Jakub Banaś, syn Mariana Banasia — szefa NIK, który opublikował raport dotyczący odpowiedzialności członków rządu za zorganizowanie nielegalnych wyborów kopertowych, udzielił wywiadu Dziennikowi Gazecie Prawnej, w którym nie szczędził ostrych słów nt. koalicji rządzącej.
Jakub Banaś był pytany przez dziennikarza DGP, czy publikacja raportu przez szefa NIK i jego ojca nie była elementem prywatnej wojny politycznej pomiędzy Banasiem a członkami PiS. „To nie zemsta, to dobrze wykonywana praca – to tylko tyle i aż tyle, co NIK pod każdymi rządami powinna robić. Zasługą państwowca Banasia, nie zaś partyjnego szefa NIK jest to, że raport o tzw. wyborach kopertowych nie został schowany do zamrażarki. Banaś nie pozwolił komisarzom politycznym z PiS i ich stronnikom w Kolegium NIK doprowadzić do partyjnego zgwałcenia instytucji. Zasługą prezesa NIK jest to, że gdy dowiedział się o naciskach wiceprezesa Tadeusza Dziuby nomen omen na dyrektora Bogdana Skwarkę w innej kontroli, to zdecydowanie stanął w obronie dyrektora i niezależności kontrolerów, co było jasnym sygnałem dla całej Izby, Nowogrodzkiej i opinii publicznej” — odpierał młody Banaś.
Dopytywany, czy to oznacza wojnę pomiędzy NIK a PIS-em jednak zaprzeczał. „Jeżeli wojna to jednostronna. PiS atakuje, a Banaś robi to co ma robić jako niezależny, Prezes NIK, państwowiec. NIK kontroluje władzę, a władza mówi że to wojna. Moim zdaniem to jest najlepszy certyfikat jakości pracy NIK i jej Prezesa” – oceniał.
Gdy został jednak zapytany, czy PiS powinien się Banasia obawiać, zgodził się z tą oceną. „Jarosław Kaczyński dobrze czuje politykę i rozumie, że wybory kopertowe to był dopiero początek. Najbardziej obawia się NIK jako instytucji, która konsekwentnie będzie pokazywać zinstytucjonalizowane złodziejstwo, zalegalizowaną korupcję jaka rozkwitła pod rządami partii mającej prawo i sprawiedliwość w nazwie” – oceniał Jakub Banaś.
„Boi się, bo PiS wyrosła na deklaracji walki z tymi patologiami i rozliczenia poprzedniej władzy PO-PSL. I tę narracją, o walce z układami, czyszczeniu „świętych krów”, PiS legitymizuje swoje rządy, kupuje nią swoich wyborców skłonnych w to prostodusznie wierzyć, zwłaszcza że na ich konta przelewa się kasa od państwa, biznes się kręci a rekordowe zadłużenie państwa pozostaje dla wielu czystą abstrakcją. Po drugie w perspektywie mamy 700 mld zł z UE i o kontrolę nad tą kasą jest bój. „Bóg, honor, ojczyzna” to przykrywka do realnej, brutalnej walki o bardzo realną górę kasy. A kto może przeszkodzić w swobodnym, partyjnym dzieleniu łupów? Niezależny NIK z „pancernym Marianem” na czele” – dodawał.