślijcie je na nagrania-antyrep@riseup.net, jeśli byliście świadkami tej sytuacji, szczególnie osobo, która siedziała ze mną w radiowozie, proszę, zgłoście się do Szpili. Zawsze powtarzam, szczególnie w telegramowych komunikatach, ze nikt z was nigdy przenigdy nie będzie szedł sam, więc teraz ja was proszę, żebyście nie pozwolili mi iść w tym samej” – apeluje aktywistka.
Pełna relacja z kolejnej odsłony policyjnej przemocy ma już dziś ukazać się na facebookowym profilu anarchistycznego kolektywu antyrepresyjnego Szpila. To właśnie ta grupa jest odpowiedzialna za uruchomienie telefonu antyrepresyjnego i koordynowanie udzielania pomocy prawnej osobom zatrzymanym.