– My, powstańcy, oczekujemy zdelegalizowania marszu 11 listopada. W tej formie jest niedopuszczalny – powiedziała Wanda Traczyk-Stawska w rozmowie z „Newsweekiem”. Weteranka Powstania Warszawskiego nie szczędziła też słów krytyki pod adresem Roberta Bąkiewicza, Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy.
“Wie pan, ten Bąkiewicz” – zaczęła Traczyk Stawska. “To mi nie daje spokoju. Jego wsparcie finansowe przez państwo to jest dla mnie nie do wyobrażenia. Że można było dać 3 miliony na takie wypowiedzi, jakich słuchaliśmy na placu Zamkowym? Na zagłuszanie nawet takich osób, jak te, których symbolikę oni noszą?… To jest coś, co w normalnym państwie nigdy by się nie zdarzyło” – dodała.
“Wciąż jestem pod wrażeniem tego, co tam usłyszałam. Ja już chyba w sierpniu, jak była uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod izbę pamięci, mówiłam o tym panu marszałkowi Terleckiemu.” – powiedziała Zbigniewowi Hołdysowi, który przeprowadzał wywiad.
„Czy ktoś z kręgów władzy, Duda, Morawiecki czy ktoś inny, kiedykolwiek się z panią spotkał?” – zapytał byłą powstankę Zbigniew Hołdys.
“Nigdy. No, ale ja potraktowałam pana prezydenta kiedyś. Kazałam mu czytać swoje przemówienie, a potem powiedziałam: dość! Bo dla mnie to jest człowiek, który powinien chodzić w krótkich majtkach. To nie jest dorosły człowiek. To kukiełka. Robi wszystko, co mu każą. Nie ma własnego zdania. Choć nie jest głupi. No, trochę głupi, ale całkiem nie” – odpowiedziała.
“Nie zgadzam się, żeby Polska była krajem pełnym kłamstwa, w którym nie dba się o najsłabszych, których się okrada. To wszystko, co oni robią… Kaczyński jest dla mnie kimś nie do strawienia, nie do zaakceptowania przez to, że… Dobra, powiem to: jest kimś, kto według mojego serca wysłał swego brata na śmierć. Ja bym się przy tym samolocie skrzydła przyczepiła, żeby mój brat nie leciał do Smoleńska, w taką pogodę… A jeszcze wziąć dziewięćdziesiąt kilka osób na pokład i kazać lądować” – podsumowała powstanka.