800 pracowników sanepidu musi złożyć wyjaśnienia na piśmie. Mieli bowiem sprawdzić w bazie EWP, jakim cudem Jacek Kurski, mimo dodatniego wyniku testu PCR, został zwolniony z izolacji – informuje „Gazeta Wyborcza”.
Sprawa dotyczy ujawnionego przez „Onet” faktu, iż prezes TVP, dzień po uzyskaniu dodatniego wyniku testu na obecność COVID-19 został zwolniony z izolacji i dzięki temu mógł wyjechać na Konkurs Piosenki Eurowizji dla Dzieci do Francji. Miało to miejsce w grudniu 2021 roku.
„To jest okropne. W czasie kiedy mamy dziesiątki tysięcy zachorowań, na życzenie jednego człowieka angażuje się całą państwową machinę, żeby tropić ludzi, którzy nie dość, że roboty mają w bród, to niczym przecież mu nie zawinili – mówi „Wyborczej” jedna z pracownic sanepidu.
Po tym, jak wyniki testów na obecność COVID-19 szefa TVP okazały się dodatnie, z jego profilu w rządowej bazie pacjentów usunięty został jego numer telefonu i zastąpiony fałszywym.
„GW” podaje, że w poszukiwanie ewentualnych winowajców „przecieku” zaangażowało się Centrum e-Zdrowia. 20 stycznia br. Jarosław Kieszek, wówczas jeszcze dyrektor CeZ, miał rozesłać pismo z żądaniem „wszelkich informacji i wyjaśnień” do stacji sanitarno-epidemiologicznych w całym kraju.
„Należy mieć na uwadze, że przetwarzanie danych osobowych w systemie EWP ma charakter terytorialny i następuje w kontekście miejsca zamieszkania lub przebywania osób testowanych, lub odbywających kwarantannę/izolację w związku z tym zachodzi konieczność zweryfikowania, czy Państwa pracownicy nie przekroczyli uprawnień w zakresie przetwarzania danych osobowych” – napisał Kieszek, tłumacząc, że celem „śledztwa” jest złożenie wyjaśnień prezesowi Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
8 lutego stacje sanitarno- epidemiologiczne otrzymały maila od inspektora ochrony danych w Centrum e-Zdrowia. Miał zawierać on plik z listą osób, które w dniach 24 grudnia – 5 stycznia „przetwarzały dane osobowe w systemie EWP p. Jacka Kurskiego”. „Uprzejmie proszę o udzielenie odpowiedzi na pytania z (poprzedniego) pisma w terminie 14 dni od otrzymania niniejszej wiadomości” – brzmiała treść maila.
Zgodnie z ustaleniami „Wyborczej” na liście ma być około 800 pracowników, ale każdy szef stacji dostał tylko informację o osobach u niego zatrudnionych. Miało tam zostać wskazane, kiedy ktoś wchodził na profil Kurskiego i jak długo go przeglądał – opisuje „Wyborcza”. „
„Nikt nie złamał prawa. Osoby, które wchodziły na profil, miały do tego uprawnienia, i nie jest prawdą, że obowiązuje przy tym jakaś rejonizacja” – tłumaczyła szefowa jednej z powiatowych stacji sanepidu.