Z sejmowego harmonogramu wykreślono głosowania, które miały rozpocząć się o godz. 9:00. W sieci zawrzało. Posłowie opozycji grzmią, że PiS gra na czas, bo nie ma większości. Dzień wcześniej również doszło do podobnego zamieszania.
„Chyba nadal nie mają większości, bo głosowania z godz. 9.00 odwołane. Ciekawe, kogo tym razem muszą przekupić i jakie stołki zaoferować?” – napisała na Twitterze posłanka Koalicji Obywatelskiej Klaudia Jachira. Podobnym spostrzeżeniem podzieliła się inna polityk KO Monika Wielichowska.
„Planowane głosowanie o godz. 9 nie odbędzie się – mówi komunikat sprzed chwili. Wczoraj miał paść system do głosowania. Taki był oficjalny komunikat. Czy dziś PiS nadal buduje większość? Może nowych panów ministrów od sportu trzeba zaprzysiąc, a nie tylko ogłosić na konfie?” – napisała.
Rzeczywiście, na sejmowej stronie widnieje komunikat, że głosowania, które miały się odbyć o godzinie 9:00, zostały odwołane. Podobne wydarzenia zarejestrowaliśmy również dzień wcześniej. Podczas serii głosowań po godz. 14:00 w środę doszło do awarii – przekonywała prowadząca obrady wicemarszałek Małgorzata Gosiewska (PiS).
Jak jednak wówczas podawała Gazeta.pl, „awaria” miała mieć drugie tło. Podczas dwóch wcześniejszych środowych głosowań na sali zabrakło bowiem aż sześcioro posłów Partii Republikańskiej Adama Bielana. Nieobecność utrudniała z kolei wypracowanie większości i przegłosowanie ustaw zgodnie z myślą PiS.
Z ustaleń Gazety.pl wynika, że nieobecność była zagrywką Bielana wymierzoną w Kaczyńskiego. Powód? Negocjacje z partią władzy. Jak już wielokrotnie pisaliśmy, umowa koalicyjna między Kaczyńskim i Bielanem miała zostać podpisana, jednak realizacji wciąż nie widać na horyzoncie. Co ciekawe, tuż po rzeczonej awarii Jarosław Kaczyński poinformował, że Kamil Bortniczuk z Partii Republikańskiej zostanie ministrem sportu, co uwiarygadnia negocjacyjne napięcia między PiS a Bielanem.