„Jesteśmy zadowoleni, co widać po naszych minach” – mówił mec. Michał Lizak, obrońca prof. Agnieszki Popieli. „Sąd uznał, że sprawa nie została dokładnie zbadana i nakazał jej ponowne rozpatrzenie. Tyle możemy w tej chwili powiedzieć ze względu na wyłączenie jawności” – dodał.
Mecenas Jacek Dubois, pełnomocnik Tomasza Grodzkiego utrzymuje, że „sąd nie przesądził, że nie doszło do zniesławienia pana marszałka. Uznał jednak, że są pewne braki w uzasadnieniu, dlatego nakazał sądowi I instancji ponowne rozpatrzenie sprawy i uzupełnienie pewnych uchybień”. „Wierzymy, że ponownym rozpatrzeniu decyzja sądu będzie taka sama, jak za pierwszym razem – dodał.
Jak przypomina Onet, sąd I instancji uznał, że doszło do zniesławienia Tomasza Grodzkiego i nakazał prof. Popieli zamieszczenie pisemnych przeprosin. Jednocześnie pod tym warunkiem umorzył postępowanie.
Sama prof. Popiela dziś przed budynkiem sądu nie chciała się wypowiadać. Odmówiła jakiegokolwiek komentarza.
Pod koniec marca tego roku, prof. Popiela zamieściła na swoim Facebooku post, w którym napisała o rzekomej łapówce wręczonej Grodzkiemu za operację, w czasach gdy ten zajmował się jeszcze wyłącznie chirugią.
„Masakra. Pan profesor Grodzki kandydatem na Marszałka Senatu. Jak moja Mama umierała, to trzeba było dać 500 dolarów za operację. Podobno na czasopisma medyczne. Faktury ani rachunku nie dostałam. Nigdy tego nie zapomnę”
Do opisanej sytuacji miało dość ponad 20 lat temu. Sama profesor wkrótce później opublikowała kolejny post, w którym chwaliła Tomasza Grodzkiego, jako „wybitnego torakochirurga, który pomógł jej śp. Mamie”.
Sprawa jednak nabrała tempa z obu stron. Tomasz Grodzki pozwał autorkę wpisu o zniesławienie, a z kolei politycy Prawa i Sprawiedliwości zapowiedzieli, że sprawa ewentualnej korupcji „zostanie wnikliwie zbadana”.
